Ścisk w celi był do tego stopnia, że w nocy trzeba się było obracać na komendę. - Tak, w nocy leżeliśmy jak śledzie. A z sufitu spadały pluskwy. Ale trzeba się było przyzwyczajać do gorszych rzeczy. Ten kibel rano.
Musieli załatwiać potrzeby w tej samej celi, na oczach wszystkich. Skrajnie prymitywne warunki, jakże typowe dla ubeckich więzień. W dodatku nadeszło lato. Gdy przyszły upały, więźniowie na Sądowej mdleli.
- Doszło do tego, że czasami przyjeżdżali strażacy i zraszali mury - mówi.
Melodia z celi śmierci
Wyrok zapadł 3 lipca. Od maja do lipca czekali na rozprawę. Dusili się. Szukali kontaktu z inną przestrzenią.
- Do perfekcji opracowałem grypsowanie. Szło mi to na błysk - opowiada Sławik. Więźniowie stukali w ścianę lufką od papierosów. - Wiedzieliśmy dokładnie, kiedy Stalin umarł. Myśmy wszystko wiedzieli. Takie bałaki szły jak cholera! - podsumowuje kresowianin. Wystarczyło, że kolega z sąsiedniej celi poprosił o papierosy. Sławik odpowiedział wówczas: „Ja jak ci podam papierosy przez ścianę?!”. Ale to też można było zrobić! Bo od czego okna u góry? Sławik przeciągnął przez kraty linkę z ciężarkiem i kręcąc kłębkiem sznurka, przesuwał pakuneczek w kierunku okna kolegi.
A były na tym samym piętrze, w „politycznym”, pojedyncze cele, nad którymi całą dobę paliła się czerwona lampka. Tam ludzie czekali na uprawomocnienie się wyroku śmierci. Od jednej z takich cel niósł się głos: „Przyleciał do mnie na kraty szary przyjaciel skrzydlaty. Spojrzał na nędzne me szaty, ze smutkiem odleciał w dal…” - Sławik cytuje tekst piosenki, płynnie, jak gdyby słyszał ją wczoraj. To był prosty, kiczowaty tekst. Ale wtedy słuchał i słuchał. I czuł ściśnięcie w gardle. Melodia z celi śmierci.Melodia z celi śmierci.
Za paragraf 86
Gdy on przebywał w więzieniu, ojciec przyjmował od laskowickich sąsiadów gratulacje za postawę syna i wyrazy współczucia w związku z represjami. 3 lipca Wojskowy Sąd Rejonowy z prokuratorem wojskowym por. Aleksandrem Duszyńskim na czele przedstawił zarzuty ośmiu członkom „Jednostki Sokołów”. Były wśród nich: „założenie nielegalnej organizacji” i werbunek do niej, „nielegalne posiadanie broni”, „sporządzanie ulotek o treści antypaństwowej” i „próba obalenia ustroju przemocą”.
Chłopcy myśleli wcześniej, że będą sądzeni zgodnie z artykułem 86, za co groziłoby od 5 lat do kary śmierci włącznie! Obecna na sali sądowej siostra Sławika pokazywała mu otwartą dłonią: „Pięć lat!” - Piątka to byłoby dobrze! - uśmiechnął się Rysiek. Ale okazało się, że podstawą wyroku był artykuł 87 w związku z artykułem 86. Byli traktowani jako organizacja młodociana. Dostali od dwóch do sześciu lat więzienia. Dla Ryszarda Sławika wyrok brzmiał: „Dwa lata więzienia i utrata praw publicznych i obywatelskich praw honorowych na okres jednego roku wraz z przepadkiem mienia”. I choć oczywiście, dla nastolatka, który nie zdążył jeszcze zdać matury, nawet dwa lata mogłyby wydać się wiecznością, Ryszard Sławik ucieszył się: „Tylko dwa lata!”.
Ty lepiej siedź cicho
Po apelacji obrony Naczelny Sąd Wojskowy w Warszawie ponownie rozpatrzył sprawę. Zarzut wobec harcerzy zmieniono na „działalność kontrrewolucyjną”. A potem ogłoszono amnestię, z której skorzystali wszyscy członkowie „Jednostki Sokołów”. Ryszard Sławik opuścił więzienie
16 grudnia 1952.
Napisz komentarz
Komentarze