Nowy start
Większość życia spędził w podobnych placówkach. Do pierwszej trafił w wieku 7 lat. Pochodzi z rodziny w której nikt nigdy nie potrafił się nim zająć. Wielokrotnie błądził. Będąc małym chłopcem i nastolatkiem.
W domu nie miał przykładu, więc brał go z ulicy. Towarzystwo nie było najlepsze. - Nikomu nie życzę tego, co przeszedł - mówi wychowawca Grzegorz Piotrowski, który odkrył jego talent. - 3/4 naszych podopiecznych to dzieci z rodzin patologicznych. Tak jest również w tym przypadku. Adaś nigdy nie miał odpowiedniej opieki rodzicielskiej, kogoś, kto mógłby go pokierować i dać przykład. Dlatego szybko zszedł na złą drogę.
Oszust i kombinator
Zespół Placówek Resocjalizacyjno-Socjoterapeutrycznych to Młodzieżowy Ośrodek Wychowawczy i Młodzieżowy Ośrodek Socjoterapii. Jaka jest różnica? Do MOS-u trafiają dzieci z problemami rozwojowymi, zagrożone niedostosowaniem społecznym. MOW to krok dalej. Trafia tam młodzież zdemoralizowana i niedostosowana społecznie, skierowana do placówki przez sąd.
- Nasi podopieczni mają problem z organizacją czasu wolnego - tłumaczy Piotrowski. - To ich główny deficyt. Mówimy o normalnych, zdrowych i sprawnych intelektualnie dzieciakach, które są zaniedbane. My im pokazujemy, że mogą zapełnić swój czas w fajny sposób.
Dlaczego Adam trafił do ośrodka? - Do ukończenia 18. roku życia musi się uczyć - kontynuuje wychowawca. - Ma na swoim koncie włamania, pobicia i inne wybryki. Jest u nas od lutego 2014. Mógł trafić gdzieś indziej, bo pochodzi z Wrocławia. Jest chłopcem, który zawsze ma dużo do powiedzenia i czasem miewa przez to problemy.
16-latek zdaje sobie sprawę, że bardzo często postępował źle. Na pytanie, dlaczego przebywa w ośrodku, odpowiada wprost: - Zbłądziłem. Nie da się tego inaczej określić. Miałem koszmarne dzieciństwo. Byłem wandalem, popadłem w narkotyki, kradłem w sklepach. Często robiłem rzeczy, których nie chciałem robić.
Do pierwszej podobnej placówki trafił jeszcze jako dziecko. Ma też za sobą wizyty na odwyku. Nie brakuje mu jednak samokrytyki: - Zawsze byłem kombinatorem. Szedłem na terapię odwykową, dobrze kłamałem, kończyłem ją i znów wracałem do rzeczywistości. Oszukiwałem, więc nigdy nie mogłem wyjść na prostą. Dopiero w Oławie przestałem kręcić. Wiem, że jestem w najlepszym miejscu, do jakiego mogłem trafić.
Adam wyróżnia Grzegorza Piotrowskiego i całą kadrę pedagogiczną. Twierdzi, że bez nich znów zszedłby na złą drogę. Oławska placówka jest dla niego wyjątkowa, inna niż poprzednie: - Są tu ludzie, którzy wyciągają do ciebie rękę. Szczerzy i rozumiejący problemy. Bez nich bym upadł. Na pewno. Wcześniej trafiałem do miejsc w których obcowałem z 30-letnimi kryminalistami, którzy nie stronili od narkotyków. Nawet jeśli nie chciałem mieć z nimi kontaktu - nie miałem wyjścia. To nie sprzyjało resocjalizacji.
Piosenka zmieniająca życie
Kilka miesięcy temu Polskę obiegła historia Adriana Makara - 15-latka wychowanego w domu dziecka, uczącego się w ośrodku wychowawczym. Dzięki ogromnemu talentowi, determinacji i ciężkiej pracy wygrał "Mam talent".
Adam Kuligowski ze swoim stylem muzycznym nie miałby większych szansa na przebicie się w mainstreamowym "talent-show". Chłopców łączy jednak coś innego. Pasja, zaangażowanie, determinacja, wiara we własne możliwości i w lepsze jutro.
- On codziennie pisze teksty - opowiada Piotrowski. - Zapisuje zeszyty, przychodzi do mnie, pokazuje nowe kawałki, pyta czy są OK. Robi to prosto z serca, tematów szuka w życiu. Jest bardzo młody i zdarza mu się pisać banalne utwory, ale są też takie, po których przechodzą ciarki. To jest niesamowite. On chłonie rap. Dokładnie rozumie, na czym polega. Mam dwanaście osób w grupie i nie mogę mu poświęcić całego czasu. Wiem jednak, że jeśli ktoś mu ten czas poświęci, jeśli w niego zainwestuje, to nie pożałuje. Czasem naprawdę niewiele trzeba, żeby iść do przodu. Rap to taki gatunek muzyki, w którym nie chodzi o sprzęt. Kawałek z dobrym przekazem, nagrany na słabym sprzęcie, i tak się obroni. Chodzi o szczerość i autentyczność.
Adam wziął udział w Dolnośląskim Konkursie Piosenki Polskiej pt. "Piosenka zmieniające życie". W Lubiążu wystąpił z własnym utworem "Tak naprawdę". Zachwycił jurorów i publiczność, dzięki czemu zajął drugie miejsce. Po wyjściu na scenę zachował się jak świadomy artysta. Przywitał się z publicznością i poprosił o brawa dla poprzednika. Na koniec podziękował i przy owacjach opuścił scenę.- Pojechał na ten konkurs, a potem nie spał przez tydzień - wspomina wychowawca. - Ma niesamowitą energię. Gdybym dał mu możliwości, nagrałby płytę w tydzień.
Młody raper tak wspomina konkurs: - To było niesamowite uczucie! Zacząłem występ i nagle zobaczyłem jak reagują ludzie. Wydaje mi się, że ich poniosłem. Nigdy tego nie zapomnę.
Skąd ten gest szacunku dla przeciwnika? - Niektórzy nie byli dobrze przygotowani do tego konkursu. On zostawił serce, ale wyraźnie mu nie poszło. Był bardzo szczery, napisał tekst o dziewczynie. Te owacje mu się należały.
Plany a rzeczywistość
Muzyka towarzyszy Adamowi niemal od zawsze. Pierwszą styczność miał w wieku sześciu lat. Zaczął od słuchania ulicznego rapu: - Katowałem głównie Molestę. Teraz jednak szukam artystów, którzy wnoszą coś do polskiego hip-hopu, jak Tede, czy Góral. Nasz rap, niestety, jest na słabym poziomie. Większość to uliczniki, tzw. ciemna masa, pisząca tylko o tym, że jest źle. Tede i Góral są inni - wprost mówią, że robią muzykę dla przyjemności i dla pieniędzy. Biorą przykład z amerykańskich twórców, dlatego są dobrzy.
Własne teksty zaczął pisać już dawno. Nie miał jednak okazji by się usłyszeć. Bał się swojego wokalu i nie wiedział, czy się do tego nadaje. Dopiero w oławskim ośrodku mógł się sprawdzić: - Tworzyłem bardzo słabe teksty. Teraz widzę progres. Przelewam na kartkę to, co czuję. Prostu z serducha. Szukam inspiracji w codzienności, która czasem wydaje się monotonna. Chcę się cały czas rozwijać, a w przyszłości nagrać płytę. Marzę o tym, by żyć z muzyki.
16-latek chce skończyć szkołę i wyjechać za granicę. Zarobione pieniądze chce przeznaczyć na wydanie płyty. Zanim opuści oławską placówkę, zamierza nagrać amatorski krążek. Grzegorz Piotrowski nie ukrywa, że martwi się, co będzie dalej: - Adaś ma ambitne plany i musi zrobić wszystko, by je zrealizować. Boję się trochę, że znów wpadnie w złe towarzystwo i zamknie sobie drogę do lepszego życia. Wierzę jednak, że to, czego nauczył się u nas, pomoże mu pójść w dobrą stronę.
Kamil Tysa [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze