Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
czwartek, 5 grudnia 2024 02:35
Reklama BMM
Reklama
News will be here

Schodząc z podium zrozumiałem, że wygrałem życie

- Czy jestem dumny z tego, co wcześniej robiłem? Na pewno bym tego nie powtórzył i zdecydowanie odradzam komukolwiek. Dumny jestem z medalu, który zdobyłem. Duma rozpierała mnie, gdy wszedłem na najwyższy stopień podium na Mistrzostwach Polski usłyszałem, że "złoty medal wędruje do Oławy, a mistrzostwo do Jakuba Humeniuka". Mam nadzieję, że usłyszę to jeszcze nie raz
Schodząc z podium zrozumiałem, że wygrałem życie
- Czy jestem dumny z tego, co wcześniej robiłem? Na pewno bym tego nie powtórzył i zdecydowanie odradzam komukolwiek. Dumny jestem z medalu, który zdobyłem.

Źródło: arch. JH

Podziel się
Oceń

Mam 34 lata. Od urodzenia mieszkam w Oławie i jestem lokalnym patriotą. Oława zawsze była i jest moim prawdziwym domem. Zawsze podkreślałem, że jestem z Oławy. Nie z Wrocławia, jak często mówili moi koledzy, czy z okolic Wrocławia, tylko z Oławy, chociaż życie tu nie było łatwe, a przynajmniej nie dla takich jak ja. Mam dwie siostry. Starszą, ponad 180 cm wzrostu, i trzy lat młodszą, o 10 cm mniej niż starsza. Mama i tata są średniego wzrostu. Dalsza rodzina zalicza się do tych średnich i wysokich. Tylko ja jestem... taki. Mam 136 cm wzrostu. Dotychczas nikogo takiego w rodzinie nie było. Nigdy nie czułem się niepełnosprawny i nie uważam się za takiego. Przeciwnie, jestem bardzo sprawny i prawie całe swoje życie próbuję to udowodnić, ale... dopiero niedawno zrozumiałem, że to bez sensu i nie tędy droga.

Odkąd zacząłem chodzić do szkoły, wszyscy wytykali mnie palcami. Mówię o tym nie żeby się skarżyć. Już się z tym oswoiłem i mam do tego dystans, co w dużej mierze zawdzięczam mojej dziewczynie Ani, ale jeszcze parę lat temu brak akceptacji i normalnego traktowania przez otoczenie był dla mnie straszny. Praktycznie od dziecka za wszelką cenę szukałem sposobu, by to zmienić i udowodnić, że mogę być kimś.    

W szkole najbardziej lubiłem wf. Zawsze byłem bardzo sprawny fizycznie i dobrze wygimnastykowany. Potrafiłem np. bez wysiłku stać czy chodzić na rekach, co dla innych było problemem. Na wuefie mogłem więc brylować i brylowałem. Czułam wtedy, że patrzą na mnie z podziwem. Że im imponuję. Wszytko jednak kończyło się wraz z dzwonkiem na koniec lekcji. Niska samoocena i strach przed wyzwiskami powodowały, że wolałem być niewidzialny. Pamiętam, jak mama przychodziła z wywiadówki i powtarzała: "Kuba, nauczyciele mówią, że na wuefie to ty jesteś gwiazdą, ale jak tylko lekcja się kończy, znikasz". I tak było. Nie byłem asem w nauce, a to, że mógłbym popełnić jakiś błąd i w ten sposób ściągnąć na siebie jeszcze większą uwagę, powodowało, że wolałem się nie wychylać. I bez tego ciągle i wszędzie słyszałem wyzwiska - mały, karzeł, mutant i tym podobne. Nie tylko w szkole, wszędzie, gdzie się pojawiałem. Dzisiaj takie słowa mnie nie ruszają, ale wtedy... Byłem zły na cały świat, na Boga. Nie raz myślałem, jaki musi być okrutny. Najpierw zrobił ze mnie takiego człowieka, a teraz pozwala innym ze mnie szydzić. Z czasem nasze drogi się rozeszły i wierzyłem już tylko w siebie. 

Bardzo zazdrościłem młodszej siostrze. Zaczęła biegać i odnosić sukcesy. Nie dość, że przynosiła medale, to doceniali ją nawet moi rówieśnicy. Ci sami, którzy ze mnie - tego, który w głębi duszy marzył, by zostać sportowcem i odnosić sukcesy - się śmiali. Tak. To bolało, ale co mogłem zrobić? Nie miałem wtedy nikogo oprócz rodziny mamy, kto byłby dla mnie wsparcie. Mamy, którą bardzo kocham, a ona mnie. Młodzi ludzie potrzebują jednak także potrzebują wsparcia i akceptacji rówieśników.          

 

Nowy cel

 

Pierwsze oznaki depresji pojawiły się kilka lat temu. Starałem się z tym radzić na różne sposoby, o niektórych lepiej zapomnieć, ale momentami było mi wszytko jedno, więc robiłem różne rzeczy. Korzystałem też z pomocy psychologów i to przez jakiś czas działało. W pewnym momencie poczułem jednak, że traktują mnie jak numerek na liście pacjentów na dziś, który trzeba odhaczyć, więc odpuściłem. Cały czas jednak uprawiałem sport i chyba to trzymało mnie przy życiu. Chodziłem też do pracy. Od 17 lat jestem zawodowym spawaczem. W tym fachu krótkie ręce okazały się atutem, a że też to lubię, zostałem cenionym pracownikiem. To jednak tylko praca. Sposób na zarabianie pieniędzy potrzebnych do życia. Nie to było moim marzeniem.

Ostro trenowałem, głównie na siłowni. Podnosiłem ciężary i byłem w tym dobry. W szczycie formy przy moim wzroście i wadze 60 kg podnosiłem 97 kg. Wielu to imponowało. Ja miałem cel, ale znów pojawiło się "ale". Trenerzy i lekarze mi odradzali: "Kuba, nie idź tą drogą, bo uszkodzisz kręgosłup i zostaniesz inwalidą". Tak powtarzali. To było ostatnie, czego chciałem - być ciężarem dla bliskich. Musiałem więc zrezygnować i znów szukać celu, który nie tylko pozwoli mi się wybić, ale da kopa i adrenalinę, której wtedy tak bardzo potrzebowałem, bo depresja nie odpuszczała. 

Zawsze pociągało mnie ryzyko i rzeczy ekstremalne. Nie raz w internecie czytałem o wyczynach Alaina Roberta. To 63-letni Francuz, który zajmujący się wspinaczką górską, ale przede wszystkim wspinaniem się na wieżowce. Miałem polubiony też kanał BNT Marcina Banota, chłopaka ze Śląska, który też wspina się po budynkach. Obaj mi imponowali i byli moimi idolami. Dlaczego? Podziwiałem ich odwagę, chociaż dzisiaj uważam, że to raczej głupota niż odwaga.

Wróciłem zrezygnowany z siłowni, włączyłem komputer i... wyświetlił mi się filmik o tym, jak Marcin Banot wchodzi na most w Toruniu. - Może i ja spróbuję - pomyślałem. Wtedy też, nie wiem dlaczego, przypomniało mi się, że gdy byłem dzieckiem, szedłem z tatą przez Most Grunwaldzki we Wrocławiu, a on powiedział, że kiedyś ktoś na ten most wszedł. Pamiętam, że podniosłem głowę, próbując ogarnąć wzrokiem cały most i stwierdziłem: To niemożliwe. - A jednak - powiedział tato. Nie wiem, dlaczego tego dnia natrafiłem na tamto nagranie Banota. Dlaczego po tylu latach właśnie w tamtej chwili przypomniałem sobie słowa taty, ale to był moment, gdy postanowiłem, że wejdę na Most Grunwaldzki.

 

Zachód zobaczę ze szczytu 

 

Przez dwa tygodnie trenowałem jeszcze intensywniej niż zwykle. Nie dźwiganie ciężarów, a  głównie podciąganie się na rękach. Zacząłem jeździć na ściankę wspinaczkową do Wrocławia. Czułem, że mam problem z chwytem, ale... po kilku tygodniach uznałem, że nawet jeśli spadnę, to z tak dużej wysokości, że po prostu będzie koniec. Nie będę dla nikogo ciężarem. Była to jedyna rzecz, której się obawiałem. Bardzo tego nie chciałem. Nie, nie chciałem się zabić, ale wiedziałem, że to może się tak skończyć. Był maj 2022 roku. Pojechałem do Wrocławia pociągiem. Z dworca taksówką na Most Grunwaldzki. Poprosiłem taksówkarza, żeby na mnie poczekał, a jeżeli spadnę, to żeby zadzwonił do mojej mamy. Zostawiłem mu telefonu, plecak i pieniądze. Nie zadawał żadnych pytań. To był Ukrainiec, słabo mówił po polsku, więc nie wiem, ile zrozumiał, ale kiwał głową i przytakiwał. Było przed zachodem słońca. Stojąc na środku przed najniższym przęsłem mostu pomyślałem, że zachód zobaczę już ze szczytu. Obok przechodzili ludzie. Widzieli, jak zaczynam się wspinać. Nikt nie reagował, a przynajmniej tak mi się wtedy wydawało. Pokonałem pierwsze przęsła i nie mogłem uwierzyć, że daję radę. Adrenalina tak zaczęła we mnie buzować, że nawet nie wiem, jak znalazłem się na szczycie i pewnie gdyby nie nagranie z kamery, którą miałem na czole, sam bym w to nie uwierzył. Nie da się opisać tego, co poczułem, gdy stanąłem na szczycie. Przez głowę przeleciała mi  myśl: - To jest to! Gdy zacząłem schodzić, podpłynęła łódka WOPR i usłyszałem zbliżające się na sygnale samochody. Już na szczycie usłyszałem pierwsze syreny, ale wtedy nie przyszło mi do głowy, że to z mojego powodu. Dopiero gdy zobaczyłem WOPR, pogotowie, straż i policję, jadące w  kierunku mostu, zrozumiałem, że jestem ich celem. Przestraszyłem się i zacząłem schodzić jeszcze szybciej. Wtedy dotarło do mnie, że przecież mogłem spaść na kogoś i zrobić krzywdę nie sobie. To byłoby najgorsze. Byłem gotowy ponieść konsekwencje. Zszedłem i czekałem. Samochody na sygnałach wjechały na most, ale ku mojemu zdziwieniu pojechały dalej. Chwilę później obok mnie przebiegli policjanci z zadartymi głowami. Nie wiedzieli, że to mnie szukają. Stchórzyłem i uznałem, że to szansa na ucieczkę. Wsiadłem do taksówki. Zgodnie z obietnicą, gość na mnie czekał. Wróciłem do domu. Adrenalina trzymała mnie nie dzień czy dwa, ale dwa tygodnie. Ręce mi się trzęsły za każdym razem, gdy pomyślałem o tym, co zrobiłem. Szukając uznania powiedziałem o tym mamie. Mówiłem, że znalazłem swój cel. Do dzisiaj pamiętam jej spojrzenie. Przerażenie i żal w oczach. - Nie przyszło ci do głowy, że jak się zabijesz, to zrobisz mi wielką krzywdę - zapytała i wyszła. Było mi żal. Nie chciałem jej krzywdzić, ale potrzeba adrenaliny okazała się większa. Dwa tygodnie później wszedłem na most przez Odrę w Oławie. Stojąc na nim zobaczyłem komin kotłowni przy ul. Rybackiej i wiedziałem, że on będzie następny, ale muszę się do tego inaczej przygotować. Nigdy wcześniej nie wchodziłem tak wysoko, 60 metrów po pionowo umocowanej drabinie, i to bez zatrzymywania. Chciałem tam wejść jak najszybciej, żeby mnie nikt nie zauważył, by uniknąć problemów z prawem. Aby dobrze się przygotować, wyspawałem sobie drabinkę długości 3 metrów do trenowania w domu. Raz spadłem. Długo analizowałem dlaczego, ale nie zrezygnowałem z planu. Po dwóch tygodniach trenowania uznałem, że jestem gotowy. I tym razem się udało, a że był wieczór, to nikt mnie ne zauważył. Widok z góry był niesamowity, a emocje takie, jakich oczekiwałem, więc... kontynuowałem to szaleństwo. Później były kolejne mniejsze budynki w Oławie, jupitery przy torach, anteny, Most Zwierzyniecki we Wrocławiu. Próbowałem jeszcze kilka razy rozmawiać o tym z mamą, ale mnie ignorowała, a że zawsze byłem bardzo uparty... Nie sposób było mnie przekonać, że nie tędy droga.

Niektórymi wspinaczkami chwaliłem się na swoim profilu w mediach społecznościowych. Część znajomych wiedziała ode mnie, co robię. Komentarze były różne. Imponowało mi, gdy słyszałem, że super, jesteś zajeb... Nie skończę, bo w gazecie chyba nie wolno przeklinać. To wszystko sprawiało, że czułem się wyjątkowy. Duma mnie rozpierała, gdy jeden z kolegów napisał o mnie "oławski BNT". Tych, którym to się podobało, było jednak niewielu. Większość podchodziła do tego z dystansem. Niektórzy nie chcieli nawet słuchać i sugerowali, że to szczyt głupoty. Coraz częściej zacząłem się nad tym zastanawiać. Wtedy też poznałem Anię. Od razu mi się spodobała i wzajemnie, ale jednocześnie zacząłem się przygotowywać do kolejnego obiektu. Po moście i kominie szukałem czegoś w Oławie, co sprawi mi wyjątkową trudność i da satysfakcję. Pomyślałem o Galerii Oławskiej. Fakt, nie jest wysoka, ale jest wyjątkowo gładka. Jest tam praktycznie tylko jedno miejsce, po którym mogłem się wspiąć. Tak, to był mega głupi pomysł, ale potrzeba realizacji tego celu była silniejsza ode mnie. Przygotowywałem się kilka miesięcy i ćwiczyłem na specjalnie przygotowanym sprzęcie, zgodnie ze swoją dewizą, że "im więcej potu na treningu, tym mniej krwi na zawodach". Miałem tak opuchnięte palce i stopy, że początkowo w pracy nie mogłem wykonywać podstawowych czynności. Zerwałem też kontakt z Anią. Nie wiedziałem, jak to się skończy, a nie chciałem jej narażać na jakiekolwiek przykrości. Jednocześnie postanowiłem, że galeria będzie ostatnia. Więcej wspinaczek nie będzie. Bo albo to, albo miłość. 

 

Czekałem, aż zamkną sklepy, żeby było mniej ludzi w pobliżu. Adrenalina i stres narastały. Nawet nie zorientowałem się, co i jak, gdy byłem już na dachu. Nikt nie widział, jak zaczynałem wchodzić, a że już zmierzchało, to wyżej byłem mniej widoczny. Wiedziałem, że na górze jest taras i siłownia. Chciałem się tam dostać, żeby wyjść z budynku, ale - jak się okazało - nie przewidziałem wszystkich okoliczności. To była moja pierwsza wspinaczka zakończona aresztowaniem przez policję na miejscu zdarzenia, ale nie pierwsza kara. Kilka tygodni po tym, gdy wszedłem na Most Grunwaldzi i wydawało mi się, że uciekłem, otrzymałem wezwanie do sądu. Oprócz ostrej reprymendy od sędzi dostałem karę grzywny i zakaz publikowania filmu z tej wspinaczki. Wejście na  Galerię Oławską też zakończyło się mandatem i wpisem do policyjnych akt. Podczas przesłuchania policjantka zapytała mnie, czy zdaję sobie sprawę z tego, jak to się mogło skończyć. Wtedy racjonalnie pomyślałem o moich bliskich i o Ani. I dzisiaj dziękuję Bogu, że nasze relacje wróciły, co też jest zasługą Ani, że tylko tak to się skończyło. Wychodząc z komisariatu wiedziałem, że to definitywny koniec tego szaleństwa i jeżeli chcę rozpocząć nowy rozdział, życia muszę odbyć szczerą rozmowę.

 

Tego nie można zmarnować

 

Skończyłem się spowiadać, a Ania: - Kuba, ale ty nie możesz tego zmarnować. Nie takiej reakcji się spodziewałem. Szybko jednak wyjaśniła, że chodzi o moją kondycję i umiejętności.  - Zacznij trenować wspinaczkę na ściankach - dodała. Nie chciałem jej sprawić przykrości, więc powstrzymałem się od komentarza. No bo gdzie w tym adrenalina? - pomyślałem, a ona zaczęła snuć wizje o pokonywaniu kolejnych wyzwań, zdobywaniu tytułów.  Uznałem, że to może jednak nie takie głupie i spróbuję. Już na pierwszym treningu podszedł do mnie trener i zapytał, jak długo trenuję, bo widzi, że jestem bardzo sprawny. Nie mógł uwierzyć, że to mój pierwszy raz na takiej ściance. Ania uznała, że skoro tak, to powinienem wziąć udział w jakichś zawodach, żeby mieć cel i trenować. Ona jest z Warszawy, więc zabrała mnie na trening do Makaku - to profesjonalny i jeden z największych obiektów wspinaczkowych w Polsce. Mają tam ścianki o wysokości 18 metrów. Popatrzyłem na ludzi, którzy tam trenowali,  na to, jak się męczą, angażują i pomyślałem: - Ok, ja też spróbuję. Chęci dodał manager obiektu, który podszedł do nas niespodziewanie i mówi, że fajnie nas tu widzieć i że takie niepełnosprawne osoby jak my chcą się angażować. Skomentował też mój wygląd, mówiąc że mam dobre podłoże do tego, by trenować wspinaczkę. To było coś zupełnie innego. Do tej pory słyszałem głównie obraźliwe komentarze na temat mojego wyglądu.  

Trening okazał się dość wyczerpujący i przyniósł mi dużo satysfakcji. Byłem do tego dość sceptycznie nastawiony, ale miło się zaskoczyłem. W przebieralni niespodziewanie podeszła do mnie kobieta. Przedstawiła się. Anna Radziejewska z Polskiego Związku Alpinistycznego. Okazało się, że jest tzw. "łowcą talentów". Powiedziała, że obserwuje mnie, odkąd tu przyszliśmy. Jest pod ogromnym wrażeniem mojej sprawności i chciałaby, abym wziął udział w mistrzostwach w parawspinaczce, które odbędą się w Warszawie za trzy tygodnie. Najpierw pomyślałem, że to jakiś żart. Że ktoś chce mi zrobić kawał. Po chwili dotarło do mnie, że ona mówi poważnie. 



Napisz komentarz

Komentarze

Gość 04.12.2024 18:23
Brawo mistrzu.Wygrałeś życie.To największy sukces jaki można osiągnąć.

Gość 04.12.2024 16:55
Wygrałeś życie.

kolega 02.12.2024 14:00
Nie lubiłeś i często nie chodziłeś i uciekaliśmy z lekcji wf. Po co tak ściemniasz?

mgid.com, 649292, DIRECT, d4c29acad76ce94f
lijit.com, 349013, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b
lijit.com, 349013-eb, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b
openx.com, 538959099, RESELLER, 6a698e2ec38604c6
appnexus.com, 1019, RESELLER, f5ab79cb980f11d1
improvedigital.com, 1944, RESELLER
pubmatic.com, 161673, RESELLER, 5d62403b186f2ace
admanmedia.com, 925, RESELLER
smartadserver.com, 3713, RESELLER
openx.com, 540866936, RESELLER, 6a698e2ec38604c6
adform.com, 2671, RESELLER
yahoo.com, 59674, RESELLER, e1a5b5b6e3255540
smaato.com, 1100042823, RESELLER, 07bcf65f187117b4
yahoo.com, 58935, RESELLER, e1a5b5b6e3255540
triplelift.com, 11656, RESELLER, 6c33edb13117fd86
pubmatic.com, 158481, RESELLER, 5d62403b186f2ace
smartadserver.com, 3713, RESELLER, 060d053dcf45cbf3
appnexus.com, 15349, RESELLER, f5ab79cb980f11d1
zeta.com, 757, RESELLER
rubiconproject.com, 9655, RESELLER, 0bfd66d529a55807
Xapads.com, 145030, RESELLER
google.com, pub-3990748024667386, DIRECT, f08c47fec0942fa0
Pubmatic.com, 162882, RESELLER, 5d62403b186f2ace
video.unrulymedia.com, 524101463, RESELLER, 29bc7d05d309e1bc
lijit.com, 224984, DIRECT, fafdf38b16bf6b2b
Pubmatic.com, 163319, RESELLER, 5d62403b186f2ace
adyoulike.com, c1cb20fa2bbc39a8f2ec564ac0c157f7, DIRECT
adyoulike.com, a15d06368952401cd3310203631cb18b, RESELLER
rubiconproject.com, 20736, RESELLER, 0bfd66d529a55807
pubmatic.com, 160925, RESELLER, 5d62403b186f2ace
onetag.com, 7a07370227fc000, RESELLER
lijit.com, 408376, RESELLER, fafdf38b16bf6b2b
spotim.market, sp_AYL2022, RESELLER, 077e5f709d15bdbb
smartadserver.com, 4144, RESELLER
nativo.com, 5848, RESELLER, 59521ca7cc5e9fee
smartadserver.com, 4577, RESELLER, 060d053dcf45cbf3
appnexus.com, 13099, RESELLER
pubmatic.com, 161593, RESELLER, 5d62403b186f2ace
rubiconproject.com, 11006, RESELLER, 0bfd66d529a55807
onetag.com, 7cd9d7c7c13ff36, DIRECT
ssp.e-volution.ai, AJxF6R4a9M6CaTvK, RESELLER
rubiconproject.com, 16824, RESELLER, 0bfd66d529a55807
adform.com, 2664, RESELLER, 9f5210a2f0999e32
appnexus.com, 11879, RESELLER, f5ab79cb980f11d1
appnexus.com, 15825, RESELLER, f5ab79cb980f11d1
smartadserver.com, 1247, RESELLER, 060d053dcf45cbf3
smaato.com, 1100056735, DIRECT, 07bcf65f187117b4
smaato.com, 1100004890, DIRECT, 07bcf65f187117b4
rubiconproject.com, 24600, RESELLER, 0bfd66d529a55807
sharethrough.com, iBAzay96, RESELLER, d53b998a7bd4ecd2
pubmatic.com, 156177, RESELLER, 5d62403b186f2ace
pubmatic.com, 161674, RESELLER, 5d62403b186f2ace
insticator.com,15188195-e4cc-40b1-98f1-d6390cc63cbb,RESELLER,b3511ffcafb23a32
rubiconproject.com,17062,RESELLER,0bfd66d529a55807
video.unrulymedia.com,136898039,RESELLER
sharethrough.com,Q9IzHdvp,DIRECT,d53b998a7bd4ecd2
pubmatic.com,95054,DIRECT,5d62403b186f2ace
lijit.com,257618,RESELLER,fafdf38b16bf6b2b

 

KOMENTARZE
Reklama
NAPISZ DO NAS!

Jeśli masz interesujący temat, który możemy poruszyć lub byłeś(aś) świadkiem ważnego zdarzenia - napisz do nas. Podaj w treści swój adres e-mail lub numer telefonu. Jeżeli formularz Ci nie wystarcza - skontaktuj się z nami.

Reklama
Reklama