Postawa Saszy spowodowała, że słabo awansował, a na swój stopień generalski musiał czekać do końca wojny. Podobno w 1943 podjął decyzję o strzelaniu do wiszących na spadochronach niemieckich lotników. Nie wiemy czy realizował to postanowienie... Pokryszkin po wojnie doczekał się wielu awansów i zaszczytów (był marszałkiem), miał dwoje dzieci, syna i córkę. Zmarł pod koniec lat osiemdziesiątych.
DRUGA STRONA FRONTU
W tym samym okresie, w okolicach Oławy, latał bojowo Hans Ulrich Rudel. Był jedynym Niemcem odznaczonym najwyższym odznaczeniem hitlerowskim - z rąk samego Fuehrera otrzymał Złote Liście Dębu z Mieczami i Brylantami Krzyża Żelaznego. Nikt w czasie wojny nie osiągnął wyników, które można porównać z jego osiągnięciami. Do ostatniego dnia wojny walczył na froncie wschodnim. Pułkownik Rudel wykonał ponad 2500 lotów bojowych, zniszczył 519 czołgów, sławę przyniosło mu zatopienie jedną celną bombą radzieckiego pancernika Marat na redzie portu Kronsztad.
Oprócz tego zatopił jeszcze krążownik i niszczyciel, zniszczył 70 pojazdów, cztery pociągi pancerne oraz zestrzelił siedem samolotów. Ten wyjątkowy pilot zniszczył w sumie kilka dywizji pancernych, siłą rzeczy stając się ulubieńcem Hitlera, który osobiście wręczał mu każde z przyznanych odznaczeń. Dekoracja najczęściej odbywały się w Berlinie, a także w Berghofie, w Alpach. W okresie walk w okolicach Oławy, Rudel operował z lotniska pod Grodkowem. Wiele czołgów, które z przyczółka nad Odrą pod Lipkami ruszyło na zachód, stało się ofiarą opisywanego pilota i jego pułku. W lutym przeniesiono tę groźną jednostkę na najbardziej niebezpieczny odcinek frontu, pod Krosno Odrzańskie. Rudel wielokrotnie korzystał z lotnisk we Wrocławiu, Brzegu a także pod Opolem. Jak wielokrotnie wspominał, walki na tym terenie powodowały u niego szczególną rozpacz, był przecież Ślązakiem. Urodził się i spędził dzieciństwo właśnie tu, pod Świdnicą, był synem pastora. Mieszkał również w Zgorzelcu i Lubaniu.
ORĘŻ
Przez całą wojnę latał na Junkersie - 87 słynnym "Stukasie", bombowcu nurkującym i szturmowym. Jego Stukas był typową maszyną przeciwczołgową, wyposażoną w dwa działka przeciwpancerne kalibru 37 mm. Pomimo, że nie był to szybki i zwinny samolot, Rudel specjalizował się w precyzyjnych atakach na czołgi. Jego taktyka polegała na szybkim nalocie na grupę czołgów od tyłu, lak by strzały z działek i niekierowane pociski rakietowe trafiały w słabo opancerzone tyły i silniki pojazdów. Taki atak najczęściej kończył się eksplozją czołgu. Uzbrojenie i taktyka okazały się nadzwyczaj efektywne, a jej twórca szybko wysunął się na czoło listy pilotów - niszczycieli czołgów (panzerknacker). 28 marca 1944 kapitan Rudel miał zaliczone zniszczenie 202 czołgów, a 6 sierpnia już 300.
Rudel przed kolejnym lotem - kwiecień 1943.
Trzeba przyznać, że nie oszczędzał się w swym krwawym rzemiośle. Jeżeli w ciągu dnia, w lotach, jego maszyna była uszkodzona, przesiadał się do innej i kontynuował walkę. 26 marca 1944 zniszczył 17 czołgów. Przez lata walki wielokrotnie tracił swoich strzelców pokładowych, sam miał zawsze szczęście. Był kilkanaście razy zestrzelony, zawsze przez ogień z ziemi, nigdy przez myśliwca, ponad trzydzieści razy trafiono jego Stukasa, pięć razy był ranny. Zawsze, kiedy załogi z jego pułku lądowały przymusowo za linią frontu, jego zasadą było wylądować i uratować kolegów. W jednej z tych akcji, Rudel wylądował na polu za liniami Rosjan, by zabrać załogę. Po chwili okazało się, że samolot ugrzązł i nie może wystartować. Ucieczka w zimie była wyjątkowo trudna.
Lotnicy pokonali Dniestr wpław, przy czym strzelec Rudla utonął. Po chwili wszyscy zostali złapani, ale i tu lotnik miał wyjątkowe szczęście, z raną postrzałową wyrwał się Rosjanom. Po kilku dniach, boso i wyczerpany, dotarł do swoich. Uniknął niewoli, chociaż Rosjanie wyznaczyli nagrodę 100 tysięcy rubli za ujęcie go żywego lub martwego, a i bez tej nagrody był on poszukiwany jako "przestępca wojenny".
POCZĄTEK KOŃCA
Rudel walczy nadal, w 1944 na Węgrzech, po przymusowym lądowaniu w Budapeszcie, lata z nogą w gipsie. Od 5 stycznia 1945 jest pułkownikiem. W lutym, podczas jednego z lotów bojowych, pocisk obrywa mu nogę powyżej kolana. Ląduje przymusowo, resztkami gasnącej świadomości sterując płonącym Stukasem. Po amputacji nogi, jego rekonwalescencja przebiega w berlińskim bunkrze Hitlera. Codziennie odwiedzają go Goering, Goebbels, często sam Fuehrer. Przy łóżku stale czuwa jego młoda żona. Hans Rudel miał wtedy 28 lat. Pomimo wyraźnego zakazu latania, w kwietniu był znowu w swoim pułku. Rozpoczął loty bojowe, przeklinając źle dopasowaną protezę nogi, przez co po każdym locie kabina była zachlapana krwią. Nie tracił wiary w zwycięstwo Rzeszy do końca. W ostatnim dniu wojny, 8 maja rano zniszczył jeszcze swój ostatni, 519 sowiecki czołg, a po południu, z grupą pilotów odleciał na zachód, by poddać się Amerykanom.
Rudel po odbyciu 1500 lotu bojowego - tradycyjny prosiak i metalowa liczba 1500 w wieńcu liści dębowych.
Po drodze znowu nie opuściło go szczęście, piloci musieli bowiem wywalczyć sobie drogę w ostrej walce z myśliwcami Rosjan. Niemcy bez strat przylecieli do amerykańskiej bazy w Kitzingen. Przed lądowaniem Rudel wydał ostatni rozkaz, by wszyscy piloci, po lądowaniu, w końcowej fazie dobiegu, połamali podwozia swoich maszyn, sam as również wylądował na brzuchu samolotu, niszcząc maszynę. Pułkownik Rudel przebywał w niewoli w Anglii i Francji, wolność odzyskał w 1946 roku. Był jednym z nielicznych pilotów, których alianci zachodni, pomimo nacisków, nie przekazali do Związku Radzieckiego, wbrew przestrzeganej umowie o wymianie żołnierzy hitlerowskich.
Hans Ulrich Rudel opublikował kilka swoich pamiętników, obecnie mieszka w Niemczech i jest bardzo znaną postacią. Ciekawe, czy pamięta o alianckich żołnierzach poległych w wyniku jego działań? Z pewnością było ich co najmniej kilka tysięcy. Ilu dokładnie? Tego nie dowiemy się już nigdy...
Przemysław Pawłowicz
Tekst ukazał się w Wiadomościach Oławskich nr 6/1996
Napisz komentarz
Komentarze