Podczas posiedzeń Rady Miejskiej temat był poruszany wielokrotnie. Dotychczas nie usłyszeliśmy jednak konkretów. Burmistrz Piotr Stajszczyk najpierw mówił, że zlecił prezesowi Przychodni Rejonowo-Specjalistycznej sporządzenie analizy prawnej, która miała potwierdzić, czy taki punkt dofinansowany przez gminę w ogóle można by było otworzyć. Gdy okazało się, że nie będzie to takie proste, zaprosił na spotkanie właścicieli prywatnych ośrodków zdrowia, ale... przyszedł tylko jeden i nie wyraził zainteresowania, aby prowadzić nocną i świąteczną pomoc medyczną przy wsparciu samorządu. Nieco tajemniczo wybrzmiała też informacja o spotkaniu, zainicjowanym przez Tomasza Rygielskiego i Krzysztofa Skrzydłowskiego z "Nowej Generacji", w którym miał uczestniczyć "ekspert", znający temat i mogący w bliżej nieokreślony sposób pomóc w otworzeniu zapowiadanego punktu. A przynajmniej takie słyszeliśmy zapowiedzi.
Poprosiliśmy burmistrza Piotra Stajszczyka, by przekazał nam więcej szczegółów na ten temat.
- Faktem jest, że są aspekty prawne, które uniemożliwiają pewne działania - stwierdził. - Nocna i świąteczna pomoc medyczna to usługa finansowana z Narodowego Funduszu Zdrowia i może działać tylko przy szpitalach powiatowych. Wyjątkiem są powiaty, w których szpitala nie ma, ale to nie jest nasza sytuacja. U nas ta odległość do szpitala jest niewielka, dlatego nie ma takiej możliwości, abyśmy otrzymali jakiekolwiek dofinansowanie z NFZ na utworzenie takiego punktu w Jelczu-Laskowicach. W moich wypowiedział faktycznie brakowało konkretów, ponieważ wciąż ich nie mam. Tak jak mówiłem na sesji, odpowiadając na pytania radnego Krzysztofa Skrzydłowskiego, gdy tylko będę mógł przekazać coś więcej, od razu to zrobię. Zaprosiłem na spotkanie prywatne podmioty medyczne, ale żaden nie był zainteresowany prowadzeniem dyżurów. Oczywiście propozycja polegała na tym, że gmina to dofinansuje, ale problem nie dotyczył tutaj pieniędzy. Po prostu brakuje lekarzy. Kadra lekarska jest już w wieku, w którym niekoniecznie chce sobie dokładać pracy. Mają na tyle dużo obowiązków, że nie chcą się dodatkowo obciążać weekendami. Znalezienie młodych lekarzy jest bardzo trudne, o czym przekonują zarówno jednostki szpitalne jak i POZ. W naszej gminie widzimy to chociażby w Minkowicach. Kolejną sprawą jest ten aspekt prawny i odpowiedź na pytanie, czy gmina w ogóle może takie dyżury finansować. Oczekuję tu jeszcze na opinię radcy prawnego, ale mogę powiedzieć, że uczestniczyłem w spotkaniu, które zainicjowali radni Tomasz Rygielski, Krzysztof Skrzydłowski i Łukasz Dudkowski. Wziął w nim udział także człowiek, który zajmuje się rekrutacją lekarzy, między innymi do takich miejsc jak nocna i świąteczna pomoc medyczna. Podczas naszej rozmowy wybrzmiało, że nie spotkał się jeszcze z takim pomysłem, jaki my chcielibyśmy zrealizować, czyli bezpośrednim dofinansowaniem dyżurów przez samorząd.
- Czy to spotkanie było w jakimś stopniu przełomowe? Czy pokazało ewentualne rozwiązanie albo zbliżyło jakkolwiek do jego znalezienia?
- Bardziej utwierdziło w tym, co wiedzieliśmy już wcześniej, że nie ma możliwości dofinansowania z NFZ. Wymieniliśmy się z tym panem numerami i jeśli będzie mógł pomóc w znalezieniu lekarzy, to na pewno będziemy te rozmowy kontynuować.
Wszystko wskazuje na to, że jeśli dyżury uda się w końcu uruchomić, to będą bardziej weekendową niż nocną pomocą. Choć nie ma jeszcze szczegółów dotyczących realizacji tego zadania, to początkowo miałyby działać w okresie testowym, w trakcie którego można by było ocenić realne zapotrzebowanie. Zapytaliśmy więc czy są dane, które pokazują, jak wyglądało ono w czasach, w których nocna i świąteczna pomoc medyczna funkcjonowała przy przychodni.
- Dyrektor szpitala przekazał mi, że mieszkańcy naszej gminy, którzy korzystali z usług nocnej i świątecznej pomocy, stanowili 18% wszystkich pacjentów, zgłaszających do tego typu punktu w powiecie oławskim. W tych 18% były także osoby, które korzystały z poradni telefonicznej. Trudno powiedzieć, czy to mało czy dużo. Zdrowie to temat, w którym kwestie ekonomiczne nigdy nie będą najważniejsze, ale oczywiście nie ma takich danych, które pokazałyby, ile z tych 18% to osoby, które nie są zmotoryzowane, więc w razie nagłej sytuacji nie mogą dojechać do Oławy. Warto pamiętać, że takie weekendowe dyżury nie będą odpowiedzią na wszystkie problemy. To tak naprawdę coś w stylu wizyty u lekarza rodzinnego. Jeśli problem dotyczy nagłego wypadku czy wymaga specjalistycznych badań, pacjent i tak musi udać się na SOR. Niemniej jednak chciałbym, żeby weekendowa pomoc w naszej miejscowości funkcjonowała i - tak jak wspominałem wcześniej - gdy będę miał nowe informacje w tej sprawie, na pewno przekażę je radnym oraz opinii publicznej.
Napisz komentarz
Komentarze