O takim, co pokochał telewizyjny serial “Ranczo”
W zgodnej opinii krytyków serial „Ranczo” zawdzięcza swój sukces trafnemu przedstawieniu polskiej prowincji.
Wprawdzie producenci przekonują, że parę tygodni temu oglądaliśmy ostatni odcinek telewizyjnego serialu „Ranczo”, ale miłośnicy tego serialu wiedzą swoje i robią wszystko, aby to nie była ostatnia seria. Piszą listy, zbierają podpisy, apelują... Gorąco wierzą, że nowy sezon otworzą kolejne odcinki „Rancza”.
Był na planie
Kamil Cioma jest ranczersem. Moderuje forum internetowe dla miłośników serialu. Był na planie filmowym i poznał aktorów, a na specjalne okazje trzyma w domu butelkę najprawdziwszego “Mamrota” z Wilkowyi.
Co jak co, ale oglądanie seriali nie było pasją 24-latka. Kiedy dwa lata temu, w niedzielny wieczór, ojciec zawołał go, żeby obejrzał “fajny serial”, przyszedł niechętnie. Ale już po pierwszym odcinku zarejestrował się na forum miłośników “Rancza”. Przekonała go podwójna rola Cezarego Żaka. Na forum wszyscy byli na “ty”, niezależnie od wieku, a tematów do rozmów nie brakowało. Wchodzili też aktorzy i można było z nimi porozmawiać na czacie. Potem Kamil pojechał na mały zlot w Warszawie - za drugim razem miał zobaczyć filmowe Wilkowyje na żywo.
Przestawiają księdzu meble
Jeruzal to mała wioska, położona w okolicy Mińska Mazowieckiego. Większość mieszkańców jest zadowolona ze sławy, jaką przyniosło im “Ranczo”. Wielu przewinęło się już przez plan zdjęciowy w roli statystów. Jedna z kobiet zaczęła wynajmować pokoje dla przyjeżdżających fanów. Ktoś rezolutny pomyślał o sprzedaży taniego wina z naklejką “Mamrot made in Wilkowyje”.
Nie brakuje też głosów, że ciągła obecność ekipy filmowej przeszkadza w codziennym życiu. Najlepiej może się o tym przekonać ks. proboszcz Andrzej Sobczyk. Ekipa gości na jego plebanii stale i na potrzeby filmu przestawia meble. Ale on akurat ma powody, żeby się z tego cieszyć. Ile kosztuje udostępnienie budynku filmowcom, nie dowiedzieliśmy się, ale dzięki „Ranczu” XVIII-wieczny kościółek parafialny przeszedł gruntowny remont. 800 tys. zł - to był całkowity koszt przedsięwzięcia. Aktorzy wsparli swoją kwestą dotacje unijne i pieniądze od konserwatora zabytków, a miłośnicy serialu wydali specjalny folder i płytę ze zdjęciami z planu, które sprzedawali na odpuście i dożynkach jako “cegiełki”.
Smak Mamrota
Kamil był na planie trzykrotnie. - To, co wyprawia Cezary Żak, jest niesamowite - mówi z podziwem o warsztacie swojego ulubionego aktora. - Ma fantastyczną zdolność panowania nad intonacją... Zupełnie inaczej mówi jako ksiądz, a inaczej, kiedy gra wójta.
Odcinek nosił tytuł “Mafia w Wilkowyjach” - to ten, w którym wójt odznacza policjanta Staśka orderem. Kamil nie miał odwagi, aby wystąpić jako statysta, ale inny forumowicz, przebrany za chłopa wilkowyjskiego, mężnie stawił opór niebezpiecznym bandytom.Nasz ranczers uważnie podpatrywał plan zdjęciowy. Był zaskoczony, gdy okazało się, że w scenach rozmów osobno kręci się jednego aktora, osobno drugiego i dopiero potem skleja się wszystko w całość. Przekonał się, że praca przy serialu jest żmudnym zajęciem.
- Ile razy powtarzali sceny! - opowiada. - Najgorzej jest w plenerze. Wystarczyło, że przejeżdżał traktor i już trzeba było zatrzymywać kamerę, kręcić wszystko od nowa.
Cezary Żak wypytywał ranczersów, skąd są i wspominał swoje studenckie lata we Wrocławiu. Bogdan Kalus, filmowy Hadziuk, zasiedział się z nimi do wpół do drugiej w nocy. A oni nie pozostawali dłużni swoim ulubieńcom. Kiedyś przygotowali śniadanie z tortem i zaprosili reżysera.
Kamil z zadowoleniem opowiada, że właściwie to ich zasługa, że druga seria “Rancza” w ogóle powstała. Forumowicze zasypali telewizję listami, gdy okazało się, że nie jest skłonna do przedłużania serialu. Wkrótce potem zapadła decyzja o kontynuowaniu przygód Lucy, Kusego, księdza i wójta.
Kiedy reżyser Wojciech Adamczyk odbierał supertelekamerę za 2008, wyraził podziękowania miłośnikom serialu. Pamiętano o nich również wtedy, gdy pełnometrażowy film “Ranczo Wilkowyje” wchodził do kin. Dostali zaproszenia na pokaz przedpremierowy i bankiet.
Niedawno Kamil był we Wrocławiu na przedstawieniu teatralnym “Smak Mamrota”. Chłopak ma coś do powiedzenia w tej sprawie, i wcale nie jako widz, tylko uczestnik grilla w Jeruzalu. - Wznosiliśmy toasty „Mamrotem”, da się przeżyć... - zapewnia.
Na moment znika w pokoju obok, a potem przynosi trzy butelki. Pierwsza, zielona - tak wyglądał “Mamrot”, kiedy pojawił się na rynku, cena 4,20 zł. Druga z czerwonego szkła - “Mamrot” aktualny, za 3,50.
- A to sprzedaje “Kaufland” - Kamil pokazuje małe wino w plastikowym opakowaniu. - Jak można wypuścić taką podróbkę, nijak się ma do oryginału - mówi zdegustowany.
Leon zawodowiec
Na stole pojawia się inna pamiątka z Jeruzala: folder wydany przez fanów. Piękny kredowy papier, 45 stron, wywiady z reżyserem Wojciechem Adamczykiem, scenarzystą Robertem Brutterem (był autorem “Ekstradycji”) i aktorami. Informacje o Jeruzalu, wzmianka o konkursie, zorganizowanym przez miejscową gminę “Wilkowyje - prawda o wsi, czy fikcja?”, wreszcie zbiorowe zdjęcie ranczersów. To wydawnictwo było ich cegiełką na remont kościoła. Kamil mówi, że tysięczny nakład rozszedł się w całości. Jego egzemplarz ma dodatkową wartość, to autografy ludzi, którzy tworzą “Ranczo”. - Jestem jednym ze współautorów - mówi z dumą Kamil. - Pisałem o historii Jeruzala.
Przygotowywał się do tego zadania solidnie. Przestudiował książkę ks. Zbigniewa Drzewieckiego „Jeruzal Miński. Dzieje parafii”. Dzięki uprzejmości księdza proboszcza mógł skorzystać z kronik parafialnych.
Obok rysu historycznego Kamila znajduje się wspomnienie o Leonie Niemczyku, napisane przez koleżankę z forum.
- W pewnym sensie film jest dokumentem tego, jak pan Niemczyk odchodził - mówi Kamil. - Postanowił grać do końca, potem poruszał się już tylko na wózku. Reżyser Wojciech Adamczyk tak wspomina w folderze wybitnego aktora: - Kiedy mam do czynienia z aktorami, którzy przychodzą na plan nieprzygotowani, z nienauczonym tekstem, lekceważący swoją pracę, to tęsknię za panem Leonem. On niezależnie od tego, jak długo się bawił, czy poszalał poprzedniego dnia, na planie był zawsze gotowy i w formie. Legendarna jest opowieść o tym, jak bawił się i pił z lotnikami, a potem kazał obudzić się o 6.30. Kiedy powiedziano mu, że jest 6.15, w tym stanie, po całonocnej zabawie przyszedł na plan. Był jedynym, do którego nie miałem tego dnia żadnych uwag. Grał bardzo dobrze. Jedynym sygnałem na bliskim planie były lekko przekrwione oczy. Była w nim żelazna dyscyplina.
Bohaterowie z naszego podwórka
Czy to, że Kamil mieszka na wsi, wpłynęło na jego fascynację?
- I tak, i nie - odpowiada. - Spośród forumowiczów jest wielu mieszkańców dużych miast. To bardzo zróżnicowane towarzystwo, od nastolatków do osób, które przekroczyły czterdziestkę.
Mówi, że w jego wsi jest wiele osób, które oglądają serial, ale tylko on, siostra Paulina i jej chłopak Rafał, udzielają się na forum. W końcu przyznaje, że miejsce jego zamieszkania nie było bez znaczenia. Podchwytuję wątek.
Szybko dochodzimy do wniosku, że niemal w każdej polskiej wsi znalazłby się odpowiedni wójt, a miejscowi radni i biznesmeni dostarczyliby wątków polityczno-kryminalnych. Ksiądz stanowiłby pretekst do opowiedzenia, jak Kościół troszczy się o swój doczesny splendor, a może wśród nowych mieszkańców znalazłby się ktoś na miarę Lucy. Może byłby nawet redaktor...
Rozmówki przy Mamrocie:
“O wyborach”
Japycz: - Podobno można do wyborów swojego kandydata zgłosić...
Pietrek: - Znaczy siebie? Osobiście?
Hadziuk: - Znajomego. Siebie to nie, chyba.
Pietrek: - Ja nie mogę. Wyjeżdżam za granicę do Anglii. Tam to podobnież Polacy mają dobrą opinię, nie to co tu, dziadostwo.
Hadziuk: - E tam, ciebie! Młody jesteś, młody to nawet do seksu nie nadaje się. Do rządzenia życie trzeba znać. O, Japycz, na ciebie to ja bym głosował.
Japycz: - Na mnie?
Hadziuk: - A czemu nie? Każdy jeden lepszy niż nasz wójt.
Japycz: - Prawda. Ale środków na kampanię nie mamy. A wójt ma.
Hadziuk: - Ano tak... Dlatego zawsze będzie jak jest.
“O polonistach”
Hadziuk: - Taki polonista... co to za zawód, co?
Japycz: - Polskiego uczy.
Hadziuk: - Murzynów by uczył albo Chińczyków, to by był zawód. Ale Polaków?
Pietrek: - No. Faktycznie - wszyscy umią, a on uczy.
Japycz: - Gówno tam wiesz... gramatyki uczy.
Hadziuk: - No fakt. Gramatyka to trudna.
Pietrek: - No. Z tego to ja zawsze lachę miałem.
Hadziuk: - A z czego ty nie miałeś, co?
Pietrek: - Z wuefeu. I ze śpiewu.
Japycz: - Widzisz. A taką całą gramatykę poznać, kupa uczenia.
Hadziuk: - No kupa. A właściwie to po co to komu?
Japycz: - No, żeby w szkole uczyć...
Źródło: Kochamy Ranczo, Warszawa - Jeruzal 2008
Xawery Piśniak
Fot. arch. K.C.
Napisz komentarz
Komentarze