- W tym tygodniu przeprowadziliśmy aż 6 kontroli zgłoszeń zaniedbanych psów - piszą wolontariusze. - Na szczęście, w większości miejsc wystarczyło zostawić zalecenia, natomiast dwie interwencje skończyły się odbiorem zwierząt. Dziś napiszemy o tej mniejszej, bo ta większa akcja o mały włos nie skończyła się dla nas tragicznie... Czwartkowy wieczór, przychodzi kolejna wiadomość o zaniedbanym piesku. Powoli odnajdujemy się w nowej rzeczywistości, gdzie takich zgłoszeń na pewno będzie przybywać. To zgłoszenie jednak jest nieco inne. Piesek błąka się w okolicach kościoła w Jelczu, w ustronnym miejscu. Codziennie ludzie chodząc tam na msze, mijali tą bidę, odwracali wzrok, by później w pierwszym rzędzie gorliwie modlić się. A gdzie spełnianie boskiej woli? Czyż nie mamy opiekować się słabszymi od siebie? Nie mamy wykazywać empatii i pomagać potrzebującym? Widocznie nikt z przechodniów nie uznawał życia zwierzęcia za istotne. Tylko jedna osoba zainteresowała się losem błąkającego psiaka, a my nie mogliśmy pozostać obojętni na prośbę o pomoc. Dziś podjechaliśmy tam, warunki pogodowe były koszmarne i baliśmy się, że go nie znajdziemy, ale jest! Siedział skulony na poboczu, bez żadnej osłony przed zimnem i padającym śniegiem. Jest tak zarośnięty, że nie widać nawet jego pyska spod skołtuniałej grzywki. Szybka decyzja - zabieramy, nie mogliśmy pozwolić, by ten pies tam cierpiał. Ślady zaniedbania wskazują, że już długo musiał się błąkać. Nasz widok trochę go przeraził - pies najwyraźniej został tak zaszczuty, że nie prosił o pomoc, a bał się nas. Nie chcemy myśleć, co mu się w życiu przytrafiło, na razie pilniejsze jest dla nas doprowadzenie go do porządku - aż strach pomyśleć, co mogą skrywać te kołtuny. Piesio niebawem zostanie ogolony, zbadany i już jutro pojedzie do domu tymczasowego. Kolejne życie uratowane, oby nie za późno!
Dziś Karolina Piech, z zarządu Jelczańskiego Stowarzyszenia dla Zwierząt wydała OŚWIADCZENIE W SPRAWIE PSIAKA ZABRANEGO Z ULICY OGRODOWEJ W JELCZU-LASKOWICACH: "W dniu wczorajszym zabraliśmy z ulicy Ogrodowej zaniedbanego, bardzo skołtunionego psa. Dostaliśmy zgłoszenie, że pseudowłaściciel reaguje agresywnie na wszelkie prośby zadbania o psa oraz twierdzi, że pies ma się "sam żywić". Psa zabraliśmy natychmiastowo.
Pies ma silny łupież i pchły. Jesteśmy w trakcie wycinania kołtunów. Ma też zaropiałe oczy i zaćmę. Dowiedziałam się, że pseudowłaścicielem jest -formalnie - członek mojej rodziny, brat taty, z którym (wujem, nie tatą) nie utrzymuję kontaktu. Żona pseudowlaściciela jest nauczycielką w Jelczu. Przyjechał już z awanturą do mnie pod dom.
Stanowisko jest jedno - psa nie oddamy. Życie i zdrowie psa jest dla mnie ważniejsze niż żale pseudowłaścicieli, nawet - niestety - spokrewnionych. Obiecuję, że pies jedzie do lepszego życia.
Wszystkich świadków zaniedbywania psa proszę o kontakt.
Napisz komentarz
Komentarze