- W jaki sposób koronawirus może wpłynąć na taki klub, jak "Volley"?
PP: - Trudno to teraz dokładnie przewidzieć, ale kryzys odbije się na wszystkich dużych i małych firmach, co będzie też miało z pewnością duże przełożenie na świat sportu. Dziś jesteśmy przekonani, że nasi sponsorzy są stabilni i będziemy na nich mogli liczyć także w kolejnym sezonie, ale zdajemy sobie sprawę, że sytuacja jest dynamiczna i tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak to będzie wyglądało za kilka miesięcy...
- Będziecie gotowi finansowo na II ligę?
PP: - Jesteśmy gotowi! Kluczowi sponsorzy zapewniają nas, że zostaną z nami i będą wspierać naszą działalność. Tego się trzymamy!
- Ale koszta wzrosną mocno i może się okazać, że najwięcej będzie musiała dorzucić gmina Jelcz-Laskowice, bo prywatne przedsiębiorstwa będą zajęte wychodzeniem z kryzysu...
KP: - Lokalny samorząd w obecnych czasach zawsze odgrywa niebagatelną rolę i bez jego wsparcia żaden klub sportowy na poziomie pierwszej czy drugiej ligi nie mógłby prosperować. Niezależnie od tego, czy taki klub ma bogatego sponsora, co w tych najwyższych rozgrywkach jest szczególnie ważne, wsparcie gminy jest kluczowe. Na pewno na tę współpracę wciąż liczymy. Pokazaliśmy w tym sezonie, że mamy nie tylko mocną drużynę seniorów, ale też bardzo zdolną młodzież, która wygrywała w regionie i szykowała się już do walki o mistrzostwo Polski. Liczymy, że w przyszłości wychowamy zawodników, którzy będą grali w "Volleyu" na poziomie drugoligowym.
- A konkretnie, jeśli chodzi o te finanse?
PP: - W większości drugoligowych zespołów zawodnicy otrzymują stypendia, które finansuje samorząd. Tak jest na przykład w Oławie, Miliczu czy w Wałbrzychu.
KP: - Uważam, że gdyby nie pobierano od nas opłat za korzystanie z gminnych obiektów sportowych, to bylibyśmy sobie w stanie poradzić w drugiej lidze z tym, co otrzymujemy tylko od samorządu, a jest to - przypomnę - 125 tysięcy złotych w skali całego roku. Jeżeli jednak opłata za halę CSiR pochłania z tej dotacji ponad połowę środków, to jasnym jest, że będziemy ich potrzebować znacznie więcej.
- Załóżmy, że wciąż będziecie musieli płacić tę samą stawkę, a w przyszłym roku dotacja z gminy nie zostanie zwiększona. Dacie radę?
- KP: - Były kluby w II lidze, które nie oferowały swoim zawodnikom żadnych gratyfikacji finansowych. No i skończyły swoją drugoligową przygodę szybkim spadkiem. Za jakość i poświęcenie trzeba płacić. To nie mają być jakieś wielkie pieniądze. Chodzi o to, by zawodnicy wiedzieli, że ich ciężka praca i poświęcenie są jakoś wynagradzane. Już w minionym sezonie przyjęliśmy zasadę, że tworzymy drużynę z zawodników, którzy chcą się rozwijać, ciężko trenować i są gotowi na wiele jednostek treningowych w tygodniu. Będziemy to kontynuować, bo wierzymy, że tylko tak możemy osiągnąć sukces. Nie chcemy u nas siatkarzy, którzy przyjdą tylko odcinać kupony. Jesteśmy, młodzi, ambitni i mamy długofalowe plany.
- Trenowanie za darmo w drugoligowych realiach nie wchodzi w grę?
PP: - Dajemy zawodnikom możliwości trenowania w pięknym obiekcie i grania dla wielu kibiców, co zawsze działa na nasz plus. Nikt jednak nie przyjdzie do naszego klubu, jeśli będzie miał na stole propozycje z innych ekip w tej samej lidze, które zaproponują mu jakąś sumę pieniędzy. I tak jak powiedział trener Krzysiek Pilawa, nie chodzi o jakieś poważne sumy, tylko symboliczne stypendia. Jeśli finansowo będziemy mogli zapewnić chociaż minimum tego, co proponują inni, wtedy atuty, w postaci obiektu, szans na rozwój, licznych i wiernych kibiców, czy sposobu trenowania, będą bardzo mocno działały na naszą korzyść. Zaznaczmy jeszcze, że gdy rozmawiamy o pieniądzach, to nie chodzi nam tylko o funkcjonowanie seniorów. W zakończonym sezonie mieliśmy drużyny kadetek, młodzików oraz kadetów. To są stroje, treningi, wynagrodzenia dla sędziów, wyjazdy, itd. W przyszłym nie będzie już kadetek, ale chcemy stworzyć drabinkę, po której młodzi zawodnicy będą się mogli wspinać do pierwszej drużyny. Od młodzików, przez kadetów i juniorów do seniorów!
KP: - W pewnym sensie już to robimy, a świadczą o tym wyniki, które z grupami młodzieżowymi chłopców osiągnęliśmy w tym sezonie. Doszliśmy z kadetami do ćwierćfinału mistrzostw Polski i zdominowaliśmy rozgrywki regionalne z młodzikami. Z mojej analizy wynika, że jesteśmy jedynym klubem w Polsce, który nie posiadając zaplecza w postaci siatkarskich ośrodków szkolnych, wygrał rozgrywki wojewódzkie. Poza nami zwycięzcą zawsze była drużyna, która szkoliła dzieci z klas sportowych. U nas to nie funkcjonuje, chłopcy uczą się w różnych miejscach, a my staramy się im to rekompensować częstymi treningami.
PP: - Nasze kadetki zresztą też spisały się bardzo dobrze, zajmując miejsce w pierwszej szóstce tabeli, złożonej z trzynastu drużyn. Z różnych względów zdecydowaliśmy jednak, że sekcja żeńska póki co nie będzie kontynuowana. Uważamy, że skupienie całej uwagi na rozwijaniu męskiej siatkówki będzie najkorzystniejsze dla klubu.
- Nie będzie kadetek, ale powstanie sekcja juniorów?
KP: - Myślimy o tym. To byłoby miejsce, w którym ogrywalibyśmy naszych kadetów, tak żeby mieli możliwość sprawdzenia się ze starszymi zawodnikami, ale też mogliby pukać do drzwi pierwszej drużyny. Jeżeli nasza sytuacja kadrowa i finansowa na to pozwoli, to na pewno ten pomysł zrealizujemy.
PP: - Przerobiliśmy to już w tym sezonie, gdy wielu młodzików ogrywało się jednocześnie w kadetach, dzięki czemu mogło zdobywać doświadczenie i osiągać sukcesy w swojej grupie wiekowej.
Napisz komentarz
Komentarze