16 września strażnicy gminni chodzili od domu do domu w Starym otoku i Starym Górniku - namawiali do ewakuacji, bo zamknięcie polderu zalewowego Oława-Lipki było coraz bardziej prawdopodobne. Ze Starego Górnika zdecydowało się jedynie 5 osób. Zdecydowana większość nie chciała opuszczać wsi, w tym pani Ania, mieszkająca w tzw. folwarku, która na tyle stanowczo odmawiała, że strażnicy dobrze ją zapamiętali.
Nie lepiej było w Starym Otoku - jedynie kilkanaście osób się ewakuowało, pozostali - mając doświadczenie z poprzednich powodzi - zdecydowało się zostać i chronić swój dobytek.
18 września - gdy droga Oława-Janików już była zamknięta, a polder zalewowy napełniany wodą - do Straży Gminnej przyszedł mieszkaniec Oławy, znający dobrze wieś Stary Górnik i powiedział, że ta starsza pani z folwarku została sama - jej brat zdążył wyjechać przed powodzią - i na pewno wymaga pomocy. Bez tego pani Ania nie da sobie rady.
Strażnicy pojechali przez Brzeg do Bystrzycy, skąd miało być łatwiej dotrzeć do wsi, a prezes OSP Bystrzyca Mariasz Michałowski chciał im pomóc. Gdy jednak przejechali trochę w kierunku wsi, okazało się, że dalej woda jest już za wysoka, nurt za mocny i nie da się dojechać.
- Nie mogliśmy czekać - mówi Stanisław Beśka, szef straży gminnej. - Sytuacja była trochę napięta, a musieliśmy jakoś tam dotrzeć. Wójt uruchomił rolnika z Zabardowic, ale i on ciągnikiem dotarł tylko do pierwszego mostku, bo dalej nurt był za mocny. Musiał zawrócić.
Wtedy o ich problemie usłyszeli Hanna i Grzegorz Szymańscy z Darłowa - rodzeństwo ratowników-ochotników, którzy dzień wcześniej w Lewinie ratowali ludzi, a teraz byli w gminie Oława, na dodatek mieli ze sobą ponton. Nie wahali się ani chwili. Zdecydowali się pomóc. Wsiadłem z nimi, żeby pokazać adres, popłynęliśmy razem. Na podwórku u pani Ani było już z 60-70 cm wody, bo jej dom leży w dole, a woda cały czas się podnosiła.
Mieszkanka folwarku tym razem nie oponowała, wzięła ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy, pieska i popłynęła w stronę Oławy. Gdy dotarli do zalanej szosy, akurat myśliwi z koła łowieckiego przejeżdżali autem terenowym - ratowali zwierzęta z zalewanego polderu - zabrali więc panią Anię poza polder, gdzie już czekał drugi ze strażników gminnych Zbigniew Jakubowicz. Odwieźli mieszkankę folwarku do Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej, skąd na własne życzenia trafiła do znajomych w Oławie.
Już wcześniej strażnicy gminni zorientowali się, że mieszkańcom Starego Otoku - od wczoraj bez normalnego kontaktu ze światem, bo to wieś na środku polderu - trzeba dowieźć najpotrzebniejsze rzeczy, postanowili więc jeszcze raz skorzystać z dobrego serca Hanny i Grzegorza z Darłowa. I z ich pontonu.
- Nie odmówili, choć dzisiaj wracają do Kołobrzegu - mówi Jakubowicz. - To ludzie bardzo oddani sprawie ratownictwa, bohaterscy. Bardzo im dziękujemy.
Zrobili dwa kursy do Starego Otoku, podczas których do rąk mieszkańców trafiło paliwo do agregatów prądotwórczych, które zorganizował wójt Artur Piotrowski. Mieszkańcy otrzymali także żywność, wodery i wodę.
Napisz komentarz
Komentarze