Dwa dni temu napisała do nas list z prośbą o pomoc. - Wpadłam na Państwa stronę na FB przypadkowo i pomyślałam, że chyba jesteście najbardziej poinformowani o tym, co się dzieje w okolicy.
Eliza Janowska jest z Warszawy jest genealogiem amatorem i bada historię swojej rodziny.
- Przez wiele lat poszukiwałam miejsca pochówku mojego wujka Jerzego Janowskiego - opisuje. - I udało się. Został pochowany na cmentarzu w Oławie. Niestety, nie wiem, kto go pochował. Jerzy to fascynująca postać, esperantysta, harcerz, erudyta. Został ujęty w publikacji pana Krupskiego dotyczących kresowiaków oławskich. Poszukuję kogoś, kto znał Jerzego, kto opowie mi o ostatnich latach życia wuja.
Oto, co udało jej się ustalić do tej pory. Jerzy Janowski urodził się w 1919 roku we Lwowie. Był synem Walerii z Gallów Janowskiej i Bronisława Janowskiego.
- Był wychowywany w domu otwartym - jak mówi, pani Eliza. - Waleria była fotografem, miała dwa zakłady, właśnie w Limanowej i Białej (teraz to Bielsko-Biała). Urządzała w swoim domu prywatki dla młodzieży, spotkania, a jego nazywała Niuniusiem. Wujek był bardzo związany z matką, świadczą o tym kartki wysyłane do rodziny, a podpisane "Jerzy i Mamusia".
Wkrótce potem cała rodzina przeprowadziła się w rodzinne strony jego matki Walerii, czyli do Limanowej. Po śmierci najbliższej rodziny, a zwłaszcza mamy, z którą był bardzo związany (mieszkał z nią, z babcią i dwiema siostrami matki), sprzedał wszystko i wyprowadził się do Oławy. Rodzina szacuje, że były to lata 80. lub początek 90. W Oławie Jerzy spędził resztę życia.
- Bardzo mi zależy, aby dowiedzieć się czegoś o ostatnich latach życia Jerzego - mówi pani Eliza. - Wiem, że miał dość dużą rodzinę, ale wojna sprawiła, że jej członkowie zostali rozsiani po całej Polsce i kontakt stopniowo się zacierał. Domyślam się, że Jerzy był samotny, a kawałek dalej we Wrocławiu mieszkała dość spora część rodziny i wzajemnie o sobie nie wiedzieli. Jerzy był niesamowitym człowiekiem, z pasją, szerokimi zainteresowaniami, był harcerzem, chodził po górach. Był przyrodnim bratem mojego ojca, dużo od niego starszym.
Jak się żali pani Eliza, w urzędach i instytucjach publicznych nie sposób się czegoś dowiedzieć oficjalnie, bo RODO. Gdy jednak zamieściliśmy informację o poszukiwaniach na naszym portalu TuOlawa.pl, rozwiązał się worek z wiadomościami.
- Bywał w Szkole Podstawowej nr 5 na akademiach - mówi pani Anna Merunowicz. - Zapraszała go na nie pani dyrektor Janina Warowa, często przesiadywał u niej w gabinecie. Był pogodny, szarmancki. Przez jakiś czas jadał obiady w szkolnej stołówce. Wydaje mi się, że był wtedy samotny, bez rodziny. Musiał wtedy mieszkać gdzieś niedaleko szkoły. A poznałam go z tego zdjęcia z harcerzami.
W Oławie pan Jerzy mieszkał w bloku przy ul. Kasprowicza.
- Witam pani Elizo, byłam uczennicą prof. Janowskiego, uczył mnie biologii, uprawy roślin w Liceum Zawodowym w Jakubowicach koło Oławy - opisuje pani Alicja Zająć (z domu Stanasiuk), to bardzo ciekawa i barwna postać, z poczuciem humoru, doskonały pedagog i miły człowiek. Ostatnio pan Profesor był na zjeździe w tej szkole w 1999 r. Od wielu lat poruszał się z laseczką, życzę powodzenia w poszukiwaniach.
- W ostatnich latach życia często odwiedzał go mój wujek, niestety nieżyjący już Edmund Dądziak - napisała do nas Halina Luch. - Pomagał Panu Jerzemu podczas załatwiania spraw urzędowych. Wiem, że Pan Jerzy miał coś wspólnego z Bankiem Spółdzielczym, był chyba w Zarządzie SKO. Był też chyba związany ze szkołą w Jakubowicach, utrzymywał kontakty z harcerzami z drużyny harcerskiej ze Lwowa, w której działał przed wojną. Kilka razy z nim osobiście rozmawiałam o harcerstwie. Przekazał mi wykonane rysunki twórców harcerstwa i skautingu - do dzisiaj wiszą w siedzibie hufca. Rzeczywiście był wspaniałym erudytą. Szkoda, że mój wujek nie żyje - ponieważ często go odwiedzał, może by przekazał więcej informacji. Wiem, że dużo ze sobą rozmawiali, wymieniali się literaturą, czasopismami. Pan Jerzy do końca życia był osoba kontaktową i aktywną. Często przyjeżdżał do niego pan Jan.
Tę informację potwierdziłem w innym źródle. To właśnie pan Jan urządził Jerzemu Janowskiemu pogrzeb i do dziś opiekuje się grobem. I to w zasadzie wszystko, co mogę na ten temat napisać. Skontaktowałem się z nim, ale nie chciał się ze mną spotkać, nie był zainteresowany rozmową, nie chciał, aby podawać jego numer pani Elizie Janowskiej, nie chciał także, aby podawać jego nazwisko w gazecie. Powiedział mi tylko, że nie zna żadnej rodziny Janowskich ani w Oławie, ani w Warszawie. Przyznał, że to on zorganizował pogrzeb wujka pani Elizy, opłacił grób i się nim opiekuje, ale nie odpowiedział na pytanie, czy on sam jest jego rodziną. Inna osoba z rodziny pana Jana powiedziała mi, że oni byli taką rodziną "przyszywaną", ale... bez szczegółów. Z krótkiej rozmowy telefonicznej, jaką miałem okazję odbyć z panem Janem, zanim ją zakończył, wywnioskowałem, że pod koniec życia wujek pani Elizy nie miał w Oławie rodziny, żył samotnie. I tyle. Jedyne, na co się zgodził, to tyle, że mogę mu podać numer telefonu do pani Elizy, ale czy z niego, skorzysta?
- Zobaczymy - mówi pani Eliza. - Nie będę nalegała, nie chcę niepokoić pana Jana. Zależy mi jedynie na wspomnieniach i bardzo cieszy mnie to, że ludzie dobrze wspominają Jerzego, że miał dobre życie.
Jerzy Kamiński
*
Jeśli ktoś miałby jakieś wspomnienia dotyczącego Jerzego Janowskiego, prosimy kierować je na adres [email protected] - przekażemy pani Elizie. Można też kontaktować się z redakcją pod numerem 605 996 556.
Napisz komentarz
Komentarze