Oława. Ciąg dalszy
O wyczynach Łukasza P. pisaliśmy po raz pierwszy we wrześniu. Groził mieszkańcom osiedla domów jednorodzinnych w rejonie ulic Polnej i Dąbrowskiego, rozbierał się, hałasował, demolował. Zastraszył prawie wszystkich. Mieszkańcy skarżyli się, że policja i Straż Miejska lekceważą ich problemy, a władze miasta, zamiast ich wspierać, udają, że sprawy nie ma. Zamykany przez policję i w specjalistycznym zakładzie, zawsze wychodzi i nadal sieje grozę. Czuje się bezkarny i mówi wprost, że nie boi się "pierd... psów".
Komendant: Robimy, co możemy
- Nie wiem, co jeszcze moglibyśmy zrobić - powiedział nam we wrześniu komendant powiatowy policji, Jacek Gałuszka. - Każda interwencja - jedziemy i zabieramy go. On trzeźwieje, a za dzień, dwa lub trzy wraca. Wyczerpaliśmy już wszystkie możliwości. "Dom cudów" przy Dąbrowskiego jest stałym miejscem rozpoczynania służby przez dzielnicowego z tego rejonu. Raz, dwa razy w tygodniu, jest tam policja. Ile razy tam był zarządca budynku komunalnego? Moi ludzi tam są, nie tylko na interwencje. Chcę mieć stamtąd bieżące informacje. Doskonale zdaję sobie sprawę, że są osoby, którym P. grozi, także ze sklepu i pobliskiej stacji benzynowej. Nie mogę ich zmusić do tego, aby zeznawali. Za każdym razem, kiedy P. jest zatrzymany w związku interwencją, na drugi dzień zapraszamy na rozmowy osoby przez niego pokrzywdzone. Staramy się, aby zeznania złożyło jak najwięcej osób. One także muszą powiedzieć - "dość!", i złożyć oficjalne doniesienia! Takie jest prawo, że jeżeli coś złego nas spotka, powinniśmy o tym informować. Inaczej nigdy tego nie zmienimy. Interwencja powinna być połączona ze złożeniem zawiadomienia o popełnieniu wykroczenia lub przestępstwa. Trudno mi postawić policjanta, aby stał pod tym budynkiem 24 godziny na dobę.
Groził, że zabije
P. sterroryzował nie tylko mieszkańców, którzy czują się bezradni, ale także sprzedawczynie sklepu "Społem" przy ul. Dąbrowskiego. Joanna Laskowska-Gulla, dyrektor działu handlu i produkcji "Społem" Oława mówi, że mieszkańcy zwrócili się do nich, aby poprzeć ich interwencje w prokuraturze. Chcą się czuć bezpiecznie, także wtedy, gdy robią zakupy. Dopóki Łukasz P. jest na wolności - to niemożliwe. - Chodzi nam przede wszystkim o bezpieczeństwo klientów i personelu - mówi Joanna Laskowska-Gulla. - Ekspedientki boją się przychodzić do pracy, tracimy klientów, spadają nam obroty. Niestety, ten człowiek też jest naszym "klientem", przychodzi kilka razy dziennie, grozi, że zabije siekierą, demoluje sklep, kradnie towar, pobił klienta stojącego w kolejce. Było mnóstwo zdarzeń, do których wzywana była policja, ale podobno nie miały znamion przestępstwa.
P. bierze ze sklepu co chce i wychodzi. Sklepowe mają trzy wyjścia - stawić opór, prosić, żeby przestał lub udawać, że nic się nie stało. Praca w takich warunkach jest bardzo uciążliwa i wręcz niebezpieczna. Kierowniczka sklepu mówi, że za każdym razem personel wzywa policję i za każdym razem czyny pana P. nie są wystarczające, aby go zamknąć na dłużej. - Co musi się stać, żeby przestał? - pyta szefowa placówki.
Demolował, a klientka zemdlała
Coś jednak się wydarzyło. W sklepie. To przelało czarę goryczy. Kierowniczka marketu przy Dąbrowskiego opowiada, że zaczęło się w sobotę, trzy tygodnie temu. Łukasz P. awanturował się, rozwalił beczkę z kapustą, wyzywał ekspedientki i klientów. Jedna kobieta tak się przestraszyła, że zemdlała. Pracownica "Społem" mówi, że policjant poradził im, żeby zmusiły P. do użycia wobec nich przemocy. To dopiero będzie podstawą do jego zatrzymania: - Mamy się narażać, aby dać policji dowody na zatrzymanie kryminalisty?!
W niedzielę było jeszcze gorzej. Tego dnia Łukasz P. zachowywał się tak, że policja nie mogła niczego nie zrobić. Zdemolował sklep, rzucił piwem w ekspedientkę, potłukł butelki z alkoholem. Po prostu wpadł w szał. Na końcu obnażył się przed klientami - ściągnął spodnie i majtki.
- Policjanci przyjechali, skuli go i stwierdzili, że ta liczba dowodów jest wreszcie wystarczająca - opowiada kierowniczka sklepu. - Wezwaliśmy też pogotowie, bo ekspedientka dostała ataku histerii ze strachu.
Czy wreszcie odetchną?
Firma "Społem" i każda ekspedientka sklepu przy Dąbrowskiego złożyły osobne zawiadomienia w Prokuraturze Rejonowej w Oławie, która prowadzi śledztwo w wielowątkowej sprawie Łukasza P. Były tam także doniesienia o groźbach karalnych. Wszystko wskazuje na to, że może wkrótce mieszkańcy Dąbrowskiego i okolic będą mogli odetchnąć z ulgą. Prokurator rejonowy Renata Procyk-Jończyk mówi, że prokuratura dysponuje opinią biegłego psychiatry o stanie Łukasza P. Jest niepoczytalny i niebezpieczny: - To chora osoba, musi być umieszczona w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym. Wystąpiliśmy do sądu o wydanie takiego postanowienia.
Monika Gałuszka-Sucharska [email protected]
Reklama
Terror na Polnej i w sklepie
To, co się działo w sklepie "Społem" przy ul. Dąbrowskiego, w pewną niedzielę na początku grudnia, przelało czarę goryczy. Ekspedientki boją się przychodzić do pracy, a klienci na zakupy. Czy ten horror kiedyś się skończy?
- 21.12.2012 17:14 (aktualizacja 27.09.2023 16:34)
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze