Andrzej Gancarski jeździ na wózku inwalidzkim od lat. Wózek, jak mówi, to jego nogi. Bez niego nie może funkcjonować. - Odmawiając mi wstępu gdziekolwiek, to tak, jakby komuś innemu kazano zostawić nogi przed wejściem - tłumaczy.
14 grudnia wybrał się do jednego ze sklepów meblowych w Jelczu-Laskowicach. Chciał kupić wersalkę. Miał już wybrany model i wiedział, że w tym sklepie jest ona dostępna, chciał jednak sprawdzić jej twardość i to, z jakiego materiału jest zrobiona, bo były to dla niego kluczowe sprawy. Wjechał do sklepu i - jak twierdzi - usłyszał od sprzedawczyni, że z wózkami nie można.
- Zacząłem tłumaczyć o co chodzi, ale zamiast zrozumienia, pani zaczęła krzyczeć, była nieuprzejma, pozbawiona empatii, a argumentując to, dlaczego nie chce mnie wpuścić do sklepu, powiedziała, że mogę uszkodzić wózkiem meble, i że takie sytuacje już były - opowiada pan Andrzej nie kryjąc zdziwienia zaistniałą sytuację. - Tłumaczyłem, że przecież jestem dorosły i odpowiedzialny, więc gdybym nawet coś uszkodził, to przecież bym za to zapłacił, ale sprzedawczyni miała swoje racje i żadne argumenty do niej nie docierały. Uznałem, że dalsza dyskusja nie ma sensu.
Zdaniem pana Andrzeja takie zachowanie to jawny brak świadomości i zrozumienia wobec potrzeb osób z niepełnosprawnością. Mimo upływu lat, zmiany przepisów i publicznych dyskusji o eliminacji uprzedzeń, rzeczywistość wciąż pozostawia wiele do życzenia. Ma nadzieję, że nagłośnienie tej sprawy będzie impulsem do zmiany podejścia do drugiego człowieka nie tylko dla właścicieli tego sklepu, ale też innych, bo takie zachowanie to jawna dyskryminacja. Panu Andrzejowi tym bardziej trudno zrozumieć sytuację, bo jako prezes fundacji Biznes Bez Barier na co dzień pomaga w dostosowaniu miejsc publicznych dla osób ze szczególnymi potrzebami. Sądził, że w czasach, gdy tak dużo mówi się o dostępności i widzi się wiele działań w tym kierunku w mediach, nie przypuszczał, że może go spotkać coś takiego.
Jak się okazuje, nie tylko jego. Na drzwiach tego samego sklepu meblowego wisi tabliczka - zakaz wprowadzania wózków.
- Taki zakaz jest nie tylko absurdem, ale to niezgodne z prawem - zwraca uwagę pan Andrzej, dlatego też o całym zajściu poinformował również rzecznika praw obywatelskich.
- Czuję się głęboko urażony - czytamy w piśmie, które napisał. - Odmowa wstępu do sklepu narusza moje prawo do równego traktowania, które jest gwarantowane przez Konstytucję RP oraz ustawy chroniące osoby z niepełnosprawnością. Proszę Pana Rzecznika o podjęcie działań w tej sprawie, w tym: 1. Wyjaśnienie sytuacji ze sklepem i ewentualne podjęcie kroków prawnych przeciwko takiej formie dyskryminacji. 2. Zwrócenie uwagi na konieczność usunięcia dyskryminujących znaków oraz edukację pracowników sklepu w zakresie obsługi osób z niepełnosprawnością.
Odpowiedzi od rzecznika jeszcze nie otrzymał. Tymczasem pani Grażyna, właścicielka sklepu meblowego w Jelczu-Laskowicach, w rozmowie z nami nie ma sobie nic do zarzucenia. Mówi, że to ona obsługiwała niepełnosprawnego mężczyznę na wózku i jej zdaniem do żadnej dyskryminacji nie doszło. Potwierdza, że nie pozwoliła mu wjechać wózkiem do sklepu, bo jest tam za mało miejsca, by osoby na wózkach czy z wózkami mogły po nim spacerować. Niektórzy kliencie - jak twierdzi - nie szanują towaru, a ona musi o niego dbać.
- Owszem, ten pan nie mógł jeździć po sklepie, ale zaproponowałam, że mu doradzę, jeżeli powie, co chce kupić - tłumaczy i dodaje, że to nie ona była niegrzeczna, tylko osoby, które przyszły z tym panem. - Naskoczyli na mnie i bardzo mi się to nie podobało, a pracuję w tej branży ponad 50 lat i nie pozwolę sobie na takie traktowanie.
Właścicielka sklepu nie ma zamiaru wprowadzania zmian w prowadzeniu sklepu. Zapowiedziała, że nie zlikwiduje tabliczki z zakazem wchodzenia z wózkami dla dzieci, bo - jak twierdzi - niektórzy przychodzą do sklepu tylko po to, żeby sobie pospacerować, "a sklep to nie miejsce na spacery z wózkami".
- Jeżeli ktoś chce zrobić zakupy albo coś pooglądać, to może wprowadzić wózek do sklepu ale... musi go zostawić przy drzwiach - mówi.
Tak nie można
Ten problem poruszany był w mediach niejednokrotnie. Miedzy innymi na portalu Gazeta Prawna, gdzie czytamy, że sprzedawca nie ma prawa selekcjonować klientów i zakazywać wstępu z wózkami dziecięcymi. Zdaniem prawnika dra Mariusza Bidzińskiego odmowa wstępu do lokalu usługowego ze względu na takie czynniki jak płeć, rasa, niepełnosprawność, czy posiadanie dziecka lub wózka dziecięcego wydaje się nie mieć uzasadnienia w przepisach prawa. Przez odmowę wykonania świadczenia należy rozumieć również selekcjonowanie klientów. - Linia orzecznicza sądów jest dość zgodna w poglądzie, że wyproszenie z lokalu lub zakaz wstępu do niego określonych grup podmiotów stanowi naruszenie podstawowego dobra osobistego człowieka, jakim jest godność - tłumaczy prawnik. - Znane są także przypadki, w których odmowa świadczenia usług danej osobie czy odmowa wejścia na teren lokalu usługowego kończyły się wyrokami zasądzającymi zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych osoby, której odmówiono wstępu do lokalu
Prawnik dodaje, że podobnym praktykom ma przeciwdziałać także tzw. ustawa o równym traktowaniu, zabraniająca dyskryminacji ze względu na płeć, rasę, pochodzenie etniczne, narodowość, religię, wyznanie, światopogląd, niepełnosprawność, wiek lub orientację seksualną. Co więcej - każdy, wobec którego naruszono zasadę równego traktowania, ma prawo dochodzić odszkodowania.
Napisz komentarz
Komentarze