- Na zbiórkach też było fajnie - podsumuje po latach. Chłopcy rozmawiali na tematy patriotyczne. Razem z drużynowym Jurkiem Kalińskim chodzili na harcerskie uroczystości do Oławy, gdzie była siedziba hufca. Sławik demonstruje ze śmiechem, jak z wypiętą piersią maszerowali chłopcy z zastępu „Indian”, któremu przewodził. Latem jeździli na obozy. Dwa były skautowe, a trzeci propagandowy. - Z dozorcą - mówi Sławik.
Chłopcy zorientowali się, że jeśli chcą dalej być wierni ideałom harcerskim, muszą zejść do podziemia. Na przełomie 1949 i 1950 roku Franciszek Sumisławski z Marianem Kalicińskim, Wacławem Stramskim, Zbigniewem Kapiciakiem, Janem Selwą oraz Fryderykiem Surowcem stworzyli zalążek tajnej organizacji harcerskiej.
Jednostka Sokołów
- Ja w organizacji byłem krótko, od marca 1951! - zaznacza Ryszard Sławik.
To w marcu wraz z Bolesławem Telipem i Aleksandrem Trznadlem złożył przysięgę na ręce komendanta, Franciszka Sumisławskiego. Przysięgali wtedy wszyscy członkowie: będą walczyć wiernie o sprawiedliwą Polskę i staną w obronie prześladowanych ojców. Organizację nazwali „Jednostką Sokołów”. Odtąd spotykali się na tajnych zebraniach. Rozmawiali o sytuacji politycznej w kraju i na świecie. Słuchali zachodnich stacji radiowych, „Głosu Ameryki” i BBC. Przygotowywali się do zawiązania oddziału partyzanckiego na wypadek konfliktu ZSRR z Ameryką i kolejnej wojny. To dlatego zbierali broń, którą znajdowali w poniemieckich ruinach i na pustkowiach. Tak zdobyli trzy automaty “MP”, jeden automat “PP”, jeden pistolet typu “FN” i jeden “Parabellum”, dwa karabiny “Mauser”, granat zaczepny i amunicję. Ukryli je w obejściach rodzicielskich gospodarstw.
Latem 1951 zorganizowali swoją pierwszą akcję społeczną. Namawiali miejscowych rolników do sprzeciwu wobec kolektywizacji wsi. „Każdy uczciwy Polak nie zdaje zboża komunistom” - tak brzmiało hasło na ulotkach ręcznie pisanych przez Bolesława Telipa, które w Laskowicach i Piekarach rozklejał Aleksander Trznadel. Marian Kaliciński planował nawet zastrzelić sekretarza Jowsę. Wstrzymał się w ostatniej chwili. A już w listopadzie „Jednostką Sokołów” zainteresowało się UB. Podczas sprawdzania broni Zbyszek Kapiciak przypadkowo postrzelił Wacka Stramskiego. Mimo że próbowali zatrzeć ślady, MO doszła po śledztwie, z jakiej broni padł strzał. „Sokołom” zaczął się palić grunt pod nogami.
Jak najgorsi zbrodniarze
Musieli choć na chwilę zniknąć z oczu miejscowych służb bezpieczeństwa. Franek dowiedział się, że w kłodzkim Liceum Pedagogicznym jest roczny kurs nauczycielski dla osób z wykształceniem niepełnym średnim. Szkoła odpowiednio daleko od Oławy. A kurs odpowiednio krótki, by po ukończeniu zacząć pracę i pomagać rodzicom.
- I to był dobry pomysł - mówi Sławik, podówczas uczeń Państwowego Liceum Mechanicznego I stopnia Wydziału Mechanicznego we Wrocławiu. Załatwianie miejsc dla trzech harcerzy trochę trwało. Ale udało się. No, to wio! Sławik wraz z Sumisławskim i Telipem wyjechali do Kłodzka. Ale UB podążało za nimi. Funkcjonariusze przyszli po nich na początku marca. Sławika, Sumisławskiego i Telipa aresztowali w czasie lekcji. Prosto ze szkoły zaprowadzili do internatu, gdzie nastąpiła rewizja. Z Kłodzka wywieźli pociągiem przez Wrocław do Oławy. Skutych jak najgorszych zbrodniarzy.
Napisz komentarz
Komentarze