W ciągu roku powierzchnia muzeum ma się powiększyć o kolejne 3 000 metrów kwadratowych, gdzie powstanie muzeum techniki i eksperymentów motoryzacyjnych. - Tam nastawilibyśmy się bardziej na eksperymenty i szkolenie dzieci oraz młodzieży - mówił Jurczak. - Ta druga część muzeum byłaby więc bardziej edukacyjna.
Zapowiada, że tam właśnie trafiłyby prototypy różnych pojazdów, silników, urządzeń czy niezwykłych narzędzi. Jednym z takich prototypów jest na pewno niesamowity model silnika wirnikowego - parę miesięcy temu Muzeum Motoryzacji Wena w Oławie wzbogaciło się o niecodzienny eksponat. To silnik wirnikowy, a jego wynalazcą był Polak Antoni Maciejczyk z Zabrza. Opatentował go w 1973 roku.
Córka i wnuczek niesamowitego wynalazcy ze Śląska
- Dziadek opracował nad nim już w 1938 roku, czyli przed wojną - mówi jego wnuk Paweł Bykowski. - A w zasadzie miał go wtedy jeszcze tylko w głowie. Wojna przerwała prace.
- Przez wiele lat ten model silnika był w piwnicy domy, w którym mieszkaliśmy w Zabrzu - opowiada Elżbieta Babkowa-Maciejczyk, obecnie mieszkająca w Pradze. - Parę razy go widziałam, nawet wtedy gdy pracował. Oczywiście wtedy nie miałam świadomości, co to jest i jak działa, na dodatek trochę się bałam, aby wszystko nie wyleciało w powietrze, bo hałas był wielki. Ojciec tłumaczył, mi jak to wszystko działa, ale niewiele pamiętam
Był wtedy uruchamiany na zwykły gaz miejski z sieci, a wynalazcza wspominał, że nawet się nie spodziewał, z jaką łatwości przyjdzie mu ten silnik odpalić.
Model plus cała dokumentacja patentowa to wszystko, co zostało po planach stworzenia nowego silnika - wirnikowego.
- Ojciec zawsze miał bardzo dużo pomysłów, jak coś poprawić, ulepszyć - wspomina córka. - A na wielu sprawach się znał. Taki człowiek renesansu.
- W opisie jest, że ten silnik może pracować na gazie, na benzynie, jako silnik wysokoprężny - mówi wnuk wynalazcy. - Dziadek pisał nawet do sekretarza partii, aby udostępnili mu odpowiednie maszyny do zrobienia prototypu. Zapewniał, że w ciągu roku będzie w stanie to zrobić i zamontować gotowy silnik w samochodzie. Nie dali mu jednak dostępu do maszyn. W dokumentach patentowych oprócz wynalazcy jako autor dopisany jest także jego kuzyn Joachim, który pracował z Polskim Związku Motorowym. Być może dopisano go licząc, że wtedy łatwiej będzie podjąć dalsze kroki z wprowadzeniem silnika do produkcji.
- Dziadek bardzo lubił chodzić do Muzeum Technicznego w Pradze - wspomina córka wynalazcy. - I teraz wizyta w Muzeum Motoryzacji Wena przypomniała mi tamte klimaty. Dziadek miał wiele różnych patentów, bo zawsze coś wymyślał. Dam przykład. Szliśmy kiedyś koło szpitala gruźliczego, a ludzie tam na chodnikach krzyczeli do tych siedzących w oknach, bo przecież nie mogli wejść. Ojciec gdy tylko przyszedł domu, od razu powiedział, że przecież można zamontować na słupkach słuchawki, żeby łączność była. Już to planował. Potem pisała o tym jego pomyśle Gazeta Zabrzańska.
Przywiezienie modelu silnika wirnikowego do Weny to była inicjatywa wnuka wynalazcy. Jako depozyt będzie dostępny dla zwiedzających, którzy sami będą mogli poznać tę niezwykłą historię, a być może nawet pokręcić korbką, aby zobaczyć, jak to działa.
Jak ten silnik działa? Nawet pan Leszek miał problemy z rozkminieniem tego wszystkiego
Napisz komentarz
Komentarze