Linia energetyczna ze słupem na tej działce powstała w 1992 roku, a zbudował ją ojciec pana Jarosława Litwina, aby uzbroić swoją nieruchomość w energię elektryczną. Był to też ostatni słup tej linii, bo działka była najdalej od punktu zasilania - dwa poprzedzające słupy postawili jego sąsiedzi na potrzeby własnych posesji. W 1997 roku fachowcy z zakładu energetycznego weszli na tę działkę jak na swoją i bez zgody, a nawet wiedzy ówczesnego właściciela podłączyli do prywatnego słupa kable, aby zasilać pobliskie osiedle domów jednorodzinnych.
Gdy ojciec pana Jarosława zmarł, a on przejął działkę, zauważył, że przez całą jej długość poprowadzona jest linia napowietrzna, choć jak przez mgłę pamiętał, że była tylko do jej połowy. Utwierdziwszy się w tym podejrzeniu u rodziny, postanowił sprawę wyjaśnić. W 2013 roku zażądał, aby Zakład Energetyczny, wtedy już firma Tauron Dystrybucja SA, okazał mu dokumenty dotyczące całości linii i słupa na jego działce. Potężna firma go zbyła, odpowiedziała krótko, że linie energetyczne były budowane zgodnie z prawem, na podstawie wymaganych dokumentów, a Tauron Dystrybucja nie udostępnia dokumentów związanych z budową sieci. Dopiero gdy pan Litwin powołał się na orzecznictwo sądów administracyjnych, że tego typu dokumenty stanowią informację publiczną, a wedle ustawy o dostępie do informacji publicznych odmowa udzielenia takiej informacji stanowi przestępstwo, pracownik firmy, który jeszcze chwilę temu pisał kąśliwe pisma - jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki udostępnił mu dokumenty, tłumacząc jednak, że żądanie usunięcia linii jest nieuprawnione, bo wszystko jest zgodnie z prawem, a oni mogą zaproponować "wyłącznie nieodpłatne ustanowienie służebności przesyła dla wymienionej linii, co tylko utrwali stan faktyczny". Tyle tylko, że właściciel działki spostrzegł, że stan faktyczny był zupełnie inny, niż twierdził Tauron Dystrybucja.
- Przeanalizowałem dokumenty - mówi mecenas Jarosław Litwin, na co dzień prowadzący Kancelarię Prawną w Oławie. - Okazało się, że mój ojciec Zdzisław Litwin nie przeniósł na Zakład Energetyczny prawa własności wzniesionej przez siebie linii energetycznej. To jednak nie było wszystko, Tauron Dystrybucja ukrywał przede mną dokumenty dotyczące, jak się później okazało, bezprawnie poprowadzonej linii z 1997 roku. Było to wręcz absurdalne, bo przecież widziałem na mapie i w dokumentach, które dostałem, że linia kończy się na połowie nieruchomości, a na miejscu jest przecież poprowadzona dalej. Tymczasem pracownik Tauronu twierdził, że całość dokumentacji mi przesłali. Jeszcze chwilę to trwało, ale wreszcie uzyskałem to, co chciałem. Okazało się, że po prostu bezczelnie weszli na cudzą własność, poprowadzili sobie kable, przez co ograniczyli mnie w korzystaniu z dużej części mojej powierzchni. Wycinają gałęzie moich drzew, które rosną na szlaku nowszego fragmentu sieci. Zarabiają na dystrybucji prądu moim kosztem, a wcześniej kosztem mojego ojca, i jeszcze twierdzą, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. To jednak "nie było w porządku", a ja miałem dwa roszczenia. Skoro linia była konieczna, bo zasilała domy jednorodzinne, mogłem na jednej części ustanowić odpłatną służebność przesyłu, a za drugą wziąć pieniądze za przeniesienie własności urządzeń przesyłowych na Tauron, a potem też ustanowić służebność przesyłu.
Gdy pan Litwin napisał o tym do Tauronu, firma sama złożyła do sądu wniosek o ustanowienie służebności przesyłu na części ziemi z siecią z 1997 roku, tyle tylko, że zaproponowała mu... 100 zł! Jeżeli chodzi o drugą część roszczeń, Tauron uznał, że ma już tę służebność "z mocy zasiedzenia".
- Tylko że tam nie było żadnego zasiedzenia, bo aby do tego doszło Tauron, musiałby być właścicielem urządzeń przesyłowych – zaznacza mecenas Litwin. - Owszem, sąsiadka przeniosła własność swojego słupa i linię na firmę energetyczną, ale podpisu mojego ojca na żadnym podobnym dokumencie nie ma.
Ostatecznie więc sąd zawiesił toczącą się sprawę o ustanowienie służebności, bo najpierw trzeba było ustalić, kto tu jest właścicielem słupa i linii. Tauron jako spadkobierca prawny poprzedniego zakładu energetycznego nie dysponował żadnym dokumentem świadczącym o tym, że firma budowała te urządzenia albo że ktoś im je przekazywał. Tymczasem byli świadkowie na to, że to ojciec pana Litwina sfinansował budowę fragmentu linii energetycznej nad swoją działką.
Sąd uznał więc - wbrew temu, co utrzymywali prawnicy Taurona z dużej wrocławskiej kancelarii – że "nie sposób przypisać firmie dobrej wiary w posiadaniu/korzystaniu z urządzeń przesyłowych na nieruchomości pana Litwina". Urządzenia ta bowiem nigdy nie zostały firmie przekazane. Samo wejście na działkę bez zgody właściciela i podłączenie się do jego słupa tym bardziej nie było wyrazem dobrej woli przedsiębiorstwa. A skoro tak - Tauron nie może uznawać, że służebność mu się należy "przez zasiedzenie", bo przez te wszystkie lata nie był właścicielem ani tego fragmentu linii, ani słupa.
- W sprawie sieci toczyły się dwie sprawy, na pewnym etapie równolegle, i Tauron reprezentowany był przez prawników dwóch znanych kancelarii - mówi mecenas Litwin. - W sprawie o ustanowienie służebności przesyłu i dochodzone zasiedzenie jedna kancelaria przedłożyła bardzo czytelny protokół zdawczo-odbiorczy, na którym nie było podpisu mojego ojca, tylko podpis właścicielki dalszej nieruchomości. Tymczasem w sprawie o przeniesienie własności urządzeń przesyłowych prawnik przeciwnika złożył ten sam protokół, tylko kilkukrotnie przekserowany i zupełnie nieczytelny. Twierdził, że urządzenia przesyłowe zostały tym dokumentem przeniesione na własność zakładu energetycznego. Oczywiście temu zaprzeczyłem, a jakie było jego zdziwienie, gdy do akt trafiła czytelna kopia tego protokołu z tej drugiej sprawy.
Trochę to wszystko trwało, bo dopiero w marcu 2021 Sąd Rejonowy w Oławie zobowiązał Tauron Dystrybucję do nabycia za 1 400 zł od Jarosława Litwina słupa energetycznego oraz linii napowietrznej nad jego działką oraz zapłacenie mu dodatkowo 762 zł za bezumowne korzystanie z nieruchomości przez te wszystkie lata. To wszystko wobec żądania Tauron Dystrybucja, aby roszczenie mec. Litwina zostało oddalone w całości, i że nic mu się nie należy.
W październiku 2022 ten sam sąd wyrokiem ustanowił na rzecz Taurona służebność przesyłu energii na części działki, ale nakazał za to wypłacić jej właścicielowi około 4 tys. zł jako wynagrodzenie za tę służebność. Tauron został też zobowiązany do pokrycia kosztów sądowych w kwocie niemal 7 tys. zł.
Morał z tej sprawy może być taki - jeśli ktoś wchodzi na twoją działkę z pozycji siły, nie zawsze ma do tego prawo. Gdy wielka firma patrzy na ciebie z góry i nie chce ci udostępnić dokumentów - nie zawsze ma rację, a czasem wystarczy postraszyć sądem, aby wszystko uzyskać. Zaś duża kancelaria, dobrze opłacana przez wielką firmę, nie zawsze musi wygrać.
Napisz komentarz
Komentarze