Zaczęło się od koperty, którą mieszkańcy Godzikowic i Jaczkowic otrzymali do swoich domów. Pisaliśmy o tym TUTAJ
Chodzi bowiem o parafię pw. Znalezienia Krzyża Świętego, której proboszczem jest ksiądz Henryk Kaczmarek. Co było w środku? Oprócz kartki z biblijnym cytatem informacja dotycząca wizyt duszpasterskich, które tym razem ze względu na pandemię nie będą się mogły odbyć jak zwykle. Mieszkańcy zostali więc zaproszeni do kościoła w mniejszych grupach, na specjalnie dedykowaną mszę świętą z okolicznościową homilią, modlitwą błogosławieństwa i poświęceniem wody, którą wierni przynieśli ze sobą. Kontrowersje wzbudził jednak dołączony wypełniony blankiet na przelew. - Rodziny, które nie będą mogły uczestniczyć w eucharystii z powodu kwarantanny, stanu zdrowia, obawy związanej z pandemią, a pragnące pomóc w utrzymaniu parafii i księdza, mogą ofiarę wpłacić na bankowe konto parafialne - pisał ksiądz Kaczmarek. A jak skomentował reakcje wielu osób, którym nie spodobał się ten sposób podejścia do kolędy?
- Myślę, że osoba, zamieszcza artykuł w internecie, powinna umieścić tam również komunikat kurii, który informował o tym, że taka forma kolędy też może być zastosowana - powiedział proboszcz. Komunikat ten cytujemy wcześniej, ale nie ma tam ani słowa o wysyłaniu mieszkańcom wypełnionych druczków na przelew. A to one głównie zbulwersowały wielu ludzi.
Ksiądz mówił dalej: - Nie możemy zorganizować kolędy w sensie fizycznym, bo dbamy o zdrowie i życie ludzi. Kuria zaproponowała, by zorganizować msze w mniejszych grupach. A ponieważ mam parafian, którzy pytali, czy mogliby wpłacić na konto, pomyślałem więc, że jeśli chcą to zrobić dobrowolnie - bo zawsze dzieje się to dobrowolnie, a nie z przymusu - warto im to ułatwić. Poprosiłem więc o wydrukowanie druczków oraz przekazanie ich mieszkańcom przez radę parafialną oraz sąsiadów.
Problem polega na tym, że forma wpłaty na konto bankowe zabiera wiernym anonimowość, którą gwarantowały koperty. Część z nich może dokonać przelewu ze strachu, by proboszcz nie pomyślał, że nie wspierają parafii. Inni mogą się bać, że dają za mało. - Tu nikt nikomu niczego nie nakazuje - podkreśla ks. Henryk Kaczmarek. - Ktoś sobie może wpisać, że opłata jest anonimowa i wtedy nie będę wiedział, skąd przyszedł przelew. Gdybym ludziom nie umożliwił przelewu za pomocą zwykłego druczka, ktoś mógłby się oburzać, że musi płacić internetowo, gdzie będzie podany jego numer konta, imię i nazwisko.
Brak dołączonego druczku nie oznaczałby, że jedyna formą wpłaty byłby przelew internetowy. Ktoś, kto chciałby przekazać pieniądze anonimowo, mógłby samemu wypełnić odpowiedni blankiet w miejscu opłat.
Zapytaliśmy proboszcza, czy nie wystarczyłoby przekazać mieszkańcom danych do przelewu w liście (znalazły się tam), bez dołączania wypełnionego blankietu. - Nikt nie jest doskonały, ja też nie - odrzekł. - Nie wiem, jak coś zostanie odebrane, nikt tego nie wie. Gdybym był doskonały, to bym wiedział, co mam zrobić. Ale nie ma takiego mądrego na świecie, który wszystko wie i nie popełnia błędów. Nie myli się tylko ten, kto nic nie robi.
- Czy chce ksiądz w ten sposób przyznać się do błędu i stwierdzić, że drugi raz zrobiłby to inaczej?
- Nie wiem, czy mogę traktować to jako błąd. Gdy rozmawiałem z parafianami, niektórzy mówili, że to dobry pomysł. Pomyślałem, że warto im ułatwić, zamiast utrudniać. Wśród wiernych są też osoby starsze, które mogłyby mieć kłopot z samodzielnym wypełnieniem takiego druku. Proszę pamiętać, że ja nikomu nie każę niczego płacić i nie liczę na to, że każdy mieszkaniec zrobi teraz przelew. Z drugiej strony parafię trzeba utrzymać, dlatego napisałem wyraźnie, że rodziny, które pragną pomóc w utrzymaniu parafii i księdza, mogą to uczynić. To jest forma prosząca, nie rozkazująca.
Cały tekst dokładnie opisujący tę historię możecie przeczytać w papierowym wydaniu "GP-WO", dostępnym także online - TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze