Oława. Spotkanie ekumeniczne
Około 80 oławian przysłuchiwało się 7 listopada, w kościele Piotra i Pawła, wystąpieniu ukraińskiego władyki, które odwiedził Oławę na zaproszenie klubu dyskusyjnego "Areopag". Wśród nich byli członkowie oławskiej parafii greckokatolickiej, osoby zaangażowane w pojednanie Polski z sąsiadami oraz mieszkańcy dawnych Kresów Wschodnich. Odpowiedź na publicystyczne pytanie - "czy jesteście nasi, czy obcy" - hierarcha pozostawił na koniec przemówienia. Poprzedził ją informacjami o historii, rozprzestrzenieniu się i działalności grekokatolików w Polsce.
Zanurzeni w modlitwie
- Wy macie zegarki, my mamy czas - to przeciwstawienie chrześcijan Wschodu i Zachodu, dokonane przez wrocławskiego biskupa, mogło najbardziej zapaść w pamięć. Wiadomo, że w prawosławnej tradycji Kościoła nie przywiązuje się dużej wagi do doczesnej aktywności. Człowiek to marność, świat jest grzeszny, a nasz umysł ułomny. Nie ma więc sensu naprawiać tego, co zepsute. Trzeba postawić na jedną kartę - życie wieczne, które można osiągnąć przez sprawowanie właściwego kultu. Zaowocowało to przepiękną liturgią, składającą się ze śpiewu, architektury wnętrza, ikon, a nawet swoistej choreografii. Te wszystkie elementy, złożone w integralną całość, przenoszą wiernych w inny świat. Równocześnie jednak takie stanowisko skutkowało oddaleniem się od zachodnich braci, którzy - realizując formułę "módl się i pracuj" - budowali przyszłą potęgę Europy. Prymat modlitwy biskup Juszczak zobrazował przywołaniem obrzędu poświęcenia ołtarza w nowej świątyni. Jest on kilkakrotnie obmywany i namaszczany olejami. Tylko ta czynność trwa ponad godzinę. W Kościele greckokatolickim nie ma też prawniczej dyscypliny, charakterystycznej dla ducha Rzymu. Wierny, przychodząc w niedzielę na którąkolwiek z części liturgii dnia, a więc również na jutrznię czy nieszpory, spełnia obowiązek uczczenia święta.
Nieznani męczennicy
- Ludzie mylą nas z prawosławnymi - stwierdził hierarcha. - A my jesteśmy katolikami obrządku wschodniego. Powoływał się przy tym na ponadtysiącletnią tradycję chrześcijańskiej Rusi, ale wspominał także o Unii Brzeskiej z 1596, w wyniku której powstał Kościół greckokatolicki. Ta decyzja potężnej Rzeczpospolitej, aby podporządkować biskupów i wiernych prawosławnych władzy papieża, była solą w oku Moskali. Kiedy w późniejszych wiekach imperium rosyjskie wchłonęło państwo polskie, grekokatolicy przymusowo przyłączani byli do moskiewskiej cerkwi. Już wtedy oddało życie wielu męczenników. Ale do prześladowania grekokatolików dochodziło w wielu okresach historycznych. Także w PRL-u próbowano zlikwidować ten Kościół. Po wojnie komuniści aresztowali wszystkich biskupów, zamknęli cerkwie i zakazali działalności zakonom, a ludność południowo-wschodnich terenów Polski przesiedlili na Zachód i Północ. Dziesięciolecia funkcjonowania grekokatolików w podziemiu, pod opieką rzymskokatolickiego prymasa Polski, także przyczyniły się do wyparcia ich istnienia ze zbiorowej świadomości.
Kościół Ukraińców
Biskup Juszczak nie akcentował narodowego charakteru swojej wspólnoty. Dopiero w środkowej części wystąpienia przyznał, że wierni reprezentują narodowość ukraińską, a także Łemków, wygnanych z ich karpackiej ojczyzny. Najbardziej wybrzmiał ten fakt, kiedy gość klubu "Areopagu" mówił o grekokatolikach na Ukrainie. Tam żyje najwięcej wiernych, duchowieństwa i biskupów. Diecezje przynależą do trzech stolic arcybiskupich - w Kijowie, Lwowie i dawnym Stanisławowie.
Wspominając o aspekcie narodowym, Juszczak odniósł się do najboleśniejszych wydarzeń w relacjach polsko-ukraińskich, kiedy podczas wojny Ukraińcy mordowali na Wołyniu polskich sąsiadów, a Polacy odpowiadali podobnymi aktami przemocy. Szczególnie w 1945, na terenach między Lubaczowem a Sanokiem, nie mówiąc już o akcji "Wisła". - Nie ma sensu, abyśmy liczyli przelaną po obu stronach krew - podkreślał Włodzimierz Juszczak - Zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II powinniśmy sobie wzajemnie wybaczyć, a badania nad tymi najboleśniejszymi wydarzeniami zostawić historykom.
Bez tematów tabu
To jednak nie wystarczyło prowadzącym spotkanie. W części dyskusyjnej Jolanta Krysowata zapytała gościa, czy Kościół greckokatolicki odniósł się w sposób oficjalny do tamtych wydarzeń. Hierarcha przypomniał o kilku aktach pojednania biskupów obu wyznań. Począwszy od spotkania w Rzymie w 1987, przez pracę wspólnej komisji, utworzonej w 2001 po pielgrzymce Jana Pawła II do Lwowa, aż po akt pojednania w 2005 w Warszawie, na zakończenie Krajowego Kongresu Eucharystycznego. Juszczak ubolewał, że te gesty i wzajemne przesłania nie były wystarczająco nagłośnione w mediach. Wspomniał, że wysiłkom biskupów powinny towarzyszyć działania polityków z obu krajów, bo z racji dużej różnorodności kościołów na Ukrainie, hierarchia greckokatolicka nie ma mandatu na reprezentowanie większości obywateli.
Drugie niełatwe pytanie - o stosunki z prawosławnymi - padło ze strony Piotra Wróbla. Gość klubu dyskusyjnego nawet nie próbował taić trudności. Odpowiedział, że takie relacje praktycznie nie istnieją. Mówił o sporze o świątynie, tak na Ukrainie, gdzie grekokatolikom udało się je odzyskać, jak i w Polsce - tu spór rewindykacyjny wciąż trwa. Skalę konfliktu przybliżył za pomocą przykładu. Kiedy we Wrocławiu trwał tydzień ekumeniczny, prawosławny biskup postawił warunek - będzie uczestniczył w modlitwach, o ile na liście zaproszonych nie będzie biskupa greckokatolickiego...
Xawery Piśniak
Fot. Piotr Wróbel
Napisz komentarz
Komentarze