Zwiedzanie trwa wiele godzin, muzeum jest nowoczesne i multimedialne, ilość eksponatów znacząca, większość pochodzi z prywatnych kolekcji, zdeponowanych i eksponowanych w muzeum. W ramach ekspozycji zauważamy, że wiele uwagi poświęcono polskiemu udziałowi w bitwie.
Z muzeum pojechaliśmy na cmentarz brytyjski w Cassino, tam spotkaliśmy dużą grupę weteranów
z Wielkiej Brytanii. Jak co dzień, wspólna sesja zdjęciowa, a także specjalnie dla nas - pokaz brytyjskiej musztry. Kolejnym etapem jest próba rozpoznania, czy możliwy będzie przejazd „drogą polskich saperów”. Ta droga, wybudowana na potrzeby bitwy, była główną trasą, którą można było dotrzeć
na pole walki, transportować rannych i wyposażenie. Drogę zbudowano na stromym zboczu, często nad przepaścią. Transport wyposażenia, szczególnie przejazd czołgów, odbywał się tu
w ekstremalnie ciężkich warunkach, często pod stałym niemieckim ostrzałem. Większość zaopatrzenia w bitwie i prawie całość transportu rannych odbywała się za pośrednictwem jeepów i właśnie tą drogą. To tłumaczy, dlaczego była dla nas tak ważna obecność w tym miejscu. Jak to wygląda dzisiaj? Udało się przejechać fragment drogi i pieszo przejść prawie całą. Droga nie była używana od wielu lat, w większość odcinków zarośnięta drzewami. Deszcze spowodowały obsunięcia zbocza i całkowitą likwidację fragmentów drogi. Pojawiły się również głazy, które spadły z górnych partii gór.
Być może kiedyś przejedziemy jeepami całą trasę, co wymaga przygotowania
i zupełnie innego wyposażenia niż to, które mieliśmy ze sobą. Tak czy inaczej, byliśmy na drodze polskich saperów. Wieczorem wracamy pod klasztor i całą grupą idziemy raz jeszcze na polski cmentarz. Tego dnia nie było już nikogo, nie było gości i wycieczek, a my mogliśmy w ciszy i skupieniu zapalić znicze, jeszcze raz pochylić się nad grobami naszych bohaterów, pomyśleć o ich losie, o tym, jak długą drogę przebyli, by spocząć tu na wieki w „ziemi, która do Polski należy”.
Środa 20 maja
Rankiem opuszczamy gościnną stanicę przy klasztorze i ruszamy na szlak II Korpusu, w kierunku wybrzeża Adriatyku. Wciąż panuje doskonała pogoda, Włosi życzliwi, ustępują nam pierwszeństwa na drodze. Nasza kolumna podróżuje całkiem sprawnie i w dobrym tempie. Zatrzymaliśmy się na chwilę w centrum miejscowości Castel di Sangro. To miał być chwilowy odpoczynek, ale zostaliśmy zauważeni i po chwili wszyscy byliśmy w gabinecie burmistrza, który był niezmiernie zadowolony
z naszej wizyty i opowiedział nam o swojej miejscowości. Na zakończenie spotkania wręczył nam pamiątkowy album z dedykacją: „Dla Przyjaciół Polaków - wyzwolicieli”.
Jak widać, nie było łatwo utrzymać plan podróży, i tak już do końca wyprawy. Tego dnia wieczorem dotarliśmy do Ortony, pięknej miejscowości na wybrzeżu. Tu zostaliśmy na noc
i po trudach podróży mogliśmy, wykąpać się w Adriatyku. Wcześniej w centrum Ortony parkujemy na chwilę przy pomniku Kanadyjczyków, to oni walczyli o to miasto, mają piękny pomnik
i podobnie jak w wielu innych miejscach w centrum miasta ustawiono czołg sherman. Nasi „Karpatczycy” tradycyjnie stanęli na warcie przy pomniku, co jak zwykle było entuzjastycznie przyjmowane przez Włochów i licznych turystów. W tej samej miejscowości zostaliśmy zatrzymani w porcie przez patrol Carabinieri - którzy zapytali: co to za formacja i z jakiego kraju, a przede wszystkim w jakim celu w porcie? Widocznie nasz wygląd odebrali śmiertelnie poważnie. Po naszych wyjaśnieniach zaczęli żartować ze swoich obaw i zaoferowali pomoc.
Napisz komentarz
Komentarze