Jak wynika z wydarzeń w kilku ostatnich dniach, historia sporu o pomnik usytuowany nad brzegiem Odry w Oławie, tuż obok mostu, poświęcony radzieckim żołnierzom, miała swój początek w 2007 roku. Wcześniej było dobrze, pomnik wprawdzie zniszczono w 1990, ale długo był spokój. Nikt się nie upominał i wszyscy byli zadowoleni, zwłaszcza złodzieje pomnika - „chwaty”. Obelisk stał zniszczony, zachlapany farbą i raczej przynosił wstyd nam wszystkim, nie tylko władzom, bo każdy śmietnik i bałagan w mieście przecież nikomu chluby nie przynosi.
Na łamach „Gazety Powiatowej” napisałem o tym problemie. Proponowałem wtedy dwa rozwiązania: przywrócenie pomnikowi pierwotnego wyglądu lub przeniesienie obelisku na cmentarz Armii Czerwonej przy ul. Zwierzynieckiej, gdzie z pewnością nikt by go nie niszczył. Nie było większej reakcji poza listem do gazety, który raczej nie dotyczył samego pomnika - jego treść dotyczyła spraw polityczno-światopoglądowych. Ale - jak dzisiaj widać - na liście do redakcji się nie skończyło.
W ubiegłym tygodniu na gruzach dawnego obelisku stworzono nowy pomnik. Całkiem nowy, nie przywrócono nawet fragmentu treści poprzedniej tablicy. Utrwalono zatarcie pamięci o dwóch rosyjskich saperach, którzy - jako walczący z hitlerowcami alianci - zachowali się bohatersko i oddali swe życie. Szanowni wykonawcy nowego pomnika! Nieładnie! Tak się nie robi!
A co było na tym dawnym, pierwszym pomniku? Na żeliwnej tablicy wówczas napisano:
Tu polegli 3 lutego 1945 r. w obronie mostu na Odrzest.sierż.Wasilij Czekmasow
szer. Siergiej Maksiutow Bohaterowie Związku Radzieckiego. Cześć ich pamięci!
Dzisiaj mamy nową tablicę. Lepszą od tamtej? My, Polacy, potrafimy oddzielić politykę od niektórych wydarzeń i docenić odwagę oraz prawdziwe męstwo w boju. Zawsze to szanujemy. Tamta tablica była inna, obojętna politycznie i nie niosła żadnych denerwujących treści marksistowsko-leninowskich. Stwierdzała fakt. Zwrot „Cześć ich pamięci!” jest powszechny, uniwersalny i międzynarodowy. Wynika z tego, że „tamta” władza nie chciała drażnić społeczeństwa, tradycyjnie niechętnego wobec sowieckiej okupacji w Polsce. Wysiłek żołnierski, walka z hitlerowską II Rzeszą, jest oczywista i nie wzbudza emocji. Większość oławian co roku zapala znicze na cmentarzu żołnierzy Armii Radzieckiej, pomimo że tuż obok bramy sowieckiego cmentarza zapalamy świece przy krzyżu zesłańców Sybiru. To zaskakiwało i dziwiło samych Rosjan, nawet w czasach, kiedy jeszcze stacjonowali w Oławie. Tacy jesteśmy...
Nowa historia
Pierwszą tablicę na kamieniu przy moście odsłonięto w 1972 roku. Prace budowlane wykonali żołnierze Wojska Polskiego. Była ona jednak obarczona grzechem dostosowywania historii do bieżących potrzeb społeczno-politycznych. Naginanie historii jest bardzo ryzykownym zajęciem.
W 1945 rzeczywiście dwóch wymienionych na tablicy saperów otrzymało najwyższe dostępne odznaczenie za męstwo i odwagę. Dwaj polegli Rosjanie nie zginęli jednak przy moście w Oławie, bo mostu już nie było - Niemcy wysadzili go 23 stycznia. Obydwaj służyli w 18. batalionie III brygady pontonowo-mostowej Armii Czerwonej. 3 lutego ochraniali przeprawę pontonową przez Odrę, między Lipkami a Szydłowicami. W nocy zauważyli płynącą łódź, wypełnioną materiałem wybuchowym. Pomimo mrozu dopłynęli do niej, nie byli jednak w stanie w lodowatej wodzie zmienić kierunku czy zatopić łodzi, płynącej wartkim nurtem. Doszło do eksplozji, być może świadomie spowodowanej przez żołnierzy. Obydwaj zginęli, przeprawa ocalała. Rzeczywiście tak było, próby rozbicia przeprawy opisane są również w źródłach niemieckich, łodzie były wielokrotnie wysyłane przez żołnierzy węgierskich, walczących na tym odcinku.
Już wtedy, w 1972 roku, trochę więc „dopasowano” pomnik do historii i stworzono nową legendę. Zupełnie niepotrzebnie. Prawda jest wartościowsza nawet od najlepszej legendy.
Pomnik był skromny, zdobiły go dwa hełmy - polski i sowiecki, wprawdzie powojenne, ale miały symbolizować ówczesny wieczysty sojusz w ramach Układu Warszawskiego.
Dlaczego pomnik zniknął?
Tablica z nazwiskami rosyjskich saperów nie zniknęła z powodów politycznych, czy w wyniku czyjejś politycznej decyzji. Po prostu ukradli ją tzw. „złomiarze”. Wcześniej wyszabrowano stalowe znicze, kwietniki i maszty flagowe, dwa hełmy, na końcu - samą tablicę.
Ostatnie kilkanaście lat to obecność nad Odrą surowego kamienia. Ten pomnik ma wyjątkowego pecha. Przecież od lat powinien mieć swojego właściciela. Znajduje się na terenie należącym do powiatu, ale wszelkie decyzje o umieszczeniu nowej tablicy podejmuje Rada Miejska. Jeśli pomniki są „międzynarodowe”, to koszty ich utrzymania najczęściej ponosi skarb państwa. Ciekawe, kto się przyzna do tego nowego pomnika? Wcześniej, od 1972, władze nie zadbały o formalno-prawne uregulowanie statusu miejsca nad Odrą i ten stan trwa do dzisiaj. Nie będzie łatwo to wszystko uporządkować.
Napisz komentarz
Komentarze