Domański a SB
Zdjęcie pokazano podczas konferencji „800 lat Oławy”, którą w marcu 2009 przygotował Instytut Pamięci Narodowej. W jednym z punktów sesji naukowej Wojciech Trębacz z wrocławskiego IPN przedstawiał dokumenty Służby Bezpieczeństwa, związane z działalnością Kazimierza Domańskiego.
*
Informacje o domniemanych objawieniach maryjnych, które trwały od 1983 roku, ówczesne władze przyjęły ze zdziwieniem i osłupieniem. Początkowo Służba Bezpieczeństwa tylko obserwowała to, co się działo wokół Domańskiego i czekała na oficjalne stanowisko Kościoła. Jednak już w styczniu 1984 Kazimierz Domański odbył poważną rozmowę z Janem Roskoszem, zastępcą szefa Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Oławie.
- A pan wie, jak ludzie pana znienawidzą, zaciągną pana do sądu i będą pana okpiwać, i będą z pana szydzić? - podpuszczał esbek.
- Ja nie chcę iść do sądu. Ja jeszcze nie byłem w sądzie i po prostu nie byłem jeszcze karany - odpowiadał Domański.
- Przecież nie wszyscy wierzą w to, co pan mówi.
- Tak, ja wiem, ale nieraz jak rozmawiamy, to ja mówię, jakie są sprawy. Po prostu z każdym chcę żyć dobrze.
- No, pan chyba nie wyczuwa żadnej złośliwości z naszej strony, prawda?
- Nie.
- My pana nie atakujemy, tylko po prostu rozmawiamy, zwracamy uwagę na problemy…
- Ja się spodziewałem, że do urzędu będę wzywany, czy tutaj, na komendę. Władze muszą wiedzieć, co jest w mieście.
- No i porządek musi być!
- No i porządek musi być, ja to wiem.
*
Dopiero po głośnym wystąpieniu Wojciecha Jaruzelskiego, który w telewizji mówił o oławskim zacofaniu i ciemnogrodzie, gdy wierni tysiącami przyjeżdżali do Oławy, bezpieka ruszyła do kontrataku. Spisywano numery rejestracyjne samochodów z pielgrzymami, legitymowano ich, fotografowano księży. Domańskiego straszono milicją, sądem. Czasem skutecznie. Jeszcze przed oficjalnym stanowiskiem Episkopatu Polski, odcinającym się od „rzekomych objawień”, napis na ogrodzeniu działek informował: „Za zgodą władz miejskich - Matka Boska uzdrawia we wtorki i w czwartki”.
8 grudnia 1985 roku milicja skrupulatnie podliczyła, że „35-tysięczna Oława powiększyła się w tym dniu o 50 tys. pielgrzymów, a kasa biletowa sprzedała ponad 30 tys. biletów”. Pierwsze poważniejsze starcie pielgrzymów z milicją było 2 lutego 1986 - dwa tygodnie po komunikacie Episkopatu. Ludzie przybyli do Oławy tłumnie, ale przed działkami pojawił się poddoddział porządkowy ściągnięty z Wrocławia. Na najbardziej opornych czekały w pobliżu samochody. W Urzędzie Miejskim zajęli miejsca za stołem członkowie Kolegium do Spraw Wykroczeń. Spośród 70 zatrzymanych wtedy, 30 osądzono jeszcze tego samego dnia. W tym jednym miesiącu skierowano w sumie 110 wniosków do Kolegium. 14 dotyczyło samego Domańskiego (art. 52 par 1. Kodeksu Wykroczeń, czyli za udział w nielegalnych zgromadzeniach). Pan Kazimierz nie targował się jednak zbytnio i zapłacił w ratach kilkadziesiąt tysięcy ówczesnych złotych, bo przecież Matka Boska „powiedziała” wyraźnie w jednym z objawień, że ”trzeba zapłacić, bo różnie mogą zrobić”. Zgodnie z zarządzeniem wojewody wrocławskiego od 15 marca do 15 lipca tego roku wprowadzono w Oławie przyspieszony tryb postępowania. Milicja wszystkim szybko udowadniała, że cudu nie ma i nie było. Sto metrów od ogródków zajęła własną „altankę” - zielony wóz Drzymały, w którym przez wiele tygodni dyżurował funkcjonariusz i w razie naruszenia porządku publicznego szybko interweniował. Kto o tym nie wiedział, trafiał do radiowozu, gdzie tłumaczono mu: - Tu nie ma żadnego cudu, jesteśmy tylko my!
Pracownicy SB robili zdjęcia pielgrzymom ukrytym aparatem, wyłapywali księży, którzy nielegalnie prowadzili wiernych do „zakazanej działki”, przygotowywali nawet doniesienia prasowe, które niemal bez zmian publikowały potem dzienniki “Słowo Polskie” i “Gazeta Robotnicza”.
*
Wśród materiałów, które wtedy powstały, prezentowanych przez Wojciecha Trębacza na oławskiej konferencji, znalazło się jedno nietypowe zdjęcie. Bez opisu. Zupełnie nie pasuje do pozostałych, ukazujących tłumy pielgrzymów, wskazujących księży, pokazujących numery rejestracyjne aut. Ta fotografia przedstawia piękną kobietę na wycieczce - prawdopodobnie na tle wodospadu „Szklarka” w Szklarskiej Porębie. Na pewno nie zostało zrobione przez speców z SB. To zwykłe zdjęcie z rodzinnego albumu, pamiątka z wyjazdu. Co robi to zdjęcie w materiałach SB? Jaki ma związek z Kazimierzem Domańskim?
- Nie wiem, kto to jest - mówi Bronisława, żona Kazimierza Domańskiego. - Nie znam tej kobiety, to na pewno nikt z rodziny.
Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze