Alkoholiczka
- Czy odbiór społeczny sprawia, że kobieta, która pije, ma trudniej niż mężczyzna w podobnej sytuacji?
- Zdecydowanie tak. Pijany czy nawet osikany facet leżący pod płotem - OK, jesteśmy to w stanie jakoś zaakceptować. Ale kobieta? Społeczeństwo chce, by każda z nas była dobrą matką, ułożoną damą, która zawsze będzie trzymała fason, nigdy nie zawiedzie. Ta presja jest straszna i sprawia, że gdy zaczynamy pić, długo się do tego nie przyznajemy. Czujemy ogromny wstyd i pijemy w ukryciu. Mężczyzna pójdzie do knajpy albo wypije flaszkę pod sklepem, a kobieta kupi alkohol i pójdzie z nim do koleżanki. Ewentualnie się gdzieś schowa i wypije sama. Pamiętam, jak brałam wózek z malutkim dzieckiem i szłam pić do znajomych. Nie wiem nawet, jak wracałam do domu, chyba ten wózek pozwalał mi się podeprzeć. Dziękuję Bogu, że dzieciom nic się nie stało.
- Sami zrobiliśmy z alkoholizmu męską chorobę.
- A nawet pan sobie nie wyobraża, jak wiele kobiet ma problem! Nie zauważamy ich, bo się ukrywają. Ale musimy pamiętać, że są i próbować im pomóc. Kobietom się zdecydowanie trudniej trzeźwieje. Samo przełamanie się i pójście na miting jest niezwykłym wyzwaniem. W końcu się decydujesz, idziesz i spotykasz samych mężczyzn, ostatecznie jedną czy dwie dziewczyny wśród nich. To wstydliwe i niekomfortowe.
- Nie pije pani już 25 lat. Co było impulsem, który sprawił, że w końcu się udało?
- W sądzie groziłam kuratorce nożem, bo twierdziłam, że zabrała mi dzieci. Krzyczałam, że ją zabiję, a ona z dużym spokojem zaczęła mówić, żebym odłożyła nóż, bo jeśli coś zrobię, trafię do więzienia i już nigdy nie będę miała wpływu na to, jaki los te dzieci spotka. To mnie bardzo uderzyło. Ona nawet w takiej chwili we mnie wierzyła. Podjęłam kolejną próbę leczenia. Byłam już w koszmarnym stanie. Czułam, że to ostatni moment. Chciałam być trzeźwą mamą, kiedyś babcią. Chciałam choć raz dać im dobry przykład, pokazać, że potrafię inaczej.
- Co jest najtrudniejsze po odstawieniu alkoholu?
- Życie. Nagle przestałam nim kierować. Nie radziłam sobie sama ze sobą, nie potrafiłam normalnie funkcjonować, rozmawiać. Utrzymywałam abstynencję, a moje zachowania długo były pijane. Byłam agresywna, chamska, krzywdziłam najbliższych. Dla nich trzeźwa matka bywała dużo gorsza niż pijana. Nie rozumiałam ich wtedy, ale teraz już dokładnie wiem, o co chodziło. To było chore, byłam straszna. Moja walka była ich udręką. Alkoholik w abstynencji wstaje z codziennym bólem całego ciała. Organizm broni się przed trzeźwością, nie potrafi w takim stanie egzystować. Potworna sprawa, jakby życie się nagle kończyło. Wszystko leciało mi z rąk, niczego nie mogłam załatwić, ciągle się trzęsłam, bałam się kontaktu z ludźmi. Czułam się gorsza od wszystkich wokół, wydawało mi się, że jestem kompletnie bezwartościowa. I tej wartości uczyłam się przez długie lata.
- Potrafiła pani znów zaufać mężczyźnie, pokochać?
- To było kolejne potwornie trudne wyzwanie. O każdym jednym myślałam, że chodzi mu tylko o seks i prędzej czy później zrobi mi krzywdę. Z obecnym partnerem jestem już kilkanaście lat. Długo w naszej relacji łóżka nie było. W pewnym momencie myślałam już, że coś jest z nim nie tak. A on się po prostu bał, bo był w podobnej sytuacji i nie chciał, bym pomyślała, że chodzi mu tylko o to. To trwało i trwało, ale w końcu się przełamałam. Jest strasznie kochającym facetem. Dla mnie to jeden jedyny w swoim rodzaju. Drugiego takiego nie ma!
- Czego się pani dziś najbardziej boi?
- Chyba tego co zawsze, odrzucenia. Bardzo bym chciała tak prawdziwie przytulić moją najstarszą córkę, która w dzieciństwie widziała najwięcej. Nie na przywitanie, tylko tak z czystej miłości. Boję się, że mogłabym zostać odrzucona. Wiem, że w końcu mi się uda, bo o tę jej miłość do mnie jeszcze zawalczę.
- Jest pani szczęśliwa?
- Tak, bo jestem trzeźwa. Najgorszego dnia trzeźwego nie zamieniłabym nawet na najlepszy dzień pijany. Życie trzeźwe jest bardzo trudne, ale w końcu nie muszę się niczego wstydzić, nie muszę się ukrywać, maskować, mogę z podniesioną głową iść przed siebie. Nie czuję się już bezwartościowa, mam swoją godność i potrafię wyrazić zdanie. Jestem szczęśliwa, bo mam dzieci. Cieszę się każdym dniem, bo codziennie coś nowego odkrywam. Wiele jeszcze przede mną, ale wierzę, że to wiele dobrego. Mam 58 lat i nie powiedziałam jeszcze ostatniego słowa.
- Dlaczego się pani zgodziła opowiedzieć swoją historię?
- Chciałabym, żeby ten wywiad przeczytały przede wszystkim kobiety. Żeby dowiedziały się, że naprawdę warto być trzeźwą, bo takie życie jest piękne. Pamiętały, że zawsze mają wybór, a picie jest tylko ucieczką, która niczego nie załatwi. Warto o siebie zawalczyć, poszukać pomocy, nie wolno uciekać. Wiem, że jest ciężko, ale proszę mi wierzyć - warto!
Napisz komentarz
Komentarze