Na miejsce pojechali członkowie Fundacji Lex Nova, Stowarzyszenia Przystanek Przytulisko z Oławy i wolontariusze Przytuliska dla Bezdomnych Zwierząt w Oławie. Według informacji, uzyskanych od osoby zgłaszającej, 15 lat temu na podwórku właścicieli pojawił się pies. Początkowo mieszkał w domu, ale po czasie wylądował w chlewiku bez drzwi i spędził tam resztę życia, uwiązany na metalowej lince.
- Zgłaszający napisał, że właściciele wzięli kolejnego psa, który w ciągu dnia - czy to w lecie czy w zimie - jest przywiązany sznurkiem do drewnianego słupa, bez zapewnienia schronienia przed warunkami atmosferycznymi - opowiadają przedstawiciele "Lex Nova". - Pies kilka razy zaplątał się między słupami tak, że musieli interweniować sąsiedzi, bo prawie się powiesił. Usłyszeliśmy też, że jest świadek, który widział, jak dziecko właścicieli kopie szczeniaka i rzuca w niego kamieniami. Właściciele zabierali szczeniaka do domu tylko na noc, ale w ten sposób, że zamykali go w przedsionku, uwiązanego na sznurku. Od razu pojechaliśmy na miejsce. Pies, który zamarzł, miał na imię Bobi, zamarzł z otwartymi oczami. Właścicielka powiedziała, że stało się to kilka dni temu, gdy tylko zaczęły się mrozy. Warunki, w których trzymany był Bobi, były fatalne. Pies mieszkał w brudnym chlewiku, w którym nie było drzwi. Za budę służył mu mebel, jakaś komoda bez frontu. W środku nie było żadnego legowiska, słomy, siana, zupełnie nic. Mebel nie był ocieplany, pies tam na pewno marzł przez wszystkie zimy. Nie miał możliwości ogrzania wnętrza tego mebla własnym działem.
20 grudnia na miejsce przyjechali funkcjonariusze policji z Oławy. Na wniosek wspomnianych organizacji zabezpieczyli ciało psa, by wykonać sekcję zwłok. Wolontariusze opowiadają, że od właścicielki usłyszeli, że pies wcześniej chorował. Miał problem z chodzeniem i tylnymi łapkami. Nie został jednak zabrany do lekarza weterynarii.
- Właściciel natomiast, podejrzewając, że zgłoszenie pochodzi od sąsiadów, jeszcze w trakcie naszej interwencji, umówił na następny dzień firmę, która ma wykonać ogrodzenie, które odgrodzi go od sąsiadów - opowiadają. - Przy nas mierzył odległości dalmierzem laserowym. Cenę ustalił na kwotę 8 tys. złotych. Czemu o tym piszemy? Bo to znaczy, że stać go było i na wizytę u weterynarza, i chociażby humanitarną eutanazję. Bardzo nam szkoda Bobiego. Był psem, który kiedyś mieszkał w domu. Pewnie nie rozumiał, dlaczego pewnego dnia musiał zamieszkać w chlewiku, z dala od ludzi, do których był przywiązany. Szokuje nas jeszcze to, że przed chlewikiem, w tym samym budynku, było inne pomieszczenie - kotłownia, gdzie było czysto i ciepło. Dlaczego Bobi nie mógł mieszkać w tym pomieszczeniu? Nie wiemy.
Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie zwierząt znęcaniem nad zwierzęciem jest trzymanie go w stanie rażącego zaniedbania, czyli w brudzie i niechlujstwie, a także w stanie nieleczonej choroby. Znęcaniem jest także wystawianie zwierzęcia domowego lub gospodarskiego na działanie warunków atmosferycznych, które zagrażają jego zdrowiu lub życiu. Niestety, bardzo często ludzie wciąż nie rozumieją, że zwierzęta też marzną i nie mogą mieszkać w nieocieplanym meblu.
Tak zdarzenie podsumowują wolontariusze: - Codziennie korzystamy ze zdobyczy techniki, latamy samolotami, korzystamy z satelitarnych systemów nawigacji, mamy internet w domach, a nie pamiętamy, że zwierzęta czują ból, cierpienie, czy zimno? Bobi to był malutki pies. Całe życie spędził przywiązany stalową linką do tego mebla w chlewiku. Serca nam pękają. Zamarzł z otwartymi oczyma. Złożymy wniosek do gminy Oława o odbiór pozostawionego w tym samym miejscu szczeniaka. Mamy nadzieję, ze szybko zostanie wydana decyzja administracyjna o odbiorze psa.
Napisz komentarz
Komentarze