- Osobiście tę dziurę widziałam - potwierdza. - Z jednej strony była mała, z drugiej już rozpryśnięta. Przez drzwi strzelali. I potem całe życie siedzieli w piwnicy, bo Kaziukowa bała się iść na górę. Dziura była jeszcze latach 80. Potem nowi lokatorzy wymienili drzwi. Widziałam, bo czasem chodziłam do sąsiadów. Nie, nic nie mówili. Będę się pytać, jak ja już wiedziałam? Od dziecka w domu i wszędzie, w sklepie ludzie mówili. Nie zapomnę, jak kiedyś do sklepu przyjechał jakiś pan spod Opola, podobno z rodziny, wszedł tam, a wie pan, jak za komuny było, kolejka stała, i pyta o panią Gorgonowa. Mówił, że wie na 100 procent, że ona tu mieszkała. Wtedy jeden z kolejki wyszedł do niego i mówi, wskazując Kaziuka: - O, tu siedzi właściciel, co u niego się to stało. Kaziuk odpowiedział: - Ja nic nie wiem, ja nic nie wiem... Dla złota i pieniędzy ją zamordowali. Rzekomo o majątek poszło. Śmiali się potem ludzie, że córka Kaziuka w futrze po Gorgonowej to jeszcze długie lata chodziła. Starsi ludzie to pewnie więcej wiedzieli. Na taczce ją rzekomo wywozili w nocy. Nawet ktoś w sklepie mówił, że on jechał gdzieś czy szedł i widział, że polną drogą do lasu wywozili, do dołów.
Przez lata Dorota nigdy nikomu tego nie mówiła: - Jak ta wnuczka Gorgonowej powiedziała gdzieś, że chciałaby chociaż świeczkę zapalić na grobie babci, to aż mnie korciło, żeby zadzwonić i powiedzieć, aby tu do nas przyjechała.... Gdybym tylko wiedziała, gdzie zadzwonić.
Z Kaziukami i ich córkami też o tym nie mówiła.
- A daj pan spokój! - reaguje. - Nigdy nie próbowałam o tym z nimi rozmawiać. Ja z nimi dobrze żyję. Co pan?! Ja tam udaję, że nic nie wiem.
Dopiero parę lat temu, gdy gdzieś na Facebooku wyczytała, że pobliski cmentarz żydowski będzie sprzątany, odezwała się: - Ja tam głupia napisała, "to jeszcze odkopcie Gorgonową!".
Od razu odezwała się do niej Iza, ale sprawa przycichła.
To, że Kaziukowie wiele lat mieszkali w piwnicy, bo bali się wchodzić na piętro, powtarzają mi niemal wszyscy we wsi. Dopiero całkiem niedawno, gdy zmarli, a w domu zamieszkała ich córka z mężem, piętro stało się mieszkalne.
- Podejrzewam, że wielu ludzi wie, ale nie chcą mówić - stwierdza Pan z Rowerem. - Może się boją? Moja teściowa usłyszała tę historię od jednej pani. Całe życie Kaziukowie mieszkali w piwnicy. Dopiero jak zmarli, górę wyremontowano. Cała wieś łączyła to z morderstwem. Jakieś ziarenko prawdy w tym musi być.
- Ktoś tam widział, jak wieźli do lasu na taczkach coś zawiniętego, podobnego do ciała - mówi Dorota. - Ale sprawa wyszła dopiero potem, jak się Kaziukowie z sąsiadami pokłócili. I to sąsiadka ich wydała. Przy wódce powiedziała, że zapieprzyli Gorgonową, a potem się pokłócili o złoto, o majątek, o futro. Był tu taki Jasiu. To on miał strzelać. Potem bał się, że go Kaziuk zabije, więc uciekł w Lubelskie.
Nie ma śladu
Czy i kto zabił - nie jest jasne. Czy faktycznie było wiaderko złota, o którym opowiada wieś - nie wiem. U Łazarewicza w książce ktoś opowiada, jak Kaziuk po zniknięciu Gorgonowej zapewniał, że to ona - nie tylko morderczyni, ale i złodziejka - ukradła mu wiaderko ze złotem.
Poznałem kilka wersji zdarzeń i co najmniej dwóch potencjalnych sprawców morderstwa, ale przecież nie ich szukam, tylko Gorgonowej. Tymczasem poza słowami nie ma żadnego dowodu na jej obecność w podoławskiej wsi.
Może dom, w którym mieszkała, należał do niej? Sprawdzam w księgach wieczystych, czy można ustalić właścicieli działki z lat 1945-50. Prezes Sądu Rejonowej w Oławie informuje jednak, że akta nie zawierają dokumentów z tych lat, a sama księga dla tej działki powstała dopiero w latach 60., czyli wtedy, gdy Gorgonowej na pewno już tam nie było.
Gdy zniknęła, ponoć milicja o nią pytała. Sprawdzam więc to, co można sprawdzić. Zamawiam we wrocławskim oddziale Instytutu Pamięci Narodowej wszystkie materiały dotyczące posterunku Milicji Obywatelskiej w tej wsi. Głównie to spisy dowodów prowadzonych spraw, a przy tym mnóstwo nazwisk i adresów. Po wielu godzinach sprawdzania setek stron, zapisanych ręcznie, więc czasem bardzo niewyraźnie, nie odnajduję niczego, co przypominałoby nazwiska Gorgonowa lub Kańska. Z opisu spraw, jakimi zajmowali się wtedy funkcjonariusze w tej miejscowości - głównie kradzieże i rozboje - wynika, że w pierwszych latach po wojnie broń palna była tam łatwo dostępna i niemal w powszechnym użyciu. Gdyby więc ktoś chciał kogoś zamordować strzałem z pistoletu, nie byłoby problemu.
Potwierdza mi to jeden z mieszkańców, z tym że opowiada konkretnie o Kaziuku: - Przyjechał tu stabilizować władzę ludową. Może był w służbach bezpieczeństwa? W każdym razie nosił takie długie skórzane buty i ludzie widzieli, że często miał przy sobie broń. Mówili, że w nocy ciało wnoszone było do lasu, ale milicja nie szukała, bo nikt nie zgłaszał... Kaziuk miał zawsze broń przy sobie, widać że służbową, zawiadywał wsią. Ale czy to prawda z tym morderstwem? Ludzie dopisują sobie różne historie, a potem z tego tworzą jeszcze inne. Legenda żywa, ale nic pewnego nie ma.
Czasem tylko, jak mówi Dorota, jeszcze ktoś we wsi rzuci w odpowiedniej sytuacji, że "zakopią jak Gorgonową i ślad zaginie".
Nie słyszałam
- Ci, co tam teraz mieszkają, są specyficzni - słyszę parę razy od miejscowych.
To o jednej córce Kaziuków - Bożenie. Mieszka teraz z mężem w tym domu, w którym miała zginąć Gorgonowa.
- Tu nikt z nimi nie rozmawia o tym - precyzuje Dorota. - Udają, że nie wiedzą. Ja też bym się z nimi nie odważyła na ten temat rozmawiać, ale jeszcze jak żyła moja mama, w latach 80., to cała wieś o tym gadała.
- O tej rodzinie to... nie daj Panie Boże! W ogóle nie chcę mieć z nimi do czynienia - mówi Pani z Centrum Wsi.
Wiele razy próbuję wejść do tego domu. Kilka dni staram się tam być o różnej porze, ale brama zamknięta, dzwonek przy niej zepsuty, nikt nie reaguje. Nigdy nie ma ani pani Bożeny, ani jej męża. Wreszcie w oławskim sklepie, który prowadzi ich córka, jego udaje mi się spotkać.
Gdy parę lat temu pytał o to samo Cezary Łazarewicz, zbierając materiał do swojej książki, usłyszał od niego:
- Naprawdę mówią, że tutaj mieszkała? Pierwszy raz słyszę.
Dziś zaprzecza stanowczo: - Nie, w tym domu nie mieszkała Gorgonowa. Gdzieś to nazwisko się przewijało, ale ja nie znam dokładnie...
Podaje numer do żony, która - gdy Łazarewicz zbierał materiały do książki- nie chciała rozmawiać, wymawiając się bólem głowy.
Pytam wprost, czy w ich domu mieszkała kiedyś Gorgonowa.
- A wie pan, że ja nie wiem - odpowiada w pierwszym odruchu. - Nie słyszałam o tym.
Po chwili odpowiedź jest bardziej zdecydowana: - Nikt obcy tu nie mieszkał, tylko my. Gdyby ktoś taki był, to na pewno bym wiedziała, bo ja od 1945 roku tu jestem.
Wspomina, że kiedyś coś w internecie rzuciło jej się w oczy z tą Gorgonową, ale nie pamięta szczegółów. Zaprzecza też, aby rodzice przez lata mieszkali w suterenie, bo bali się mieszkać wyżej.
- Normalnie, w mieszkaniu mieszkali - zapewnia.
Druga córka Kaziuków, Władysława, żyje z mężem i synem we wsi obok.
- Gdyby nawet coś podejrzewała, to ona nie powie - sugeruje Były Radny. - Im się powodziło bardzo dobrze, a Kaziuk często mówił, że to pszczółki dodawały mu majątku. Podejrzewać można wielu rzeczy, ale bez dowodów...
Próbuję się z nią skontaktować przez syna. Mówię, że interesuje mnie historia wsi. Prosi, żeby zadzwonić za kilka dni. Gdy to robię, mówi, że mama już ma 80 lat, jest po zawale, źle się czuje i nie zdecydowała się na rozmowę z dziennikarzem. Przez syna przekazuję jednak pytanie o Gorgonową.
Tak, była taka - potwierdza, ale niewiele więcej pamięta.
Napisz komentarz
Komentarze