O budowie nowego zakładu JELCZA, na co są pieniądze, jest głośno od dawna. O możliwych lokalizacjach i o związanych z tym protestach już pisaliśmy. Gra idzie o dużą stawkę, bo nowy zakład to - jak się mówi nieoficjalnie - dodatkowe zatrudnienie na poziomie ok.500 osób, co razem z obecnymi pracownikami daje nawet 1200 osób. Nikt nie chciałby tego stracić. Trzeba też doliczyć firmy lokalne, które stale współpracują ze Spółką JELCZ. W przypadku wyjście JELCZA z Jelcza-Laskowic, to też byłaby strata.
- Dzisiaj JELCZ jako firma jest w szczególnym momencie, bo wydaje się, że wracają czasy jej świetności - mówi Tomasz Bajsarowicz. - Cały ubiegły tydzień spędziłem na targach zbrojeniowych w Kielcach i miałem przyjemność rozmawiać z takimi koncernami jak Mercedes czy MAN. I wszyscy byli zainteresowani dialogiem z nami. Dzisiaj JELCZ produkuje rocznie 400-500 aut dedykowanych wojsku, natomiast oczekiwania, jakie obecnie stawia wojsko JELCZOWI, to minimum 1000 pojazdów. Dostałem specjalne zadanie od szefa Polskiej Grupy Zbrojeniowej, które sprowadza się do wybudowania nowej fabryki JELCZA i zrobię wszystko, a właściwie już to robimy z panem burmistrzem i sekretarzem gminy, aby ta fabryka powstała w gminie Jelcz-Laskowice. To jest dla mnie absolutnie priorytet. Wiąże się to także z tym, że jestem jelczaninem i trzecim pokoleniem jelczan w firmie JELCZ. Jest życzliwość ze strony miasta, podobnie ze strony PGZ i Huty Stalowa Wola, aby JELCZ został w Jelczu-Laskowicach. JELCZ musi zostać w Jelczu-Laskowicach i kropka. Tylko mówią nam teraz, abyśmy to zrobili, bo rząd ma na to pieniądze.
Bajsarowicz zwraca uwagę na to, że jest wiele miejsc zainteresowanych, aby zakłady były u nich, za czym cały czas lobbują. Czy m się uda? - Dzisiaj w ogóle takiej możliwości nie biorę pod uwagę - mówi nowy członek zarządu JELCZA.
Napisz komentarz
Komentarze