Wszyscy dorośli byli kiedyś dziećmi, ale niewielu z nich pamięta o tym - Antoine de Saint-Exupéry, Mały Książę.
W dobie istniejącej epidemii wirusa nasze życie zmieniło się. W nasze typowe życie wdarł się reżim. Polega on na wielu nakazach, zakazach, zaleceniach. Zmienił życie naszych dzieci w głównej mierze dotykając sferę nauki ale również kontaktów społecznych i rozwoju społecznego.
Nie pomylę się chyba zbytnio jeśli poddam pod stwierdzenie fakt, że główną rozrywką naszych dzieci stały się telefony i komputery. Dzieci obarczone obowiązkiem samo-nauki odreagowują: grając na telefonach czy oglądając TV. Każdy przejaw ruchu na świeżym powietrzu, spotkania z przyjaciółmi – w ramach restrykcji – czy po prostu inne zajęcia nie związane z nauką i graniem są tu godne pochwały i zachęty.
Dzieci z pewnego osiedla w Jelczu – Laskowicach wymyśliły sobie budowę domku na drzewie. Na osiedlu domów jednorodzinnych w pewnej odległości, w nie uczęszczanych zaroślach powstawały platformy tajnej bazy. Każdy z nas chyba w dzieciństwie miał lub marzył o budowie własnego miejsca, które należało by tylko do dzieci, a które to miejsce było by tylko i wyłącznie ich własnością.
Założenie że dzieci mogą mieć jakąś własność, ziemie, dom, pomieszczenie cokolwiek jest z góry sprawą przegraną. Każdy skrawek nieruchomości należy przecież do jakiegoś „dorosłego”. Dzieci jednak nie myślą tymi kategoriami, a jak świat światem dorośli przymykali na taką zabawę oko.
Budowa domu postępowała. Z garażów rodziców ginęły deski i gwoździe a ojcowie nie mogli znaleźć swych młotków. Na „placu budowy” zrobiło się głośno więc dorośli dowiedzieli się o procederze. Okazałość budowli i zaangażowanie dzieci było oszałamiające. Nastąpiło oficjalne otwarcie „bazy” z obowiązkowym pochwaleniem się rodzicom ich wspólnym dziełem.
Jestem jednym z tych rodziców. Poczułem zaniepokojenie ale i dumę z tak kreatywnego przedsięwzięcia. Jeden chłopak poprosił sąsiada o deski, drugi od taty pożyczył gwoździe, trzeci przyniósł narzędzia a śmiech przy pracy słychać było na całym osiedlu
Jak w każdej bajce i w tej musi jednak istnieć jakiś czarny charakter. Postać, która musi zepsuć zabawę. W tej bajce był to urzędnik mieszkający nieopodal, który znalazł przyczyny, dla których konstrukcja musiała być rozebrana. Urzędnik dla dorosłych, nie jest straszny, co najwyżej skorumpowany, nieużyteczny, niekompetentny lub po prostu egoistyczny. Dla dzieci z osiedla jest jednak złym wilkiem, który zdmuchnął domek. Kilka dni po zakończeniu prac Zakład Gospodarki Komunalnej na polecenie urzędnika dziecięcy domek na drzewie zdemontował (ciekaw jestem ile gmina za tą usługę zapłaciła).
Wydaje mi się, że przesłanki do rozbiórki dla urzędnika były oczywiste: brak pozwolenia na budowę, brak kierownika budowy, samowola budowlana, szpecący wygląd, hałasy związane z użytkowaniem… etc.
Z każdej bajki wynika zawsze morał. Chciał bym jakiś napisać jednak myślę, że najlepiej zrobiły to dzieci, których domek na drzewie został zniszczony. Wróciły do swoich telefonów.
Ciekawe jak tym, w gminie zajmuję się urzędnik odpowiedzialny za oświatę i burzenie domków na drzewie.
@leizy - czytelnik "Gazety Powiatowej" i portalu tuOlawa.pl
Napisz komentarz
Komentarze