Jelcz-Laskowice. Więcej poszkodowanych
Ewa kupiła towar na raty, na szczęście w porę zdążyła odstąpić od umowy kupna-sprzedaży i zrezygnować z kredytu. Raty okazały się wyższe niż zapewniał przedstawiciel. Sporo się przy tym nadenerwowała, ale teraz może odetchnąć z ulgą.
Tydzień temu Magda i Małgorzata z Jelcza-Laskowic przeczytały artykuł "Chcesz schudnąć, kup sobie odkurzacz". - Usiadłam z wrażenia - mówi Małgorzata. - Nie mogłam uwierzyć. Byłam w takiej samej sytuacji, ale ja wzięłam odkurzacz za gotówkę i nie zdążyłam odstąpić od umowy.
Małgorzata zgodziła się na prezentację sprzętu w listopadzie i twierdzi, że do tej pory płaci za swoją naiwność. - Namówili mnie, mówiąc, że jeżeli się nie zgodzę, to moja koleżanka straci szansę na prezent. Nie miałam za bardzo czasu, ale w końcu się zgodziłam.
Prezentacja była przeprowadzona profesjonalnie. Wszystko odbywało się niemal identycznie, jak w przypadku Ewy z Chwałowic. Pokaz trwał kilka godzin, odkurzacz wydawał się wart swojej ceny. Przedstawiciel handlowy, wykonał jeden telefon i załatwił w ciągu minuty dofinansowanie z Unii Europejskiej. - Teraz wiem, że to był tylko taki chwyt. Zapłaciłam 4790 złotych, ale po kilku miesiącach zaczęli te odkurzacze sprzedawać już po uzyskaniu rzekomej zniżki, za 5790, dodając w prezencie garnki. Tak naprawdę to żaden prezent, klient po prostu dopłaca tysiąc złotych za garnki, a oni mówią, że to wspaniały podarek.
Tylko nie raty
Małgorzata nie chciała brać towaru na raty, bo właśnie starała się o kredyt na zakup mieszkania. Musiała mieć czystą historię kredytową. Kilkakrotnie zaznaczyła sprzedawcy, że nie zgada się na raty, że chętnie kupi ten odkurzacz, ale za gotówkę i dopiero w styczniu. - Umowę musimy podpisać już dzisiaj, bo promocja obowiązuje tylko teraz, a za towar będzie pani mogła zapłacić do 20 stycznia - zapewniał handlarz.
Kobieta uwierzyła, podpisała umowę, i różne papiery, które podsuwał mężczyzna. Przy tym opowiadał o darmowych pobytach w wybranych hotelach w Polsce i dodatkowych prezentach.
Małgorzata cieszyła się z zakupu, stwierdziła, że to będzie świetny dodatek do nowego mieszkania. Oddała swój stary, ale sprawny odkurzacz, bo podobno to był warunek otrzymania dotacji z Unii. Tu historią zaczyna się powtarzać. Wszystko wyglądało dokładnie, jak w przypadku Ewy. Kobieta nie mogła się doprosić o przesłanie umowy i gwarancji. Mężczyzna obiecywał, że dostanie 25 lat gwarancji! Tymczasem skrzynka pocztowa dalej była pusta. Prawdziwe kłopoty zaczęły się na początku grudnia, gdy Małgorzata poszła do banku, żeby się dowiedzieć na jakim etapie jest postępowanie dotyczące kredytu hipotecznego. Okazało się, że nie dostanie pieniędzy na mieszkanie, bo właśnie stara się o raty w innym banku. - Zatkało mnie! - mówi. - Jakie raty, przecież zaznaczałam, że za odkurzacz zapłacę gotówką.
Wśród dokumentów, które podsunął przedstawiciel handlowy, był wniosek o kredyt. - Podpisałam to zupełnie nieświadomie, wcześniej podkreślałam, że nie mogę kupić niczego na raty. W banku dostałam wydruk z BIK-u i tam było podane, że starałam się o zakup na raty w trzech bankach. Z tego powodu odmówiono mi kredytu na mieszkanie i zablokowano na 30 dni. Dopiero po tym terminie, mogłam próbować ponownie.
Zdenerwowana zadzwoniła do przedstawiciela handlowego. Ten przepraszał i tłumaczył, że zaszło nieporozumienie, a wszystko uda się jeszcze odkręcić. - W jaki sposób chce pan wykreślić z BIK-u moje zapytania o kredyt? - pytała retorycznie.
Pani chyba żartuje!
Przez niefortunny zakup odkurzacza plany z nowym mieszkaniem trzeba było przesunąć. - O mały włos nie straciłam życiowej szansy na zakup czterech kątów. Właścicielka była w Anglii i miała tu przyjechać specjalnie po to, aby sprzedać mieszkanie. Wszystko musiałam przełożyć, bo otrzymanie kredytu było możliwie dopiero za miesiąc. Na szczęście kobieta obiecała, że poczeka kilka tygodni.
Tu wcale nie kończą się problemy Małgorzaty. W połowie grudnia odebrała telefon z firmy, z pytaniem: dlaczego do tej pory nie zapłaciła za odkurzacz? Wyjaśniła, że przecież jest umówiona na spłatę do 20 stycznia. Tak zapewniał przedstawiciel. - Pani chyba żartuje - usłyszała. - W naszej firmie nie stosuje się takich reguł. Musiała pani coś źle usłyszeć na prezentacji. Niech pani pomyśli logicznie, kto by zostawił towar i pozwolił za niego zapłacić prawie po dwóch miesiącach? Wpłaty trzeba dokonać po zakupie. Jeżeli nie będzie uregulowana do 20 grudnia wpiszę panią do rejestru dłużników.
Małgorzata załamała się. Wiedziała, że jeśli trafi do tego rejestru, będzie bez najmniejszych szans na kredyt hipoteczny. Nie było wyjścia. Zdecydowała, że zapłaci. Po gotówkę przyjechał do niej pracownik firmy. Dała mu dwa tysiące złotych i zaznaczyła, że nie zapłaci ani grosza więcej, dopóki nie przyślą obiecanych dokumentów - umowy kupna-sprzedaży i gwarancji!
Za dwa dni odebrała kolejny telefon od sekretarki i usłyszała, że jak mogła dać tylko połowę, co ona teraz powie szefowi, a przez nią straci pracę. Po nowym roku zadzwonił człowiek, który sprzedał towar. Również dopytywał się o resztę gotówki. Wreszcie dostarczył zaległe dokumenty, a wtedy Małgorzata uregulowała dług.
Dwa razy zepsuty
Wprowadziła się do wyremontowanego mieszkania, myślała, że teraz skończyły się kłopoty. Chciała wypróbować zakup i odkurzyć panele. Sprzęt zaczął dziwnie buczeć, a po paru tygodniach przestał działać, nie zwijał się również kabel. - Sekretarka powiedziała, że jestem jedyną osobą, której ten odkurzacz się zepsuł, że to niemożliwe, jakiś pech!
Spakowała tego "pecha" i wysłała do naprawy. Po kilku dniach był z powrotem. Wymieniono w nim prawie wszystko, oprócz obudowy. Dołączono również kartkę, że jak będzie używany do prac budowlanych, to klientka straci gwarancję. To po raz kolejny wyprowadziło Małgorzatę z równowagi. - Byłam wściekła, użyłam tego sprzętu dosłownie kilka razy, nie odkurzałam żadnego gruzu.
Zadzwoniła do serwisu, który dokonywał naprawy. To, co usłyszała przeraziło ją. Jeden z pracowników poinformował, że ten sprzęt to chińszczyzna i będzie się często psuł, dlatego od razu wymieniono wszystkie podzespoły. - Dowiedziałam się, że wcale nie jestem jedyna, a oni bardzo często naprawiają ten towar.
Małgorzata już wiedziała, że nie chce tego superproduktu. Za dwa tygodnie utwierdziła się w tym przekonaniu. Odkurzacz znów się zepsuł... Jakby tego było mało, okazało się, że ten sam problem ma koleżanka, która kupiła towar w tym samym czasie. Żarty się skończyły. Zadzwoniła do rzecznika praw konsumenta. Dowiedziała się, że jeżeli sprzęt zepsuje się dwukrotnie podczas obowiązywania gwarancji, sprzedawca zobowiązany jest do zwrotu gotówki. Rozpoczęła się walka. Na zmianę z koleżanką dzwoniły do firmy o każdej porze dnia. - Przestali już odbierać moje telefony - dodaje. - Wreszcie się udało, zażądałam spotkania z szefem. Zwodzili mnie kolejny tydzień. W końcu udało się umówić z kierownikiem.
Będzie pozew
Powiedziała całą historię od początku i zażądała zwrotu pieniędzy. Nic z tego nie wyszło. Kierownik jednak obiecał, że w tej sprawie porozmawia z szefem firmy i za tydzień oddzwoni. Tak się nie stało. Małgorzata po dziewięciu dniach sama zadzwoniła. Kierownik nie miał czasu. Rozłączył się. Kolejną próbę podjęła na początku sierpnia. Mężczyzna zapewnił, że przyjmie odkurzacz, a wszystko będzie w nim naprawione tak, że już nigdy się nie zepsuje. - Pan musi mieć jakąś niezwykłą moc - stwierdziła klientka. - Nie chce żadnych napraw, bo wiem, że one nic nie dadzą. Chce swoich pieniędzy!
Usłyszała, że albo zgodzi się na to, co jej oferuje, albo koniec sprawy. - Mam tego wszystkiego dość. Sprawa ciągnie się od listopada. Kiedy patrzę na ten odkurzacz, nic mi się nie chce.
Czy kobieta podda się? Nie zamierza. Wspólnie z koleżanką, która jest w podobnej sytuacji planują pozew zbiorowy przeciwko tej firmie. Są już umówione na spotkanie z prawnikiem. Rozmawiały również z Ewą z Chwałowic. Liczą, że po publikacji tego artykułu zgłoszą się kolejne osoby, które czują się poszkodowane. Dla tych czytelników podają numer kontaktowy 724 150 333. Kiedy wysyłaliśmy ten artykuł do druku, zgłosiła się kolejna poszkodowana...
Agnieszka Herba [email protected]
Reklama
Nabite w odkurzacz - ciąg dalszy
Tydzień temu opisywaliśmy historię Ewy z Chwałowic, która kupiła odkurzacz dla alergików. Następnego dnia okazało się, że zapewnienia przedstawiciela handlowego, niewiele mają wspólnego z prawdą. 2 września do redakcji przyszły dwie kobiety, które też czują się oszukane
- 11.09.2013 16:09 (aktualizacja 27.09.2023 16:18)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze