Przejdź do głównych treściPrzejdź do wyszukiwarkiPrzejdź do głównego menu
Ilość zdjęć
14 zdjęć
Jest w orkiestrach dętych jakaś siła!
Trwają uroczystości z okazji 50-lecia Orkiestry Dętej OSP w Domaniowie. – Jest w orkiestrach dętych jakaś siła... – mówił podczas mszy świętej w miejscowym kościele ks. Stanisław Bijak. – I pewnie niejedna panna poszła za strażakiem z orkiestry. I dobrze. Jeśli są tu jakieś małżeństwa, które pochodzą z tej siły, to życzę im wszystkiego najlepszego. I cieszę się, że tutejsza orkiestra zawsze gra dobrze, a jeśli dobrze, to na chwałę Boga.
fot. Jerzy Kamiński
Więcej w papierowym wydaniu “Gazety Powiatowej”
Zarys historii orkiestry dętej OSP w Domaniowie
Mieszkańcy Domaniowa oraz okolicznych miejscowości przywiązują dużą wagę do muzyki. Zamiłowanie, oraz chęć grania na instrumentach dętych, było powodem do tworzenia orkiestry
Początki muzykowania były bardzo trudne. Wtedy to kilku strażaków - Marceli Górski, Antoni Zelmanowicz, Edward Kawałko, Józef Halkiewicz i Florian Mikoda - postanowiło uczyć się gry na instrumentach dętych w prywatnym mieszkaniu Józefa Halkiewicza. Nauczycielem muzyki był przyjeżdżający z Wrocławia muzyk Józef Głowacki. Wkrótce grupa ta połączyła się z muzykami z Goszczyny z Henrykiem Chwoińskim i Włodzimierzem Podliskim. Zainteresowanie muzyką mieszkańców Domaniowa i okolic dostrzegł proboszcz parafii pod wezwaniem Nawiedzenia NMP w Domaniowie ks. Jan Maruszczak. Dzięki jego staraniom doszło do zawiązania Orkiestry Parafialnej, która występowała na uroczystościach kościelnych. Po kilku latach z inicjatywy proboszcza doszło do spotkania przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej Kazimierza Mikody z grupą strażaków zainteresowanych przekształcenie orkiestry parafialnej w orkiestrę strażacką. Wydarzenie to zainicjowali Jan Kwiecień - prezes Ochotniczej Straży Pożarnej w Domaniowie, Józef Halkiewicz - członek zarządu OSP Domaniów, Edward Kawałko - członek zarządu OSP Domaniów i Marceli Górski - kierowca i gospodarz OSP Domaniów.
Na tym spotkaniu podjęto decyzję o przekształceniu orkiestry i od lutego 1966 roku można już było mówić o powstaniu Orkiestry Dętej Ochotniczej Straży Pożarnej w Domaniowie.
Problemem okazało się zdobycie pieniędzy na zakup instrumentów dętych. Pierwsze pieniądze na zakup kolejnych instrumentów wypracowali członkowie Ochotniczej Straży Pożarnej. Następne fundusze dołożyła Gromadzka Rada Narodowa. Za te pieniądze zakupiono instrumenty, na które czekała orkiestra. Największy instrument (helikon) uzyskano dzięki staraniom przewodniczącego Wojewódzkiej Rady Narodowej Bronisława Ostapczuka, który to kilkakrotnie odwiedzał Domaniów. Warto podkreślić, że współpraca przewodniczącego Gromadzkiej Rady Narodowej Kazimierza Mikody z orkiestrą była bardzo dobra. Angażował się osobiście i pomagał rozwiązywać problemy, a czasami nawet przyjeżdżał na próby orkiestry.
Na uwagę zasługuje fakt, iż członkowie orkiestry to głównie rolnicy lub ich dzieci. Niektórzy z nich podnosili swoje umiejętności poprzez grę w wojskowych orkiestrach dętych w czasie pełnienia służby wojskowej. Bardzo ważne jest to, że orkiestra przez cały okres działalności gra i ćwiczy społecznie, bez jakichkolwiek wynagrodzeń. Utrzymanie sali prób i wynagrodzenie kolejnych kapelmistrzów w całości finansuje Urząd Gminy w Domaniowie. Orkiestra brała udział w produkcjach filmowych takich jak: "Ród Gąsieniców", "Baryton", czy "Od pełni do pełni".
Grono kapelmistrzów działalności orkiestry otworzył Józef Kus (w latach 1966 - 1967). Ukończył salezjańską średnią szkołę organistowską w Przemyślu. W 4-letnim okresie nauki szlifował swoje umiejętności i rozwijał swój talent muzyczny. Po ukończeniu szkoły podjął pracę jako organista w kościele Nawiedzenia NMP w Domaniowie. Przez długie lata prowadził chór "Jubilat" w Domaniowie.
A oto pierwszy skład orkiestry: klarnet - Edward Kawałko, kornet I - Marceli Górski, Henryk Chwoiński, kornet, trąba II - Józef Halkiewicz, Tadeusz Bojakowski, waltornia I i II - Józef Kus, Stanisław Drobny, waltornia III - Władysław Dziumakowski, sakshorn tenorowy I - Florian Mikoda, sakshorn tenorowy I - Tadeusz Mikoda, sakshorn tarytonowy - Franciszek Bojakowski, helikon, tuba - Zygmunt Dziumakowski, bęben, czynele - Zbigniew Subocz, Kazimierz Mikoda s. Władysława, Roman Perczyk.
Początki działalności orkiestry były trudne, nie miała swojego lokum, próby odbywały się w starej remizie strażackiej. Dzięki zaparciu i silnej woli orkiestranci uczyli się nowych utworów powiększając swój repertuar. Pierwszym utworem, który orkiestra zagrała, był marsz pt. "Na wysokim kole". W roku 1966 orkiestra odegrała "pochód pierwszomajowy" w Oławie, była to wielka niespodzianka i miłe zaskoczenie dla władz i widzów. Orkiestra brała czynny udział w uroczystościach kościelnych takich jak: Boże Ciało, pasterka, Pierwsza Komunia Święta. W maju na wieży kościoła w Domaniowie grano pieśni maryjne. Orkiestra obsługiwała również uroczystości gminne i powiatowe z okazji Święta Ludowego, dożynek, brała też udział w uroczystościach pogrzebowych.
opr. Lesław Mikoda, Krzysztof Matyjewicz
Złota pięćdziesiątka
Krótka historia wierszowana
Minęła naszej orkiestrze dętej pierwsza pięćdziesiątka.
W tym czasie przewinęła się przez jej szeregi niejedna druhów dziesiątka.
Była wśród nich różnych imion i osobowości plejada.
A każdy to chwat, muzyk i druh nie lada.
Krążą do dziś w orkiestrze związane z nimi anegdoty,
Ale jeden był szczególny, który czynił różne psoty.
Czy wiecie, kto to? Tak, Górski Marceli, nasz były szef.
On orkiestrę budował, a w trudnych chwilach okazywał zimną krew.
Gdy brakowało kapelmistrzów, to On nas na występach prowadził.
I wszyscy byli zgodni, że w tej roli dobrze sobie radził.
Niestety, odszedł od nas i chyba w niebie muzykuje,
A za te razem spędzone chwile orkiestra Marcelemu dziękuje.
*
W swej historii zdobyła orkiestra piąte miejsce w kraju,
A kiedy wróciła z Koszalina, byliśmy szczęśliwi jak w raju.
Zajęliśmy zaszczytne, świetne miejsce piąte od góry
A kapelmistrz Tomków został mistrzem dyrygentury.
Potem wszyscy sukces razem głośno fetowali,
A najbardziej, kiedy do domu autobusem wracali.
Otrzymaliśmy gratulacje od wojewody Szufranowicza Edwarda,
A wieść o tym rozeszła się po okolicy i była głośna jak petarda.
Po Koszalinie rok jeszcze z nami Tomków pracował,
Aż za grę orkiestry w kościele do Kożuchowa "wyemigrował".
Ale powrócił po kilku latach wygnania i umęczenia
I dziś za swą wytężoną pracę jest posiadaczem rzadkiego odznaczenia.
Medal "Gloria Artis" Minister Kultury mu nadaje,
A nam tylko pogratulować Kapelmistrzowi pozostaje
*
Kapelmistrzów było razem z obecnym cała ósemka fachowców.
Wszyscy pracowali w pocie czoła, by zrobić z nas zawodowców.
W naszej historii następowały różne wzloty i małe upadki.
Ale zespół przetrwał i dziś prezentuje poziom dość rzadki.
Choć różnych zespołów wkoło nie brakuje,
To publika występami naszej orkiestry się delektuje.
Grywamy na imprezach z powodu różnych okoliczności.
I mówiąc nieskromnie, nigdy nie brakuje nam publiczności.
A wśród niej najlepsza ta nasza wiara miejscowa,
Która przybywa, gdy tylko dźwięk muzyki zawoła.
Dajemy w ciągu roku występów różnych ponad trzydzieści.
Teraz nagraliśmy płytę, która tylko namiastkę repertuaru mieści.
Ale miejmy nadzieję, że zaliczymy jeszcze wiele jubileuszy.
A przy takiej publiczności i przyjaciołach nic orkiestry nie ruszy.
K.Matyjewicz
Ilość zdjęć
35 zdjęć
Podzielili się życiem! Motoserce mocno bije!
Motoserce trzeci raz!
Na oławskie Miasteczko przyjechali motocykliści, którzy od zawsze wspierają akcje oddawania krwi. - To nie tylko koledzy z powiatu. Masa ludzi przyjeżdża i z Dolnego i Górnego Śląska oraz Opolszczyzny - mówi Marcin "Mazi" Walczak z klubu WRM MC Poland. To cykliczna akcja i zawsze się w to angażujemy. Jesteśmy skupieni na tym, aby jak najwięcej ludzi oddało krew i namioty rozkładaliśmy w ten sposób, aby zajmowały jak najwięcej miejsca. Jest ich trzy razy więcej niż ostatnio.
20 osób przyjechało z Ząbkowic Śląskich z Klubu MotoFrankenstein. Witek "Baja" Wiśniewski jest pierwszy raz na Motosercu. Nie mógł przyjechać na swoim ukochanym motocyklu, bo niedawno miał wypadek. - W nodze mam 16 śrub, pewna pani mi skasowała nogę, gdy jechałem na motocyklu i teraz się rehabilituje. Przyjechałem autem, aby wspierać braci z WRM Oława. Jesteśmy w jednym kongresie motocyklowym.
Dorota Święta z Oddziału Rejonowego PCK w Oławie mówi, że podczas tej akcji chcą pobić rekord. W tamtym roku krew oddało 98 osób. Teraz celowo rozstawiono więcej punktów poboru krwi, aby chętni nie musieli czekać w kolejce. - Cieszymy się, że z każdą taką akcją krwiodawców przybywa - mówi. - Dziś jest tu masa atrakcji, tylko pogody brakuje.
Ci którzy się nie przestraszyli pochmurnego nieba i przelotnego deszczu mogli zobaczyć m.in. sprzęt wojskowy, pokaz ekstremalnej jazdy na motocyklu, widowiskową akcję ratowników i strażaków.
Dawkę adrenaliny fundował symulator zderzeń udostępniony przez WORD. Kilka osób mocno się zdziwiło, gdy postanowiło wypróbować urządzenie. Miało to uświadomić, jak istotne jest zapinanie pasów i jaka siła działa, gdy nagle zderzymy się z przeszkodą przy prędkości tylko i jak się okazało aż...11 km/godz. - Nie spodziewałem się, że to jest takie uderzenie! - mówi Krzysztof Galik z klubu motocyklowego MotoFrankenstein. - Wyrywa z krzesła. Byłem pewny, że bańkę z wodą utrzymam bez problemu, a nawet nie wiem kiedy mi ja wyrwało. Miałem kilka wypadków samochodem, ale tu na symulatorze jest całkiem inne uczucie, byłem przygotowany na uderzenie, a jednak bardzo mnie zaskoczyła jego siła.
Jego kolega też przekonał się co to znaczy. Był pewny, że utrzyma bańkę z wodą. Mocno zaparł się butami, ale siła uderzenia oderwała mu obcas.
*
Wśród motocyklistów znalazł się prawdziwy weteran, który od 60 lat jest zakochany w Jawach i tylko na tych motocyklach jeździ. Na pierwszy wsiadł razem z ojcem, gdy miał pięć lat. - Tak zostało, bo znałem jawy od dziecka. Ojciec nie miał czasu na naprawy i konserwacje, bo pracował cały dzień. Robiłem to za niego i te motocykle znam najlepiej. Pierwszy miałem właśnie po ojcu. Dziś przyjechałem do Oławy, bo pomagam kolegom. Prosili o to. Krwi już nie oddaje, bo jestem za stary, ale robiłem to jak byłem młodszy.
Darem życia podzielił się za to Marcin Jastrzębski, który od roku mieszka w Oławie i obiecuje, że będzie systematycznie oddawał krew. - Wcześniej mieszkałem w Kielcach i tam należałem do Klubu Honorowych Dawców. Na Motosercu jestem pierwszy raz, ale już wiem, że będę tu każdego roku.
Marcin oddaje krew dwa, trzy razy w roku. Co go skłoniło? - Kiedyś znajomy potrzebował takiej pomocy i od tamtej pory to robię. To jest bardzo ważna rzecz, to jedyne lekarstwo ,którego się na razie nie da zrobić...
Organizatorami akcji są: Urząd Miasta w Oławie, Klub Motocyklowy WRM MC Poland o. Oława, OR PCK w Oławie oraz Klub HDK PCK w Oławie
AKTUALIZACJA: Motoserce biło tak mocno aż... pobiło REKORD. Krew oddało 119 osób, w roku ubiegłym zrobiło to 98 osób.
FOT. Agnieszka Herba
Więcej zdjęć: https://www.facebook.com/WiadomosciOlawskie/
Krzysztof Galik, mocno zaskoczony na symulatorze zderzeń...
Krzysztof, który w Jawach jest zakochany od 60 lat
Po spotkaniu z symulatorem zderzeń
Marcin "Mochu" Mosiek popisywał się na suzuki
Ilość zdjęć
31 zdjęć
Żonkile zdążyły zakwitnąć
Kilkuset uczniów z wielu szkół z naszego powiatu przeszło wokół oławskiego Rynku, śpiewając przebój o malowaniu świata na "żółto i na niebiesko"
"Marsz Nadziei" 8 kwietnia kolejny raz udowodnił, że chociaż na chwilę można pokolorować świat, tych, którzy na co dzień walczą z chorobami. Uczestnicy nieśli papierowe żonkile, które po marszu pozbierano - będą wręczane podczas kwestowania w parafiach.
Marsz to część akcji "Pola Nadziei" organizowanej przez Hospicjum Domowe Caritas Archidiecezji Wrocławskiej. Celem jest okazanie solidarności z osobami cierpiącymi na choroby nowotworowe, a także zaakcentowanie, że w Oławie działa hospicjum.
- Od trzech lat oławska młodzież wspiera w ten sposób działania Hospicjum Domowego Caritas Archidiecezji Wrocławskiej - mówi Paweł Trawka, rzecznik prasowy Caritas. - Młodzi biorą też udział konkursach artystycznych, prezentują swoją twórczość podczas plenerowych akcji i przygotowują "Pola nadziei", czyli rabatki, na których sadzą żonkile. Służy to propagowaniu idei hospicyjnej i odpowiedzialnej troski o chorych w ich domach i rodzinach.
- Za pośrednictwem mediów chorzy zobaczą, że jesteśmy tu dla nich - mówiła koordynatorka akcji "Pola Nadziei" Marta Możejko.
*
Hospicjum Domowe Caritas Archidiecezji Wrocławskiej działa od roku 2006 na terenie powiatów:oławskiego, strzelińskiego, częściowo ząbkowickiego, oraz częściowo wrocławskiego. Celem istnienia hospicjum jest objęcie wszechstronną opieką chorych na nieuleczalne, postępujące schorzenia, zwłaszcza chorobę nowotworową, ale też odleżyny, rzadziej inne ciężkie schorzenia, np. kardiologiczne. Celem wszelkiej działalności placówki jest poprawienie jakości życia podopiecznych. Biuro Caritas Archidiecezji Wrocławskiej w Oławie mieści się przy placu Piastów 6.
Więcej w "Gazecie Powiatowej - Wiadomości Oławskie"
fot. Jerzy Kamiński
(ck)
Ilość zdjęć
20 zdjęć
Podwórko Nivea otwarte! ZDJĘCIA
WIERZBNO
Dzieci już mogą korzystać z placu zabaw, ufundowanego przez firmę Nivea. Marzenie spełniło się nie tylko dzięki zaangażowaniu całej gminy, ale również powiatu.
Przy pięknej słonecznej pogodzie w niedzielne południe 3 kwietnia uroczyście uruchomiono nowy plac zabaw dla dzieci, wybudowany dzięki zwycięstwu w ubiegłorocznym konkursie internetowym, zorganizowanym przez polski oddział firmy „Nivea”
- To najlepszy dowód na to, że jak się chce, to można! - podkreślało kilku mówców tuż przed oficjalnym przecięciem symbolicznej wstęgi, a wśród nich inicjatorka przedsięwzięcia Małgorzata Motała - prezes Spółdzielni Mieszkaniowej „Przyszłość”, administrującej wierzbiańskim osiedlem, gdzie powstało podwórko „Nivea”, oraz wójt gminy Domaniów Wojciech Głogulski. Władze samorządowe - gminne i powiatowe - w znaczący sposób pomogły przy realizacji budowy placu zabaw. Nie byłoby go jednak, gdyby nie nadzwyczajne zaangażowanie mieszkańców Wierzbna i okolicznych miejscowości, a w końcowej fazie konkursu także Oławy i Jelcza-Laskowic, w internetowe „klikanie”, bo takim właśnie sposobem można było wygrać konkurs. Nie było łatwo, bo uczestniczyło w nim ponad 1100 podmiotów, chętnych do wybudowania w swojej miejscowości czy na swoim osiedlu, kolorowego i bezpiecznego placu zabaw dla dzieci. W ubiegłorocznym konkursie organizator przeznaczył do realizacji 40 kompletnych podwórek. Po ogłoszeniu wyników okazało się, że jest w tej grupie Wierzbno, które w internetowej rywalizacji zebrało 244 tys. głosów, zajmując 39. miejsce, a więc jedno z ostatnich w gronie laureatów. - Byliśmy chyba jedną z najmniejszych, jeśli nie najmniejszą miejscowością, a także osiedlem, które „załapały się” do grona zwycięzców, więc ten nasz wspólny sukces jest naprawdę cenny - mówi Halina Luch, nauczyciel ze Szkoły Podstawowej w Wierzbnie, której społeczność bardzo szeroko i aktywnie angażowała się w głosowanie. - Wykorzystałam także swoje harcerskie kontakty i poprzez publikację filmików na naszym specjalnym facebookowym fanpage’u zachęcałam przedstawicieli tego środowiska do wspierania nas w głosowaniu. Bardzo się cieszę, że skuteczni i z dobrym skutkiem…
Głosujących na Wierzbno środowisk było znacznie więcej. Jak zdradził Adam Kraska - sołtys tej miejscowości i zarazem trener sztangistów z klubu LKS Polwica, wszyscy jego podopieczni w ramach relaksu na zgrupowaniach sportowych musieli obowiązkowo „klikać” na link konkursowy. Nie trzeba było ich jednak specjalnie do tego zmuszać, bo większość młodych sztangistów polwickiego klubu mieszka na wierzbiańskim osiedlu, więc albo oni sami, albo ich młodsze rodzeństwo będzie na pewno korzystać z placu zabaw. - Wstęp ma tu każdy, niezależnie od wieku i miejsca zamieszkania, jeśli oddał chociaż jeden głos na nasze „kosmetyczne” podwórko! - trochę pół żartem pół serio mówiła pani prezes Motała, wręczając podziękowania wielu osobom, czynnie zaangażowanym w konkurs lub w praktyczną realizację zwycięskiego „trofeum”. Z tego grona rekrutowali się przecinający wstęgę, która przez pewien czas symbolicznie broniła wstępu na podwórko firmy „Nivea”, m.in.: Paweł Rańda - dyrektor Wydziału Sportu, Rekreacji i Turystyki w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Dolnośląskiego, Beata Borek - dyrektor Szkoły Podstawowej w Wierzbnie oraz wspomniani już wyżej prezes Małgorzata Motała, wójt Wojciech Głogulski i sołtys Adam Kraska.
Nieco wcześniej plac zabaw „wymodlił” i „pokropił” ksiądz Jan Baszak - proboszcz parafii pw. św. Mikołaja w Wierzbnie.
Po tych obrzędowych i urzędowych czynnościach plac zabaw przejęły we władanie dzieci, oblegając huśtawki, karuzelę i ściankę wspinaczkową, a także inne urządzenia zabawowe, wśród których największym powodzeniem cieszył się labiryntowy bilard.
Tekst i fot.:
Krzysztof A. Trybulski [email protected]
Szersza relacja z uroczystości i wierzbniańskiego festynu w najbliższym papierowym wydaniu „GP-WO”, które ukaże się w środę 6 kwietnia.
niev
Ilość zdjęć
57 zdjęć
Uwolnili panią Baśń!
Uczniowie klas IV przenieśli się dzisiaj do baśniowych krain. To nie był zwykły konkurs. Organizatorzy zadbali, aby ten dzień był magiczny, a dzieci zapamiętały go na dłużej. Uczestnicy nie tylko walczyli o miejsca na podium, chodziło o coś więcej. Prawidłowe odpowiedzi zbliżały do bardzo ważnego celu. Chodziło o uwolnienie pani Baśni, którą zamknięto w ratuszowej wieży. Dlaczego warto to zrobić? - Na pewno jest to dobra i szlachetna osoba - mówili uczniowie SP nr 2. - Sądzimy, że ma moc sprawowania nad baśniami, dlatego wszystkie dobrze się kończą. Bez zacnej pani Baśni nie byłoby fantastycznych opowieści. Chcemy pomóc ją uwolnić.
Udało się to zrobić. - Uwolnienie pani baśni to nie jest łatwe zadanie, udało się wam dzięki szerokiej wiedzy! - mówiła Teresa Lis, prowadząca konkurs polonistka z SP nr 2.
W rolę klucznika wcieliła się Marta Możejko z Izby Muzealnej Ziemi Oławskiej. - Moje serce rośnie z radości, bo wszystkie hasła zostały odgadnięte.
W nagrodę uczniowie mogli spotkać niezwykłą panią Baśń i w jej towarzystwie zwiedzić wieżę. Marta Możejko pokazała mechanizm zegara i opowiedziała o nim.
Rywalizacja była zaciekła. Aż trzy szkoły zajęły trzecie miejsce (SP nr 1, SP nr 2 i SP nr 5), drugie trafiło do drużyny z SP nr 4, a najlepsi okazali się uczniowie z SP nr 8. Nagrody ufundował Tomasz Frischmann, burmistrz Oławy. Wiedzę uczniów oceniali: Aleksandra Żukiewicz (SP nr 2) przewodniczącą jury, Monika Gawron (SP nr 1), Sabina Kasperczak (SP nr 5), Iwona Mróz z (SP nr 8) i Marcin Kupczok (SP nr 4),
Gośćmi byli Dorota Miszczak i Jerzy Owczarski z Zespołu Obsługi Szkół i Placówek Oświatowo-Wychowawczych, nie ukrywali, że są pod wrażeniem wiedzy uczestników, ale również chwalili pomysł na przygotowanie tego konkursu. Kilka słów dodał również dyrektor Szkoły Podstawowej nr 2. - Dzięki wam to pomieszczenie było wypełnione magią, na pewno czuwały nad wami dobre duszki i elfy z baśniowego świata. Wierzę, że coraz częściej będziecie wracać do biblioteki, bo pani Baśń zaprasza... - mówił Wiesław Jagodziński.
Konkurs zorganizowały dwie polonistki ze Szkoły Podstawowej nr 2 - Joanna Kowalczyk i Teresa Lis. Mottem tej edycji były słowa piosenki Leszka Kopcia:
Jest taki świat pięknych baśni z dawnych lat,
Który nie przemija, w nim zatrzymał się czas.
Księżniczki rycerze i paproci kwiat
Jest taki baśni świat...
- Za każdym razem trzeba znaleźć idee wokół której budujemy cały konkurs, zawsze to nam się udaje - mówi Teresa Lis. Świat baśni jest na tyle bogaty, że nam nigdy tych pomysłów i idei nie zabraknie. Dzieciaki świetnie się bawią, są znakomicie przygotowane i udowadniają, że takie konkursy są potrzebne. Widać, że kochają czytać. Czwarta klasa to taki moment w ich rozwoju, kiedy baśnie mają ogromy wpływ na postrzeganie świata.
Tekst i fot.: Agnieszka Herba WIĘCEJ ZDJĘĆ: https://www.facebook.com/WiadomosciOlawskie/