*
Oto próbka najnowszej powieści Orbitowskiego: Co mówił, pan pyta? Proszę pana, przekazy Heńka są dłuższe niż Biblia. Doprawdy, nie wiedziałem, że Zwycięska Pani z Oławy jest tak gadatliwą świętą. Wszystko spisali. Bolek powielał te przekazy najpierw na ksero, potem drukował gazetkę. Dam panu, jeśli pan chce. W każdym razie Dobra Pani lubiła zmieniać tematy. Najpierw pochwaliła mojego brata, że dobrze wypełnia polecenia, i zaraz zaczęła opieprzać tych na Zachodzie. Jej zdaniem żyli w rozkoszy, tak powiedziała. Potem było o Różańcu i licznych łaskach, które niesie, o sześciu facetach, co właśnie planują drugi, skuteczniejszy zamach na Ojca Świętego. Dowiedziałem się, że koniec świata jest bliski, a to za sprawą naszych straszliwych grzechów. Jezus szykował nowy potop i tylko zmiana stylu życia mogła ocalić ludzkość, ostatecznie chociaż nasze województwo. Najgorsze było pijaństwo i skrobanki. Te właśnie grzechy raniły święte serca. Pomyślałem, że skoro tak, to w sobotę wieczorem w niebie muszą mieć permanentny zawał. Tymczasem przekaz skupił się na mieście Piła, polskiej odpowiedzi na Sodomę i Gomorę. Już wkrótce Piła zostanie zamieniona w bagno, rzekł Heniek, przeszedł do błogosławieństw, sflaczał i runął na trawę. Sam chciałem go podnieść. Cesia zabroniła. Nie mam pojęcia, czemu jej posłuchałem. Była trochę jak policjant na przejściu. Z takim się nie dyskutuje. Henio leżał na trawie, jakby rzeczywiście spadł z nieba. Wsparł się na rękach i znów upadł. Tak kilka razy. Wreszcie jakoś się pozbierał. Chyba nie bardzo rozpoznawał, gdzie jest i co robi. Ludzie go oblegli, całowali po dłoniach. Henio poprosił o wodę. Wyprostował się. Zrobił znak krzyża w powietrzu. - Palce nieposłusznych kapłanów spalą się w ogniu - rzekł. - Wielu zginie w trzęsieniach ziemi, zbezczeszczona woda będzie zalewać lądy, pochłonie na wioski i miasta, ale jeśli ktoś będzie się gorąco modlił, może być uratowany. Otrzymałem wielką, szlachetną misję. Zwycięska Pani z Oławy wybrała sobie to miejsce, aby do nas zstąpić. W domach jej nie chcieli. W kościołach nie chcieli! Więc przyszła do altanki. Dlatego tutaj musi stanąć wielkie sanktuarium. Z kościołem! Z kaplicą! Z klasztorem! Z drukarnią i z domem pielgrzyma! Tak zostało mi obwieszczone i tak właśnie się stanie. Wybudujemy wielką świątynię. Właśnie tutaj, na działkach! Jeremiasze dopingowali go modlitwą do dalszych pobożnych wrzasków, niektórzy mieli miny, jakby chcieli ryć fundamenty gołymi rękami. Poszedłem stamtąd, wściekły, zdziwiony i przejęty, w końcu nie codziennie człowiek się dowiadujesz, że jego własny brat będzie przerabiał Oławę na Watykan. Tego właśnie potrzebowała ta nieszczęśliwa ziemia. Najpierw Hitler, potem Ruskie, teraz święci na chmurce. No ale nie ma czym się przejmować, przecież on tego nie zrobi, powiedziałem sobie i pojechałem do swoich spraw na mieście.(ck)
Napisz komentarz
Komentarze