Jelcz-Laskowice. Więcej niż samochód
Błażej Mosiołek śmieje się, że od urodzenia był skazany na zainteresowanie autami. Imię dostał po znanym rajdowcu Błażeju Krupie. Wychował się w Górach Sowich, gdzie rozgrywano Rajd Polski. Nie przepuścił żadnego wyścigu. W rodzinie krąży anegdota, że na odcinkach specjalnych był obecny już wtedy, kiedy mama była z nim w ciąży. Nie tylko kibicuje, ale także fotografuje to, co dzieje się na trasie.
Wspomnienie z dzieciństwa
Skąd wzięła się u 33-letniego mężczyzny miłość do dużych fiatów? Z sentymentu. Właśnie te auta pamięta z dzieciństwa i z rajdowych tras. To był pierwszy samochód, którym kierował, na nim nauczył się jeździć. Zresztą nie tylko on, także jego mama. Rodzinny fiat 125p był standardowy, niczym się nie wyróżniał. Rocznik `73, kolor biały. - To pierwsze polskie auto zaawansowane technologicznie - mówi Błażej Mosiołek. - Mój fiat do niedawna stał w garażu i czekał, ale wiedziałem, że kiedyś go wyremontuję. Musiał przyjść odpowiedni moment. W zeszłym roku na Bielanach zobaczyłem załogi, startujące w rajdzie Monte Carlo właśnie takimi fiatami. Coś mi się w głowie odkręciło i uświadomiłem sobie, że teraz jest odpowiedni moment na wyremontowanie mojego auta.
Z odkręcaniem, zakręcaniem i reperowaniem nie ma problemu, ponieważ z wykształcenia jest inżynierem mechanikiem. Schody zaczęły się, kiedy zaczął szukać części. - Kiedyś ich nie można było dostać, a co dopiero teraz - stwierdza. - Niektóre są sprowadzane specjalnie z zagranicy, wydatki są naprawdę duże. Najciężej jest z blachą, choć taki mały szczegół, jak logo na przedniej masce, też może sporo kosztować. Cenę samego auta trudno oszacować, to wszystko zależy od stanu technicznego, modelu oraz włożonej pracy. Fiat kosztuje od 4 nawet do 15 tysięcy złotych, nie mówiąc o specjalnych modelach, przystosowanych do rajdów. Ich cena może przekraczać 100 tys. zł.
Trafił na podobnego pasjonata w Krakowie. Nie tylko miał części, ale także inne, podobne auta do sprzedania. Po krótkim namyśle zdecydował się. Teraz ma trzy fiaty, najstarszego z 1969 roku. Stara się o nie dbać. Czyści, poleruje. Jeździ sporadycznie. Tylko przy ładnej pogodzie. Jego samochody można czasem zobaczyć, jak wiozą młodą parę do ślubu. Ostatnio "wystąpiły" także w rekonstrukcji stanu wojennego, którą zorganizowano poda jelczańskim wieżowcem.
Przeżycia są bezcenne
Sama pasja nie wystarcza Błażejowi Mosiołkowi. Już za trzy tygodnie zadebiutuje w całkiem innej roli. Będzie pilotem w historycznym rajdzie Monte Carlo - biorą w nim udział samochody produkowane w latach 1955-1979 roku, które kiedyś jeździły w tym rajdzie, albo ich wierne repliki. Kierowcą będzie Andrzej Duszyński, a kierownikiem serwisu - Rafał Hołubowicz, obaj z Wrocławia.
XV Rallye Monte Carlo Historique zostanie rozegrany od 29 stycznia do 4 lutego. W tym roku jednym z pięciu miast, z których wyruszą ekipy, będzie Warszawa. Z naszej stolicy w trasę wyjedzie 29 stycznia dziewięć polskich ekip, w tym trzy z Dolnego Śląska, i to właśnie w jednej z nich pilotem będzie jelczanin. Załoga pokona rajdowym pomarańczowym fiatem 125p około 5.000 tysięcy kilometrów. Auto musi mieć specjalną homologację i przegląd techniczny, wykonany przez Międzynarodową Federację Samochodową, która sprawdza, czy wszystkie warunki rajdu są spełnione. Fiat 125p, w którym będą jechali Mosiołek i Duszyński, jest wierną repliką tego, w którym kiedyś sukcesy w Monte Carlo odnosił kierowca rajdowy Robert Mucha. On sam po obejrzeniu samochodu stwierdził, że jest to najlepsza replika jego auta, jaką widział. Fani dużego fiata dodają, że na trasie najbardziej liczą się przyśpieszenie i wytrzymałość. - To jest tak, że auto ma być jak z przedwczoraj, a jechać jak pojutrze - dodają żartobliwie. Przed samym rajdem muszą jeszcze wyruszyć w drogę, aby rozpoznać trasę i zrobić notatki.
Wiele osób nie rozumie ich pasji. Oni mówią, że to nic dziwnego. To trzeba czuć. Andrzej Duszyński dodaje, że jego żona do tej pory wypomina mu, że trzeba być wariatem, aby kupować stare auta, tracić niemałe, zarobione ciężko pieniądze (wpisowe na rajd Monte Carlo wynosi 4.300 euro od załogi), jechać jak wariat na wąskich ścieżkach, kusząc los. - Żeby wiedzieć tak naprawdę, o co w tym wszystkim chodzi, trzeba to przeżyć - mówi Błażej Mosiołek. - Siedzieć we fiacie 125p i słuchać odgłosu silnika. Udział w najstarszym, najtrudniejszym i najbardziej prestiżowym rajdzie to jest coś nie do opisania.
5.000 - tyle kilometrów pokonają ekipy w rajdzie Monte Carlo
4.300 euro - tyle kosztuje wpisowe na rajd
9 - tyle polskich załóg wystartuje w rajdzie
Malwina Gadawa [email protected]
Fot.: archiwum Błażeja Mosiołka
Napisz komentarz
Komentarze