Druhna Mila - pod tym imieniem moją Mamę Emilię Mazur (1921-2003) znała prawie cała Oława i okolice.
Urodziła się w Kohelu Małym, który dziś jest dzielnicą Przemyśla, , ale od trzeciego roku życia mieszkała w Drohobyczu, w mieście Bruno Szulca, gdzie dorastała, chodziła do średniej szkoły handlowej, należała do organizacji harcerskiej.
W 1945 roku wraz mężem, synem, ze swoją mamą i braćmi (ojciec był od 1939 roku na Zachodzie w wojsku, najpierw we Francji, później w Anglii), zostaje wyrzucona z rodzinnego domu. Przez Wrześnię i Kalisz w maju 1946 roku przyjeżdża do Oławy. W 1958 jedzie jako księgowa na pierwszy obóz harcerzy z Oławy w Bieszczady - do Monasterca, zaledwie 90 km od swojego ukochanego Drohobycza, a zarazem nieosiągalnego ze względu na granicę.
W 1960 rozpoczyna pracę w Komendzie Hufca w Oławie jako kwatermistrz Hufca - jest to praca społeczna, ponieważ wynagrodzenie było symboliczne, a przez kilkanaście lat nie pobierała żadnego. Mama z natury była wielkim społecznikiem, przez wiele lat była członkiem komitetu rodzicielskiego w szkole nr 1 i Liceum Ogólnokształcącym w Oławie. Wówczas rola komitetów rodzicielskich była zupełnie inna - zdobywano pieniądze na remont szkoły, na wycieczki dla dzieci i na pomoce naukowe itp. Organizowano festyny, loterie, zabawy... Pamiętam wspaniałą atmosferę i zaangażowanie rodziców w sprawy szkoły.
W latach sześćdziesiątych XX wieku była dwie kadencje radną Miejskiej Rady Narodowej w Oławie. Jednocześnie pracuje w harcerstwie, wspólnie z członkami Komendy Hufca organizuje obozy harcerskie - co roku od kwietnia Mama była już zajęta organizacją obozu.
Harcerze z Oławy najpierw wyjeżdżali na wypoczynek na tereny obecnego województwa dolnośląskiego, potem zielonogórskiego, a od 1968 do Lubiatowa nad morzem. Mama była w trójce instruktorów Komendy Hufca Oława, którzy odkryli dla Oławy miejsce na obóz nad morzem w Lubiatowie.
W najlepszych latach jechały nad polskie morze na 3 turnusy , czyli w sumie blisko 1000 dzieci z Oławy i stąd moje twierdzenie, że Mamę znała cała Oława. Po zakończeniu akcji letniej Mama wraz z członkami Komendy Hufca rozliczała obozy i już jesienią myślała o obozie w następnym roku. W sumie była na 80 obozach harcerskich, a w organizacji ilu uczestniczyła, nie sposób policzyć.
Od kilku lat harcerze z Oławy organizują przekazanie Światła Betlejemskiego władzom i mieszkańcom Oławy, Zawsze jest przed świętami Bożego Narodzenia uroczysta msza święta z tej okazji. Mama przywiązywała do tej uroczystości bardzo dużą wagę - zawsze u nas na świętach musiało palić się światło betlejemskie. Pamiętali o tym harcerze i gdy już nie mogła sama pójść na mszę, zaraz po niej odwiedzili Mamę i przynosili Światło Betlejemskie.
Na początku lat dziewięćdziesiątych na dworze było zimno, akurat byłem u Mamy w domu, gdy ktoś zadzwonił do drzwi. Okazało się, że był to kolega szkolny ksiądz Dominik Orczykowski, który jeździł i szukał byłych drohobyczan, bo powstało we Wrocławiu Towarzystwo Byłych Drohobyczan. Pamiętam, jak Mama po wyjściu księdza długo wspominała lata młodości, zresztą Mama miała dobrą pamięć, często rozmawialiśmy na temat historii. Mój dziadek a Ojciec Mamy był postacią nietuzinkową, brał udział w obronie Lwowa, w słynnych Orlętach Lwowskich, w I i II wojnie światowej. Ja od dziecka wiedziałem, co znaczy data 17 września 1939, co to jest Katyń i Syberia.
Mama brała czynny udział w Towarzystwie Drohobyczan, jeździła na spotkania do Wrocławia, na zjazdy ogólnopolskie w Przemyślu i Częstochowie. Była też na wycieczce w Drohobyczu, ale wróciła rozczarowana - nigdy drugi raz nie chciała tam pojechać. Utrzymywała stałe kontakty ze swoimi koleżankami i kolegami z czasów szkolnych, a wiele z nich poznałem osobiście.
Na początku roku 2002 Mama otrzymuje tytuł "Oławianka Roku 2001", nadany przez Młodzieżową Radę Miasta Oławy. Jest to piękne, że młodzież Oławy podziękowała jej w ten sposób za wieloletnią pracę, za serce, które poświeciła nie tylko harcerzom, ale też dzieciom niezrzeszonym w harcerstwie. Gdy w październiku 2002 roku zaczęła chorować, na stronie internetowej Komendy Hufca ZHP w Oławie pojawił się piękny list o mojej Mamie. Dzielnie znosiła swoją chorobę. Myślami cały czas była przy harcerzach. Pamiętam, że gdy odwiedzali ją w czasie choroby, była zawsze pogodna i chciała dobrze wypaść, żyła organizacją następnego obozu, snuła plany z wyjazdem do Lubiatowa.
Mija 20 lat od śmierci Mamy, a harcerze wciąż Ją pamiętają - często na grobie Mamy widzę znicz z lilijką. Serdecznie dziękujemy. W tym roku minie 55 lat wyjazdów oławskich harcerzy do Lubiatowa. Aby uczcić tę rocznicę, grupa harcerzy z drużyny starszoharcerskiej wybiera się do Lubiatowa na rowerach, a wśród nich... najstarszy prawnuk Druhny Mili - Piotrek.
Syn Leszek z rodziną
Napisz komentarz
Komentarze