Miłocice
Łagodna kara
O sprawie pisaliśmy pod koniec 2013 roku. 28-letnia wówczas mieszkanka Miłocic nie przyznawała się do winy. Zmyśliła historyjkę, że ktoś jej grozi i chce zabić. Opowiadała policji, że w szopie znalazła zwłoki psa i kartkę z napisem "też zdechniesz". Podkreślała, jak bardzo lubiła swoją "Sunię" i że o zbrodnię podejrzewa sąsiada z wiatrówką. Funkcjonariusze znaleźli dosłownie zmasakrowane zwierzę, ale nie uwierzyli w opowieści o groźbach.
Kobieta przyznała się, widząc, że nie ma szans na obronę zmyślonej wersji wydarzeń. Gdy katowała psa była pijana. Tego dnia miała pracować przy wycince drzew, ale wróciła i wypiła z dziadkiem pół litra wódki. Wyszła przed dom, a "Sunia" zaczęła skakać z radości. Jej "pani" zdenerwowała się i wykazała szczególe okrucieństwo.
Okazało się, że zwierzę cierpiało już wcześniej. Łańcuch był zaciśnięty tak mocno, że zaczął wrastać w szyję, utrudniając oddychanie i spożywanie posiłków.
Prokurator domagał się 11 miesięcy pozbawienia wolności, nawiązki w wysokości 1000 złotych na cel związany z ochroną zwierząt, zakazu posiadania zwierząt przez 10 lat i pokrycia kosztów sądowych. Sąd pierwszej instancji nie uwzględnił tych wniosków i wydał wyrok: pół roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata. Nie było mowy o płaceniu nawiązki, czy pokryciu kosztów sądowych. - Wystąpiliśmy z apelacją i zarzuciliśmy rażącą niewspółmierność orzeczonej kary oraz niesłuszne niezastosowanie tych środków - mówi Joanna Szmigielska, prokurator z Prokuratury Rejonowej w Oławie.
To poskutkowało. Sąd drugiej instancji zmienił wyrok. Orzekł karę 6 miesięcy pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu na cztery lata. Do tego nakazał zapłacić 1000 złotych na schronisko z Wrocławia i pokryć koszty sądowe. Kobieta nie może również posiadać zwierząt przez 10 lat. - Moim zdaniem wyrok jest łagodny, ponieważ za to, co zrobiła powinna pójść do więzienia - mówi Joanna Szmigielska. - Jednak sąd odwoławczy zmienił wyrok na wyższy i to daje nadzieję, że podejście do takich spraw się zmienia.
Szmigielska podkreśla, że znęcanie się to nie tylko zabicie zwierzęcia. Odpowiedzialność karna grozi również tym, którzy nie udzielą pomocy chorym lub cierpiącym stworzeniom. Przed sądem można stanąć też za trzymanie ich w złych warunkach, m.in. w upale bez wody i schronienia lub na łańcuchu ze zbyt mocno zaciśnięta obrożą. - Apeluję do osób, które wiedzą o takich przypadkach, aby reagowały - mówi prokurator. - Należy powiadomić policję, lub instytucje, które zajmują się ochroną zwierząt.
Za znęcanie się nad zwierzętami grozi do 3 lat więzienia. Sąd może orzec nawiązkę w wysokości od 500 zł do 100 000 zł na cel związany z ochroną zwierząt oraz zakaz posiadania zwierząt od roku do 10 lat.
(AH)
Napisz komentarz
Komentarze