Przebywał w Czadzie od listopada 2008 do marca tego roku, w ramach pokojowej operacji Unii Europejskiej. Napis „OŁAWA, km 4010” zrobił w pierwszym miesiącu pobytu na misji. Mówi,
że taka jest tradycja. Żołnierze w ten sposób zaznaczają miejscowość, z której pochodzą, w jakiś sposób czują się dzięki temu bliżej domu.
Marzenie z dzieciństwa
Nie pamięta dokładnie, kiedy postanowił zostać żołnierzem, ale marzył o tym od dzieciństwa. Osiem lat służy w polskiej armii. Na początku w Żaganiu, tam odbywał zasadniczą służbę wojskową, teraz jest w 10. Opolskiej Brygadzie Logistycznej. Oprócz misji w Czadzie był także pół roku w Iraku. Niedawno urodziło mu się drugie dziecko, dlatego chce poświęcić więcej czasu rodzinie i na razie nie planuje kolejnego wyjazdu. Zdaje sobie także sprawę, że każda misja niesie ryzyko. Teraz nie myśli tylko o sobie, ale także o żonie, która przeżywa jego wyjazdy. Dla niego to okazja do sprawdzenia siebie, przygody, pomocy innym i zobaczenia wielu miejsc na świecie.
Dwa kraje - dwa oblicza
Pierwszy raz wyjechał na misję do Iraku. Pracował przy wózku widłowym. Rzadko opuszczał bazę. Pół roku minęło mu stosunkowo spokojnie jak na ten region, choć nie obyło się bez niebezpiecznych momentów. Jego baza została ostrzelana moździerzami. Na szczęście nikomu nic się nie stało.
Misja w Czadzie, pełniona z ramienia Unii Europejskiej, była całkiem inna. Tam przyjmowano żołnierzy jak przyjaciół, którzy mają pomóc. Nie przypomina sobie większych incydentów. Bazę w Iribie zbudowali Polacy. Znajdują się tam także wojska francuskie i chorwackie. Łukasz Reder był kierowcą cysterny z wodą. Codziennie dowoził ją od Francuzów na teren polskiej bazy. Najbardziej zaskoczył go przyjazny stosunek rdzennej ludności i dziewczynki z Czadu.
- W tym kraju jest ogromna bieda, widać to na każdym kroku - mówi. - Ludzie często nie mają co jeść. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem tamtejsze dziewczynki, byłem pod mocnym wrażeniem. Dzieci są bardzo ładne, kolorowo ubrane i czyste. Mieszkańcy często z nami rozmawiali.
Choinka w słońcu
Warunki w Czadzie nie były łatwe. Żołnierzom najbardziej doskwierał klimat. Reder mówi, że w dzień temperatura w słońcu czasami bliska była 60 stopni Celsjusza. Musieli także uważać na choroby tropikalne i ukąszenia przez jadowite węże. Zaszczepiony był przeciw żółtej febrze, cholerze, tyfusowi oraz wirusowemu zapaleniu wątroby typu A i B. Najbardziej jednak doskwierała tęsknota za rodziną. Ciężko mu było, kiedy zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Choć w bazie była sztuczna choinka, którą żołnierze sami udekorowali, i kolacja wigilijna, nic nie mogło zastąpić obecności bliskich.
Malwina Gadawa
Fot.: archiwum Łukasza Redera
Napisz komentarz
Komentarze