Okiem oławianina Zygmunta Piskozuba
Łańsk (nazwa pochodzi od jeziora, nad którym jest położony) powstał na bazie leśniczówki, która istniała już przed I wojną światową. Była zbudowana z solidnego muru pruskiego, więc przetrwała w znakomitym stanie do naszych czasów. Już wówczas przyjeżdżał tu na polowania feldmarszałek i prezydent Niemiec Hindenburg, a później też feldmarszałek Göring.
Na początku lat pięćdziesiątych ub. wieku władze PRL doceniły walory turystyczne tego miejsca i Bolesław Bierut zdecydował o stworzeniu tu ośrodka wypoczynkowego. Istotnym dla jego powstania i funkcjonowania było to, że organizatorem, a potem komendantem był wówczas porucznik Kazimierz Doskoczyński. Powierzenie tej funkcji swojemu osobistemu ochroniarzowi było nagrodą za ocalenie życia, bowiem własnym ciałem zasłonił swojego szefa w czasie zamachu na jego życie, co przypłacił trzema ranami: w głowę, klatkę piersiową i pachwinę. Miał dużo szczęścia - przeżył. Rana w pachwinie rzutowała później na całe życie osobiste komendanta.
Do pracy zabrał się niezwykle energicznie. W niedługim czasie około 1000 hektarów zostało ogrodzone, leśniczówkę doprowadzono do stanu ekskluzywnego hotelu, wybudowano dodatkowy pawilon wyłącznie dla I sekretarza KC, a wzdłuż jeziora kilka tzw. "rybaczówek" z pomostami dla tych, którzy lubili wędkować. Ryb w jeziorze było mnóstwo, ponieważ spółdzielniom rybackim i pojedynczym wędkarzom zabroniono połowów. Właściciele pojedynczych gospodarstw, które znalazły się na ogrodzonym terenie, musieli je opuścić.
W czasie organizowania i kierowania ośrodkiem, porucznik i kolejno kapitan, major, podpułkownik i pułkownik Doskoczyński dał się poznać jako osoba nietuzinkowa. Jego decyzje bez szemrania wykonywały administracyjne i partyjne władze województwa olsztyńskiego, które zresztą nie miały wstępu na teren ośrodka. Formalnie ośrodek był administrowany przez Kancelarię Urzędu Rady Ministrów, ale komendant rozmawiał o jego potrzebach wyłącznie z I sekretarzem KC. Szefom Kancelarii URM przedstawiał jedynie do realizacji listę potrzeb finansowych i materiałowych. Później nawet to już nie było potrzebne, bo osobiście o wszystkim decydował, a nikt nawet nie próbował sprzeciwić się. Okoliczna ludność nie próbowała zbliżać się do ośrodka, bo za taki czyn komendant osobiście wymierzał karę.
Przez teren ośrodka przepływa rzeka Łyna, po której prowadził szlak kajakowy. Aby uniemożliwić wpływanie na jego teren, Łynę przegrodzono ażurową zaporą, a płynący musieli swoje kajaki ładować na specjalnie przygotowane wózki i przewozić poza zastrzeżony teren.
Przybywający goście spędzali czas na spacerach, wędkowaniu, pływaniu motorówkami po jeziorze, polowaniu. Gdy w ośrodku przebywał I sekretarz KC, pokaz pilotażu wojskowego myśliwca dawał osobiście wiceminister obrony narodowej gen. Grzegorz Korczyński. Trzeba mu oddać, że było to kunsztownie wykonywane. Po wielokroć przelatywał tuż nad lustrem wody, a gdy wzbijał się wyżej, wykonywał przeróżne akrobacje lotnicze, a na pożegnanie "machał" skrzydłami samolotu.
Napisz komentarz
Komentarze