Remont ratusza
To był dyskretny komentarz do losu człowieka. Fazy księżyca, ilustrujące odwieczny rytm natury. Kogut symbolizujący witalność i misterium odnawiania się pokoleń. Król Salomon potrząsający władczo berłem i mielący jęzorem - jakby w zapowiedzi rozgadanych rządów demokracji... Wreszcie śmierć - obojętnie i systematycznie ścinająca kolejne głowy. Teraz korowód postaci z oławskiego ratusza przystanął. Nie wiadomo dokładnie, kiedy wznowi swój spektakl.
Ktoś tam chodzi!
W środowy wieczór 13 stycznia zegarmistrz Jan Forczak po raz ostatni przed przerwą wszedł na ratuszową wieżę, aby nakręcić mechanizm zegara. Wybraliśmy się razem z nim. Przechodzimy przez zabytkowe żelazne drzwi do podstawy wieży. Wchodzimy na schody, z góry dobiega odgłos pracy mechanizmu. W opustoszałym budynku ratusza, o późnej porze, robi to niesamowite wrażenie. Kiedy na wieżę wchodziły wycieczki szkolne, dzieci reagowały natychmiast. - Proszę pana, tam ktoś chodzi! - wołały. - Zgadza się, chodzi... zegar! - śmiał się Forczak.
Pokonujemy dwie kondygnacje i docieramy do unikatowego zabytku techniki. Forczak zapędza media do roboty. Wręcza mi korbę i razem nakręcamy mechanizm. Rozlega się stukot stalowych elementów, a po kilku minutach stukilowe ciężary, zawieszone na stalowych linach, podnoszą się na wysokość piętnastu metrów. Zegar będzie chodził przez następne 30 godzin...
To najważniejszy zabytek Oławy. Sporządzony przez dawnych mistrzów kowalskich z supertwardego stopu wielu gatunków stali. Ręczna robota, również przy zębatkach, co wymagało nie lada precyzji. Swój udział w budowie mechanizmu miał polski uczony Adam Kochański. Dzięki opracowanej przez niego zawieszce wahadło osiąga równą amplitudę wychyleń. Prace szczegółowo rozplanowali i nadzorowali kolejno zegarmistrzowie o charakterystycznych nazwiskach: Kraut, Salat i Riebe. Mistrz Kapusta, mistrz Sałata oraz mistrz Burak... Ich dzieło, ukończone w 1718 roku, kiedy w Oławie rządził Jakub Sobieski, składa się z trzech mechanizmów. Pierwszy porusza wskazówki na czterech tarczach, drugi odpowiada za wybijanie kwadransów i ruch kosy w figurze śmierci, trzeci wybija godziny i porusza postać Salomona.
Zapomniana perła
Oława nie doceniała przez dziesięciolecia swojego największego zabytku. Konserwacją zajmowały się przypadkowe osoby: stolarz, hydraulik, dozorca... Niektóre elementy ulegały deformacji, inne całkowicie usuwano z mechanizmu, zegar systematycznie ulegał dewastacji. Nic dziwnego, że nierówno wybijał kwadranse i godziny. W 1995 roku miasto powierzyło Forczakowi remont zabytku. Trzeba było nadgonić lata zaniedbań. Oczyścić mechanizm z kurzu, pajęczyn i rdzy. Posprzątać wieżę, usunąć grubą warstwę gołębich odchodów. Forczak rozebrał mechanizm i po kolei czyścił elementy w warsztacie szwagra, w Nowym Otoku. Wiele części znajdował w kątach wieży i dopasowywał je do całości.
Kiedy konserwator zabytków zobaczył urządzenie, stwierdził z uznaniem: - Macie tu „prawdziwka”! I zakazał Forczakowi dokonywania jakichkolwiek zmian. Od tamtej pory bez mała trzechsetletni mechanizm przeżywa drugą młodość. Wyznacza życie mieszkańców i jest znaczącą atrakcją miasta. Przyciąga wycieczki szkolne, zagranicznych turystów, uczestników dorocznych plenerów. Jednak, żeby zwiedzić wieżę, należało każdorazowo występować o pozwolenie u burmistrza. Nie udało się wprowadzić biletowania, stałych godzin zwiedzania i udostępnić zegara szerszej grupie turystów. A przecież to atrakcja historyczna Oławy numer jeden. Obecny naczelnik wydziału promocji Jerzy Witkowski marzył nawet o utworzeniu muzeum zegarów w naszym mieście. Skończyło się na pomyśle...
Co ma piernik do wiatraka
Najnowszą zmianę na ratuszowej wieży oławianie zauważyli szybko. - Poinformujcie ludzi, bo klienci mnie się pytają, czy nie wiem, co się stało z zegarem? - mówi Elżbieta Piotrowska, ekspedientka z cukierni w Rynku. - Tak, zauważyłem, że nie chodzi - przyznaje Walenty Haręzga. - Szkoda. Ja nie noszę zegarka i jak coś załatwiam na mieście, to planuję sobie czas według niego.
- Zastanawialiśmy się z kolegami, co się stało - dodaje taksówkarz Józef Marszałek. - Czy może zegarmistrza zwolnili?
- Remont - wskazuję na barierki, ustawione przy postoju.
- A co ma piernik do wiatraka? - odpowiada pan Józek. - Tam jest piękne wejście i schody na samą górę. Nie widzę przeszkód, żeby zegarmistrz dalej tam wchodził.
- Ale burmistrz widzi.
- Co tam burmistrz. Dzisiaj jest, a jutro go nie ma. A zegar jak był, tak będzie...
Pytam w Urzędzie Miejskim, czy nie można było pogodzić remontu ratusza z funkcjonowaniem zegara. - Rozmawialiśmy o tym z kierownikiem budowy, ale on się nie zgadza, żeby kręciła się tam osoba bez uprawnień - informuje Bogusław Jazienicki, naczelnik wydziału gospodarki komunalnej. Burmistrz Franciszek Październik wyjaśnia, że rozpoczęła się rozbiórka wewnątrz budynku, której podlegają również stropy. Zapowiada, że udostępnienie wieży zegarmistrzowi będzie możliwe po wykonaniu nowych stropów. Czyli kiedy? Październik unika podawania konkretnych dat. Wiadomo tylko, że umowa na remont ratusza przewiduje zakończenie prac na 30 czerwca 2011. A czy tak długa przerwa nie odbije się negatywnie na stanie technicznym zabytku? - Trudno odpowiedzieć - stwierdza burmistrz. I dodaje, że po remoncie mechanizm zegarowy będzie sprawdzony i w razie potrzeby poddany konserwacji. Tymczasem śmierć z ratuszowej wieży ma urlop. Do odwołania.
Xawery Piśniak
Fot. fotohq.com.pl
Napisz komentarz
Komentarze