Teresa Borsuk wspomina, jak mieszkańcy sprzedawali mleko i jego przetwory w okolicach placu Grunwaldzkiego we Wrocławiu: - Wozili je tam w dwudziestolitrowych bańkach oraz w wiklinowych koszach. Na początku nie jeździły pociągi. Gdy zaczął kursować pierwszy skład, liczący trzy wagony, to ludzie wisieli na stopniach, bo brakowało miejsca. Mieszkańcy wychodzili z Jankowic o północy, docierali na miejsce około 6.00 rano.
Niedobrzy sąsiedzi
Inne wspomnienia ma osiemdziesięcioletnia Maria Starzomska, z domu Nakonieczna. W czasie wojny jej ojciec służył w wojsku. Ona mieszkała wspólnie z matką i trzema braćmi w Białoskórce, w województwie tarnopolskim. Ostatnie miesiące na tamtym terenie wspomina jako czas bezustannej obawy o życie przed banderowcami. Gdy rodzina musiała wyjechać, zabrali tylko najpotrzebniejsze rzeczy, a najcenniejszym dobytkiem były dwie krowy.- Do wagonów wsiedliśmy 15 sierpnia 1945, na Matki Boskiej Zielnej, a nasza podróż zakończyła się w Brochowie, pod koniec września - wspomina Maria. - Tam odnalazł nas ojciec i trafiliśmy do Jankowic. Tym samym transportem z Białoskórki jechało jeszcze dziesięć innych rodzin. My zamieszkaliśmy w domu numer 48, wspólnie z niemiecką rodziną. Oni zajmowali jeden pokój, a my drugi. Jednak nasi współlokatorzy byli bardzo nieprzyjemni. Utrudniali nam życie, jak mogli. Nie rozumieli, że my też nie byliśmy zadowoleni ze wspólnego mieszkania. Czasem blokowali drzwi, żebyśmy nie mogli wejść na strych, innym razem zniszczyli młocarnię, żebyśmy jej nie używali. Niegrzecznie też się do nas odnosili. Wtedy jeszcze prawie w każdym gospodarstwie byli Niemcy. Niektórzy przyzwoici, ale nam trafili się tacy wredni. Pamiętam, że ich nazwisko brzmiało "Warcho", córka gospodarza nazywała się Lota, a żona Klaudia. Później, musieli wyjechać i już więcej się nie pojawili.
Według jednej z pierwszych mieszkanek, wieś nieco się zmieniła. W miejscu, gdzie jest teraz nowo wybudowany plac zabaw, stał zniszczony dom. Było też kilka innych ruin, które później rozebrano. W pobliżu przystanku autobusowego, przy głównej drodze Oława - Wrocław, stały jeszcze w latach pięćdziesiątych ruiny gospody. Kilka lat temu odnaleziono w pobliżu niewypały granatów oraz fragmenty ręcznych wyrzutni. Podobne pozostałości znajdowano też w samej wsi.
Mieszkańcy Jankowic, którzy osiedlili się tu w 1945 roku, pamiętają dwa wraki czołgów, które tam stały. Jeden na początku wsi, obok gospodarstwa, a drugi niedaleko linii kolejowej. Maria pamięta, że w centrum wsi były dwa świeże groby, przy remizie i w ogrodzie niedaleko jednego domu. Później, już po wojnie, ekshumowano szczątki. Jednak to nie jedyne groby. Kilka lat temu, w czasie kopania fundamentów pod nowy dom, odkryto szkielet rosyjskiego żołnierza.
Napisz komentarz
Komentarze