Sąd Apelacyjny nie zgodził się na kolejne przedłużenie aresztu dla Ireneusza M., oskarżonego o brutalny gwałt i morderstwo 15-letniej Małgosi w Miłoszycach. We wrześniu wyjdzie na wolność i będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy, jak Norbert Basiura. Sąd Apelacyjny uznał, że nie zachodzi obawa bezprawnego wpływania przez oskarżonego na przebieg postępowania, nie zastosował wobec Ireneusza M. żadnych innych środków zapobiegawczych, np. poręczenia majątkowego czy dozoru policyjnego. Oskarżony obecnie odsiaduje karę więzienia za inny gwałt, ale wyrok ten skończy mu się we wrześniu, a to oznacza, że w sprawie miłoszyckiej od tej pory będzie mógł brać udział przebywając na wolności.
Przypomnijmy, że areszt tymczasowy trwa już trzy lata, a do Sądu Apelacyjnego parę tygodni temu wpłynął kolejny wiosek Sądu Okręgowego, przed którym toczy się proces, o przedłużenie aresztu. Nikt się nie spodziewał, że tym razem Sąd Apelacyjny się na to nie zgodzi. Od jakiegoś czasu sam Ireneusz M. oraz jego obrońca wnioskowali o to, aby już nie przedłużać mu aresztu. Jeden z ławników także już parę razy miał odrębne zdanie, niż reszta składu sędziowskiego, co do wnioskowania o kolejny areszt dla oskarżonego.
28 lipca na rozprawie stanęła sprawa wniosku o kolejne przedłużenie Ireneuszowi M. tymczasowego aresztu. Jego obrońca wnioskował o nieprzedłużanie, bo - jego zdaniem - na końcowym etapie sprawy nie zachodzi obawa matactwa ze strony jego klienta. - Jest ona jedynie hipotetyczna, a jedyną i główną przesłanką do aresztu jest tylko grożący mojemu klientowi wysoki wyrok - mówił.
Zdaniem prokuratury nic się w tym zakresie nie zmieniło, więc areszt powinien być przedłużony. Ojciec ofiary wystąpił z długim oświadczeniem, w którym przypomniał, że już dawno wnioskował, że obaj oskarżeni powinni odpowiadać w takich samych warunkach, bo są o to samo oskarżeni. Czyli albo obaj z wolnej stopy, albo obaj z aresztu. Bo z obecną sytuacją, kiedy jeden jest w areszcie, a drugi na rozprawy przychodzi z domu - nie może się pogodzić.
Paradoksalnie bardzo podobne uzasadnienie do wniosku, by nie przedłużać już aresztu, miał Ireneusz M. - Współoskarżony odpowiada z wolnej stopy, a jesteśmy oskarżeni o to samo - mówił. - Jestem niewinny, nie mam nic do ukrycia, nie ma zamiaru się ukrywać, chcę dokończyć to postępowanie uczestnicząc w rozprawie.
Powtarzał, że nie ma możliwości, aby to jego DNA tam się znalazło. - Nie zabiłem pana córki ani nie zgwałciłem - zwrócił się wprost do ojca Małgosi. - Winę trzeba udowodnić, ale na chwilę obecną nie została ona udowodniona i nie zostanie, bo ja tego nie zrobiłem. A sam możliwy wysoki wyrok nie może być podstawą do aresztowania na tak długo. Tak samo było z Tomaszem Komendą. Też go na tyle aresztowano, a potem okazało się, że jest niewinny.
Ireneusza M. obciążają ślady jego DNA na ubraniu ofiary i odcisk szczęki, który według biegłych mógłby do niego pasować.
Napisz komentarz
Komentarze