Wszyscy po wojnie stanęli przed dylematem: czy wracać do Polski? Przeciw powrotowi przemawiał osiągnięty poziom zamożności i nabyte uprawnienia socjalne oraz emerytalne. Za powrotem przemawiał sentyment do ojczyzny i tęsknota za rodzinami.
Emigrantów politycznych wabiła nadzieja, że w nowej polskiej rzeczywistości zajmą lukratywne stanowiska; mamiła tym PRL-owska propaganda. Późniejsze realia okazały się dużo mniej atrakcyjne. Władze francuskie niechętnie zgadzały się na wyjazd, brakowało bowiem siły roboczej, a głównie górników. Zawarto jednak aż cztery porozumienia między rządami Polski i Francji dotyczące wyjazdów, ostatnie w lutym 1948 roku. Szacowano że wróci około 40 000 rodzin, ale wróciło tylko 25 000 tj. około 70 000 osób. W miarę upływu czasu chęć wyjazdu deklarowało coraz mniej rodzin, np. w 1948 roku miało wyjechać 16 000 rodzin, a wyjechało nieco ponad 5 000.
Zderzenie z polską rzeczywistością nie było miłe. Rząd nie dotrzymywał obietnic dotyczących płac, mieszkań i awansu społecznego. Rozpoczęła się inwigilacja tego środowiska pod kątem ewentualnego szpiegostwa, toczyły się śledztwa, zwalniano z ważniejszych stanowisk. W tej sytuacji części emigrantów, która miała francuskie paszporty chciała zaraz wracać, ale brak jest danych, ilu zainteresowanym to się udało.
Jak na tle tej ogólnej sytuacji układało się życie oławskich "Francuzów"?(takie określenie reemigrantów pojawia się nawet w opracowaniach historyków). Należy zaznaczyć że nie przybyli oni do Oławy z własnej woli, lecz na mocy decyzji przygranicznego PUR (Państwowy Urząd Repatriacyjny).
*
Rozpocznę od tragicznej relacji Ryszarda Bronowskiego - mieszkańca z ulicy Oleśnickiej. Obok posesji, w której zamieszkiwał, znajdował się wielorodzinny piętrowy budynek. W jednym z lokali mieszkała kobieta z córką, nazywana przez sąsiadów "Francuzką". Prawie nikt nie znał jej nazwiska, a brzmiało ono Tarnowska. Niczym się nie wyróżniała, była chyba pracownicą fizyczną. Którejś niedzieli wybrała się wraz z kilkunastoma osobami ciężarowym samochodem na jagody. W drodze powrotnej na moście na stawie w Starym Górniku samochód wpadł do wody. Utonęło kilka osób, w tym reemigrantka. Był to głośny w Oławie i powiecie, chyba najtragiczniejszy wypadek w powojennej historii.
Śmierć matki zawsze źle wpływa na życie młodych ludzi - tak było i tym razem. Córka nie potrafiła się odnaleźć w trudnej sytuacji i po pewnym czasie zniknęła sąsiadom z oczu.
*
Za Oławką mieszkała liczna rodzina reemigrantów państwo Kościukowie, małżeństwo z piątką synów. Większość rodziny pracowała w ZNTK. Rodzice Apolonia i Mikołaj oraz synowie: Stefan, Michał, Józef i Ryszard już nie żyją. Wszyscy spoczywają na cmentarzu przy ulicy Zwierzynieckiej w jednym grobowcu. Piąty syn, Stanisław, żyje.
Jeden z rozmówców mojego kolegi Ryszarda Olejnika bardzo pochlebnie wyrażał się o tej rodzinie jako ludziach sympatycznych i rzetelnych.
*
Przy ulicy 3 Maja mieszkała kolejna rodzina - małżeństwo państwa Kujawów.
Michał Kujawa pracował w Jelczańskich Zakładach Samochodowych, był nauczycielem zawodu w szkole przyzakładowej. Był również instruktorem nauki jazdy na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Gdy wyjeżdżał z Francji, spełniał już warunki do otrzymania emerytury i takową otrzymywał w Polsce. Spoczywa również na cmentarzu przy ulicy Zwierzynieckiej.
*
Reemigracyjną rodziną byli też państwo Kuklowie. Ojciec rodziny był górnikiem i po powrocie do Polski początkowo zamieszkał w Wałbrzychu, pracując w tamtejszej kopalni. Później przybył do Oławy, ale jego losów nie udało mi się ustalić.
*
Kilka rodzin reemigrantów mieszkało na tzw. "Piątej dzielnicy".
Ojcowie rodzin pracowali w pobliskiej fabryce papieru, a ich dzieci chodziły do mojej "trójki". Były to rodziny państwa Urbańczyków - małżeństwo z synem, państwa Job - małżeństwo z córką i synem pani Job, czyli Tadeuszem Grzybem. Kolejna rodzina, której nazwiska nie pamiętam - to matka z córką (matka była siostrą pana Urbańczyka) oraz ostatnia już liczna rodzina państwa Kryckich - dziadkowie, rodzice, dwie córeczki i brat ojca.
Panowie Job i Urbańczyk pracowali w biurach fabryki papieru, a pan Krycki na produkcji. W drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku rodzina Urbańczyków i Kryckich wyjechała na Śląsk do miejscowości Poręba.
W rodzinach reemigrantów z V dzielnicy było dwoje moich rówieśników. Syn państwa Urbańczyków, Edward, starszy ode mnie o rok, i córka państwa Job - Emilia. W "trójce" klasy były łączone, więc praktycznie chodziliśmy z Edwardem do tej samej klasy. Edward uczył się bardzo dobrze. Na załączonym zdjęciu stoi z książką - nagrodą. Po ukończeniu szkoły podstawowej i liceum wyjechał wraz z rodzicami na Śląsk.
Dokładnie do tej samej klasy chodziłem z Emilią Job, również bardzo dobrą uczennicą. Jeszcze w czasie pobytu we Francji Emilia zapewne chodziła do polskiej szkoły, bowiem bezbłędnie pisała wszystkie dyktanda. Niedługo po ukończeniu liceum wyszła za mąż za mojego znajomego Jerzego Załęckiego.
Syn pani Job i przyrodni brat Emilii Tadeusz Grzyb, zdolny młody człowiek, imponował mieszkańcom Oławy wspaniałym rowerem przywiezionym z Francji. Na tle składaków z poniemieckich różnych części rowerowych, prezentował się jak peugeot klasy lux na tle syrenek.
Po latach Tadeusz znowu zaimponował, kupując sobie motorower marki Simson i przez długi okres był jedynym w Oławie posiadaczem takiego pojazdu. W tzw. międzyczasie został wiceprezesem "Społem", w oławskim oddziale, co wówczas w społeczności oławskiej było dość eksponowanym stanowiskiem. Będąc nim pomógł kilku rodzinom ze Zwierzyńca (był już jego mieszkańcem), które miały małe dzieci, ułatwiające im zakup pralek, które akurat pojawiły się na rynku. W późniejszym okresie pan Tadeusz Grzyb pracował w JZS.
Senior rodziny Kryckich, z zawodu murarz, pomógł jednej z rodzin mieszkających na Zwierzyńcu w naprawie pieca. W trakcie rozmowy z domownikami wyraźnie powiedział, że żałuje decyzji o powrocie do Polski. Jest to jedyna znana mi opinia na ten temat.
Siostra pana Urbańczyka, Bronisława, pracowała w papierni. Wychowywała kilkuletnią córkę Janinę. W tym czasie poznała mieszkańca Zwierzyńca pana Szewczyka, za którego wyszła za mąż.
A po latach jej ładna córka Janina wyszła z kolei za mąż za Jana Herbę. Pracowała jako nauczycielka. Niestety, dość szybko owdowiała, co bardzo przeżyła.
W Oławie zamieszkiwali również reemigranci o nazwiskach Jaworscy i Jakubowicze, ale nie zdołałem zebrać o nich wiarygodnych wiadomości oprócz tej, że Jaworscy zamieszkiwali na "Piątej dzielnicy", a Jakubowicze w centrum Oławy.
Między "kresowymi" mieszkańcami a reemigrantami nie dochodziło do kłótni. Tylko dzieciaki przez pewien czas prowadziły wojnę - zabawę. Jedni na jednym brzegu Oławy, a drudzy na przeciwnym, obrzucali się różnymi przedmiotami. Spór zakończył się pojednaniem i trwałym pokojem.
Na moment wrócę do Tadeusza Grzyba. W roku 2000 sprowadził on do Polski prochy swojego starszego zmarłego we Francji brata Zenona, który życzył sobie spocząć na zawsze na polskiej ziemi. Tak się stało. Spoczywa na zwierzynieckim cmentarzu obok swojej matki.
Chcę również dodać, że pani Urbańczyk i pan Job bardzo aktywnie uczestniczyli w pracach komitetu rodzicielskiego w Szkole Podstawowej nr 3 na Zwierzyńcu.
Wspominając reemigrantów z Francji nie mogę pominąć innego akcentu bytności francuskiej Polonii w Oławie. Były to co prawda akcenty kilkuminutowe, ale powtarzały się co roku przez kilka lat w połowie ubiegłego wieku.
Działo się tak za sprawą Wyścigu Pokoju, w którym w owym czasie startowała drużyna reprezentująca francuską Polonię. I choć było to około 60 lat temu, to dwaj moi koledzy Ryśkowie: Bronowski i Olejnik, oraz ja, pamiętamy nazwisko najlepszego zawodnika tej ekipy, był to Klabiński (imię niestety uleciało). Wspomniany Edward Urbańczyk bardzo kibicował swoim pobratymcom.
Szanowni czytelnicy, przywołane fakty i epizody z życia oławskich "Francuzów" opierają się wyłącznie na pamięci moich rozmówców i mojej, a ta - jak wiadomo - bywa zawodna.
Jeśli coś przeinaczyłem lub czymś kogoś uraziłem, serdecznie i gorąco przepraszam.
Zygmunt Piskozub
PS. Dziękuję Hani Czarny, Reginie Górniak, Ryszardowi Bronowskiemu i Ryszardowi Olejnikowi za istotną pomoc w przygotowaniu tekstu.
Sulejówek, wrzesień 2020
Napisz komentarz
Komentarze