- Czy twój zawodowy optymizm może być zaraźliwy dla innych?
- Zawodowy optymizm kojarzy mi się z wyuczonym optymizmem. A tu chodzi nie o optymizm, tylko o wybór. To, co powiem, będzie nieco filozoficzne. Mówią nam wszędzie, aby myśleć pozytywnie, optymistycznie, ale to tylko slogany, które niewiele zmieniają. Każą myśleć pozytywnie, a tak naprawdę wewnętrznie i tak boimy się różnych rzeczy, które nas ograniczają, są barierą w rozwoju. Więc o tym mimo woli myślimy. Ale nie musimy. To jest coś, nad czym wewnętrznie pracowałem przez długi czas. Bo tak naprawdę bałem się... siebie, realizacji wszystkich swoich pomysłów. Zastanawiałem się jednak nad tym, czego nie chcę. Nie chcę, aby się zdarzyło. I wybrałem. Więc to nie jest kwestia optymizmu, tylko wyboru tego, co chcę zrobić. Koncentruję się wyłącznie na tym, czego chcę, a nie nad tym, czego nie chcę. Skupiony jestem wyłącznie na efektach, które chcę osiągnąć. Dzięki temu szybciej wszystko osiągam, nawet coś, co do tej pory przychodziło mi z trudem. To właśnie chciałbym innym przekazać. Bo tego nie doceniamy w naszym otoczeniu.
- No właśnie. W naszym otoczeniu. Z kim się spotkam, to niemal wszyscy zawsze narzekają. Że w naszym powiecie marazm, że nie ma pracy, że wszędzie są tylko lokalne układy, że się nie da. Ty natomiast mówisz wprost przeciwnie. Że wszystko można, że są możliwości, że jest koniunktura, że jest świetnie...
- Ci wszyscy ludzie, którzy narzekają, pewnie mają rację, ale oni skupiają się tylko na tym, co jest złe i tylko to widzą. Bo tak też oczywiście jest. Ale oni nie dostrzegają tego, co widzi całe nasze dalsze otoczenie, nasi sąsiedzi...
- Czyli kto? Ty robisz biznes na biznesie innych, więc spotykasz się z ludźmi, którym coś się udało. I cóż takiego mówią o nas?
- Właśnie to jest cholernie ciekawe. Mówią to nie tylko biznesmeni, ale także ich pracownicy. A mówią wprost, że Oława się rozwija, że rozwija się miasto Jelcz-Laskowice. Patrzą na nas jak na regionalnego tygrysa. Jak na miejsce, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie jest praca i wszystko się szybko rozwija, gdzie ludzie mają większą swobodę realizowania inwestycji, gdzie ludziom się po prostu udaje. A dlaczego tak dobrze o nas mówią o nas? Bo mają porównanie z tym, co się dzieje u nich. Działamy w pięciu powiatach: oławskim, brzeskim, strzelińskim, namysłowskim i oleśnickim. To jest pięć różnych społeczności, mających inne motywacje. Oława ma wszystkiego po trochu.Może stąd jest nasz sukces? To także na pewno świetna lokalizacja, ale nie tylko. Obok wielkich znanych firm, jak Toyota, mamy tu prawdziwą wylęgarnię świetnych pomysłów. Popatrz sam: Metalerg robi piece, które sprzedaje na cały świat. Dziedzic stworzył spółkę giełdową, która weszła na główny parkiet. Niedawno sprzedał jedną ze swoich firm, zajmujących się programowaniem, za grube miliony złotych. Wena - firma z pomysłami, obsługująca ogólnopolską sieć. Waś - znany producent świateł odblaskowych. My mamy np. wyjątkową infolinię. Wy - jedną z najlepszych polskich gazet lokalnych...
- Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle? Gdy urząd przygotowuje film, promujący Oławę jako prężne, rozwijające się miasto, w internecie od razu są komentarze, że owszem, praca jest, ale w blaszakach, gdzie zarabia się 1200 zł, a udaje się tylko tym, którzy wchodzą w układy itp. Dlaczego ludziom brak twojego optymizmu?
- Tu nie chodzi o optymizm, tylko o działanie. Opowiem ci ciekawą historię. Wiele lat temu stałem w jednej z oławskich knajp. Podchodzi do mnie kolega i mówi: Sebastian, ty się nadajesz do telewizji. Nikogo nie znając, zadzwoniłem do TVN i powiedziałem, że chciałbym wystąpić u Urbańskiego w "Milionerach". Po dwóch miesiącach prowadziłem program na żywo. Bez żadnych układów! Zrobiłem to, co chciałem. Oni powiedzieli tylko: Przyjedź, zobaczymy. Zrobiłem to i udało się.
- To przykład jednostkowy. Większość nigdy nie zadzwoni do TVN, tam zresztą nie potrzebowaliby aż tylu prowadzących.
- Przecież tu nie chodzi o TVN, tylko o działanie. O wybór działania zamiast narzekania. I świetnie, że jest robiony film, promujący Oławę! Cała Polska zobaczy, w jakim świetnym miejscu żyjemy. Nasze najbliższe otoczenie tego nam zazdrości. Ludzie z Brzegu, Strzelina - może mniej z Oleśnicy, ale już z wiosek wokół, to tak - przyjeżdżają tu do nas, do pracy w strefie przemysłowej w Oławie, w Jelczu-Laskowicach, w Stanowicach. To u nas jest praca. Niektórzy mają ją faktycznie za 1200 zł, inni za 2000, inni za 3000. Ale mają. A w Brzegu tej pracy nie ma. Kiedyś było tak, że tam jeździliśmy na zakupy. Teraz oni tu przyjeżdżają. Nikt sobie nie zdaje spawy, że Oława jest ewenementem w skali kraju. To jest zabawne, ale ludzie z zewnątrz widzą nas w bardzo ciekawy sposób. Łaał! Macie McDonaldsa! Bo ludzie widzą to tak: Jest praca, jest koniunktura, jest McDonalds. Czyli są warunki do rozwoju, do biznesu, do pracy. Widać, ile się domów buduje, mieszkań, powstaje druga galeria z multikinem, są znane marki, ludzie są tu dynamiczni,
- Z tymi wielkimi markami bym nie przesadzał, ich zyski tu nie zostają...
- Ale wielkie firmy płacą ludziom, którzy właśnie u nas wydają pieniądze, więc to wszystko nakręca koniunkturę. Rozmawiam zawodowo z wieloma osobami z sąsiednich powiatów i naprawdę mówią: Macie rewelacyjny basen, świetne i czyste miasto, macie dobre drogi. My tego nie zauważamy, ale to normalne. Gdy spytamy znajomych, jaki bank mogą nam polecić, wymienią pięć, sześć nazw. Bo tylko tyle znają, choć w Polsce mamy kilkadziesiąt banków. Żeby je znać, trzeba wyskoczyć poza schemat własny i własnych znajomych,
- To może mieszkańcy powiatu powinni czasem wyskoczyć z niego, aby docenić to, co tu mają?
- Pewnie by docenili. Coś w tym jest, by czasem spojrzeć na siebie z innej perspektywy. Pamiętaj też, że ludzie w Oławie i Jelczu-Laskowicach są nauczeni pracy. Część narzeka, jak zwykle, ale reszta naprawdę dużo pracuje. Od lat.
- Skoro jest tylu ciekawych ludzi wśród naszych przedsiębiorców, dlaczego nie łączą się w jakieś organizacje biznesowe? Te, które powstają, są słabe, mało zauważalne.
- Odpowiedź jest banalnie prosta. Ludziom się wydaje, że jak komuś zależy na tym, aby pokazać Oławę jako miasto prężne, to za tym na pewno musi iść jakaś polityka. Ach, bo on coś chce! A przedsiębiorcy nie chcą być kojarzeni z polityką. Gdy ktoś, kto się zajmuje biznesem, nagle zajmie się jakimś stowarzyszeniem, organizuje samorząd przedsiębiorców, od razu będzie odebrany politycznie. A dla tych, którzy coś zrobili, coś im się udało, zajmowanie się polityką jest cofaniem się.
- A nie boisz się, że tak samo może zostać odebrane wasze pierwsze oławskie śniadanie biznesowe, które właśnie organizujecie? Przecież jest rok wyborczy
- W Polsce zawsze są jakieś wybory. Gdy rozesłaliśmy zaproszenia, okazało się, że w ciągu dwóch dni zgłosiło się trzy razy więcej osób niż było miejsc. Dlaczego? Nasze śniadanie biznesowe ma być miejscem spotkań ludzi, którzy osiągnęli sukces, albo ten sukces dopiero budują. Chcemy rozmawiać o tym, jak dochodzić do sukcesu, jak się doskonalić. Wzajemnie się uczyć, wymieniać doświadczenia. To ma być miejsce oddzielone od polityki. Biznes jest tu i teraz, ale także jest przyszłością naszych dzieci. Jeżeli my biznes dobrze ugruntujemy, przygotujemy, wtedy te fabryki zostaną tutaj. Chcielibyśmy, aby lokalny biznes stał się bardziej społeczny, aby służył polepszaniu naszego otoczenia. Bo w tworzeniu miejsc pracy nie chodzi tylko o robienie pieniędzy, ale tworzenie lepszego życia.
- Dość utopijne.
- Ktoś, kto zakłada biznes, robi to z wielu powodów. Na przykład ja wciąż myślę, by go rozwijać. Uwielbiam tworzyć. Nie widzę końca. Za każdym razem, gdy dojdę do etapu, który sobie wyznaczyłem, sięgam dalej, planuję dalej. Owszem, może ten ciągły rozwój to jest jakiś rodzaj utopii. Bo tu nie chodzi o to, aby tego królika złapać, ale żeby ciągle za nim biec. I właśnie ta droga jest moją przyjemnością.
Napisz komentarz
Komentarze