Reklama
Oława. Sztuka i ludzie na ratunek! - Jestem w takich kleszczach, że aż trudno to opisać - mówi Kazimiera Rudnicka. - Wcześniej żyłam skromnie, ale nigdy nie narzekałam. Teraz zostaje mi tylko 200 złotych na życie... Chciała pomóc siostrzeńcowi. Teraz słono za to płaci
Kazimiera to oławska artystka. 30 lat przepracowała w Ośrodku Kultury, całe życie malowała. Jej prace są w domach wielu mieszkańców. Zawsze wyjątkowo wrażliwa i zawsze lubiąca pomagać. Nie potrafiła odmówić nikomu w potrzebie. - Po prostu wiem, że tak trzeba i jeśli mogłam, to pomagałam, nigdy nie żądałam pomocy od innych i nie przypuszczałam, że kiedykolwiek znajdę się w tak trudnej sytuacji.
O dobrym sercu Kazimiery wiedział siostrzeniec, który chciał założyć własną firmę (punkt poboru opłat za prąd, gaz, media), nie miał zdolności kredytowej, więc zwrócił się do cioci.
- Wpadł w trudne środowisko, chciałam go wyciągnąć na prostą, powiedziałam, daję ci szansę, dlatego otworzyłam mu firmę na moje nazwisko. Miał długi i sam nie mógł tego zrobić. Wszystkie opłaty, jakie trzeba było, zrobiłam, zaciągnęłam pożyczki, żeby kupić sprzęt, wyposażyć punkt pobrań opłat, do tego był jeszcze kiosk z chemią gospodarczą i prasą. Wszystko wzięłam na siebie. Pierwsze miesiące było ok, a później okazało się, że on sobie zatrudnił kolegę z tego środowiska, z którym miał zerwać. Były dyskoteki, zabawy, przyjemności, a to kosztuje, brali pieniądze z kasy firmy, a później nie było z czego zwrócić.
Siostrzeniec zostawił Kazimierę z problemem. Nie spłacił pożyczek, które dla niego wzięła. Ale to nie koniec. Za jakiś czas przyszły pisma, informujące, że kobieta wzięła jeszcze trzy inne pożyczki! Była zszokowana, bo wcale nie brała kolejnych. Szybko się okazało, że ktoś posłużył się jej danymi. - Dzwoniłam do tych parabanków i tłumaczyłam, że to oszustwo, ale nikt mi nie pomógł. Siostrzeniec miał wszystkie moje dane, bo przecież firmę na siebie otworzyłam. W parabanku powiedzieli, że to były pożyczki brane na telefon, wystarczyło, że pesel przesłał...
*
Później tylko przychodziły pisma, że wzięłam pożyczki, a na końcu pismo z ZUS, że zablokowali mi emeryturę, bo on nie spłacał rat. Pozbierałam te dokumenty, pytam go, co to jest?! Mówił, że nie ma z tym nic wspólnego, udawał wariata, że to ktoś inny zrobił, może kolega. Jeszcze oszukał innych ludzi, od których pobierał opłaty, bo brał pieniądze, a nie robił przelewów, ma sprawę u prokuratora, za jedną już został skazany, dostał trzy lata w zawieszeniu, ale czeka go jeszcze moja sprawa. Do tej pory mnie nie przeprosił. Matka też płaci jego długi, bo zlikwidowaliśmy ten punkt, ale trzeba było zapłacić za czynsz, światło. On teraz pracuje w innej firmie, więc prosiłam, żeby co miesiąc wysyłał po 200 złotych na ratę, na chociaż jedną pożyczkę, ale powiedział, że on też spłaca długi i też mu brakuje na życie...
*
Z tymi problemami Kazimiera zmaga się od ponad dwóch lat, w tzw. międzyczasie doszły kolejne, bo bardzo podupadła na zdrowiu. Trafiła do szpitala na parę miesięcy. - Miałam przeszczepioną nerkę i te wszystkie stresy spowodowały, że zaczęłam się bardzo źle czuć. Do tego doszedł wypadek w autobusie, bo upadłam na kręgosłup. Lekarze mówili, że nie wiedzą, co się ze mną dzieje, skąd tak nagłe pogorszenie. Walczyli, żeby uratować nerkę, ale przeszczep został odrzucony. Lekarka, gdy wysłuchała mojej historii, powiedziała, że przede wszystkim jestem wykończona psychicznie, a to też ma wpływ na zdrowie fizyczne. Teraz co drugi dzień jeżdżę na dializy, bo nerka nie funkcjonuje. Czekam na kolejny przeszczep, a wiek i ciągłe przyjmowanie leków też swoje robią.
*
Po powrocie ze szpitala Kazimiera starała się wrócić do normalnego życia. Pewnego dnia siedziała na ławce przed blokiem i spotkała Andżelikę, która jest lekarzem weterynarii na osiedlu Sobieskiego. Kobiety dobrze się znały, Kazimiera chodziła z psem do jej lecznicy, często rozmawiały. Andżelika zapytała, dlaczego tak dawno jej nie widziała. Kiedy usłyszała całą historię, złapała się za głowę.
- To jest taki złoty człowiek, bo jak widzi, że ktoś jest w złej sytuacji, to po prostu pomaga - mówi Kazimiera. - Powiedziała, że do niej przychodzą różni ludzie ze zwierzętami, prawnicy, policjanci, prokuratorzy i jak będzie okazja, to popyta i postara się pomóc. Załatwiła mi panią prawnik, która bezpłatnie i skutecznie zaczęła działać. Wcześniej wszelkie pisma w moim imieniu wysyłała do komorników moja chrześnica, która pracuje w policji, ale nikt na to nie reagował. Nie mogłam pójść do sądu i się obronić, bo wszystkie rozprawy odbywały się poza Oławą i sąd tylko zasądzał odsetki. Dopiero jak prawniczka pisała oficjalne, to zaczęli reagować i odpisywać.
*
Kazimiera na początku próbowała z problemami radzić sobie sama. Nie była w stanie zwierzać się obcym i wyciągać rękę po pieniądze. - To dla mnie okropnie krępujące - mówi.
*
Nie spodziewała się jednak, że ludzie i tak już wiedzą i działają! Bardzo pomogły jej koleżanki z oławskiego Ośrodka Kultury. Zrobiły aukcję obrazów Kazimiery. - Okazało się, że powodzenie było duże, wiec dostałam pieniądze, które miałam na dwa, trzy miesiące na życie. Zrobiły to same z siebie, nie prosiłam o pomoc, zaangażowały też innych. Na początku myślały, że mam tylko problemy zdrowotne, później dowiedziały się o reszcie. Bardzo mi pomogła też szefowa MOPS-u, dała mi pożyczkę, która teraz pozwala mi żyć. Poza tym inni znajomi kupili u mnie prace, specjalnie, żeby pomóc. To nie była żebranina z mojej strony, nawet nie zdążyłam o tę pomoc poprosić, oni pierwsi wyszli z inicjatywą. Wyciągnęli do mnie rękę.
*
Kazimiera te osoby nazywa ludzkimi aniołami i za okazane serce wręcza im obrazy. - Każdy, kto mi pomógł, dostał ode mnie anioła. Tymi aniołami chcę podziękować aniołom na ziemi, którzy żyją wśród nas. Nie chciałam się ujawniać ze swoimi problemami, jestem w Oławie dość znana i zawsze wolałam pomagać, niż prosić o pomoc. Nie chcę pieniędzy za nic, dlatego jeśli, ktoś chce mi pomóc, może w każdej chwili po prostu kupić moje prace. Większość ludzi na to stać, bo ceny są bardzo atrakcyjne. Ja nie chcę żebrać, nie chcę pieniędzy za nic, dlatego w zamian daję moje prace.
*
Kazimiera podkreśla, że w każdej chwili może namalować coś na zamówienie i nie muszą to być anioły. Maluje wszystko - pejzaże, portrety, obrazy religijne (niektóre można zobaczyć w kościele pw. Miłosierdzia Bożego w Oławie). Można się z nią kontaktować przez Ośrodek Kultury (tel. 71/313 28 29 wewn. 23), tutaj cały czas są wystawiane jej prace i już teraz spośród nich można coś wybrać i kupić na miejscu. Kazimierę będzie można spotkać 7 grudnia o godz. 17.30 w Ośrodku Kultury (ul.11 Listopada 27), ponieważ wtedy będzie otwarta kolejna jej wystawa, a tematem będą... anioły.
*
Niektórzy o sytuacji, w której się znalazła w 2016 roku, mówili "gorzej być nie może", ale ona się nie poddała. - Sztuka i pasja mnie ratują, siedzę i cały czas maluję - mówi Kazimiera. - To bardzo pomaga. Wiem, że maluję w jakimś celu, bo prace się sprzedają. Sztuka daje mi życie, dobrzy ludzie i sztuka, bo gdyby nie to, musiałabym wyciągać rękę po pieniądze, nie miałabym za co żyć, a tak daję tym ludzkim aniołom coś w zamian.
***
Kazimiera z całego serca dziękuje osobom, które jako pierwsze wyciągnęły do niej pomocną dłoń. To, jak wylicza: Kazimiera Stępkowska - szefowa Caritasu przy kościele Miłosierdzia Bożego, kierownik MOPS, Andżelika Kaczmarek - lekarz weterynarii, Agnieszka Kołodziej - prawnik, dyrektor Ośrodka Kultury, wszystkie koleżanki i koledzy z Ośrodka Kultury w Oławie, Łukasz Kubiaczek - Sylwester Zadka
**
Tekst i fot.: Agnieszka Herba [email protected]
*
*
Osoby, które już pomogły, Kazimiera nazywa aniołami i dla nich maluje właśnie anioły. - Każdy jest inny - mówi autorka. - 7 grudnia o godz. 17.30 w Ośrodku Kultury organizowana jest kolejna wystawa moich prac i będzie można je kupić w bardzo atrakcyjnych cenach! Osoby, które chcą zamówić u artystki obraz o dowolnej tematyce, mogą się z nią kontaktować przez pracowników Ośrodka Kultury w Oławie
*
*
*
*
*
*
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze