Przyszedł na świat w rodzinie katolickiej 5 lipca 1919 roku w Lubaczowie w województwie lwowskim. Jest synem Władysława i Katarzyny z domu Kowalska.
Ojciec był nauczycielem. Zmarł, gdy Jarosław miał 8 lat. Młodo zmarł także jego brat Konstanty. Trud wychowania Jarosława przejęła matka. Aby jej pomóc, w wieku 15 lat rozpoczął pracę w junackich hufcach pracy. Od 1932 należy do Związku Strzeleckiego "Strzelec"- organizacji młodzieżowej i paramilitarnej. W 1938, po ukończeniu warszawskiej Szkoły Hotelarsko-Okrętowej, praktykował jako steward w "Bristolu" i "Grand Hotelu". W tym samym roku rozpoczął naukę w wieczorowej szkole muzycznej im. Karola Kurpińskiego w Warszawie. Po wybuchu II wojny światowej włączył się do obrony stolicy. Placówka, do której należał, mieściła się w katakumbach kościoła pod wezwaniem św. Krzyża na Krakowskim Przedmieściu.
Po upadku Warszawy powrócił do matki, do rodzinnego Lubaczowa. Tam w październiku 1940 został siłą wcielony do Armii Sowieckiej i wysłany na Daleki Wschód, aż pod granicę z Mandżurią, gdzie stacjonowała armia japońska. Przy dźwiękach orkiestry wcielonych załadowano do wagonów osobowych, ale wygodna podróż trwała tylko do Lwowa. Tam już stał na bocznicy pociąg z wagonami towarowymi. W każdym pod ścianami prycze z desek, a pośrodku żeliwny piecyk z odrobiną węgla. Po 33 dobach jazdy poprzez Kijów, Charków, Ural i wzdłuż jeziora Bajkał, pilnie strzeżony przez wartowników transport dotarł do Władywostoku. Brudnych i wymęczonych poprowadzono przez miasto do wojskowej stołówki. Miejscowym, którzy obserwowali ten niecodzienny pochód, mówiono, że właśnie tak wyglądają mieszkańcy zachodniej Ukrainy, żyjący pod okupacją "pańskiej Polszy".
W koszarach ogolono im głowy i odseparowano od żołnierzy radzieckich. Była to swoista kwarantanna. Przez cały czas uczono ich języka i szkolono politycznie. Po kilku miesiącach przerzucono pod granicę z Mandżurią, gdzie w niemożliwym do zniesienia zimnie odbywali szkolenie wojskowe. W istne piekło zamieniło się ono po napaści Niemiec na Związek Radziecki w czerwcu 1941. W obawie przed atakiem Japonii żołnierze nie mieli spokojnych nocy, niemal bez przerwy ryli okopy. Zmianę przyniosła nowa sytuacja polityczna po ataku Japonii na Amerykanów w Pearl Harbour na Hawajach, 7 grudnia 1941, co skutkowało przystąpieniem Stanów Zjednoczonych do wojny, przeciw państwom "osi". Po roku ciężkich ćwiczeń jako jedyny Polak w 78. Pułku Piechoty trafił pod Leningrad, gdzie Niemcy zacieśniali pierścień okrążenia. Zanim doszło do próby jego przerwania przez Armię Czerwoną, wielu oficerów i prostych żołnierzy dezerterowało, przechodząc na stronę wroga. Obawiano się także postawy Polaków. Odebrano im broń, a dano siekiery, aby ścinali drzewa, przenosili je na własnych barkach i układali drogi dojazdowe na front. Wszystko podczas przenikliwego zimna. Broń dostali ponownie podczas próby przełamania niemieckiego okrążenia. Wtedy został ranny w pierś. Z siedmioma odłamkami granatu dostał się do niewoli niemieckiej. Leczony był w szpitalach polowych w Demiańsku, Pskowie i Głębokim koło Baranowicz na Białorusi. Po wyleczeniu pracował w kopalni węgla łupkowego w Kiviõli w Estonii. Po ewakuacji w 1943, przez Talin i Gdańsk znalazł się w obozie jenieckim w Mühlbergu w Saksonii.
W Stalagu IV B doświadczył głodu i poniżenia. Za żywność, która mogła uratować życie, wykonywał proste zabawki i figurki Matki Bożej. Po wyzwoleniu obozu przez żołnierzy radzieckich w 1945, wycieńczony i chory powrócił na krótko w rodzinne strony. Z uwagi na grasujące bandy UPA postanowił wyjechać na Ziemie Odzyskane. Zamieszkiwał przez kilka lat w Świerznej koło Oleśnicy, potem w Nowym Dworze, Polwicy, Ośnie i Jaworowie. Po założeniu rodziny pracował początkowo jako traktorzysta. Jednak zniszczone wojennymi przeżyciami zdrowie zmusiło go do podjęcia innej pracy. Kolejno pracował jako księgowy, instruktor, magazynier, opiekun świetlicy i referent działu socjalnego. W 1975 przeszedł na rentę. Od 1973 roku należy do Stowarzyszenia Twórców Ludowych w Lublinie. Do stowarzyszenia tego należy także oławski rzeźbiarz Roman Ignatowicz.
Jarosław Furgała dziś mieszka w Brzegu, w województwie opolskim. Jego przygoda rzeźbiarska rozpoczęła się w 1966 roku i trwała jeszcze do niedawna. W swoim dorobku ma wiele nagród i odznaczeń, m.in. Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, "Zasłużony dla Kultury Narodowej", nagrodę im. Oskara Kolberga, Medal Działacza Odrodzenia Polski, Medal Dolnośląskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego. W 2006 roku mianowany został przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego na stopień podporucznika Wojska Polskiego za udział w walce o niepodległość Polski, a 1 września 2018 roku z okazji 79. rocznicy wybuchu II wojny światowej i Dnia Weterana, Furgała otrzymał nominację na porucznika Wojska Polskiego.
5 maja 2015 r. za zasługi dla kultury otrzymał we Wrocławiu srebrny medal Gloria Artis, a 17 maja na Zamku Piastowskim w Legnicy podczas Dni Pionierów Osadnictwa na Ziemiach Odzyskanych - Krzyż Czynu Zbrojnego Polskiej Samoobrony na Kresach Wschodnich Rzeczypospolitej Polskiej.
Ten znany i ceniony twórca ludowy ma swoim dorobku wiele oryginalnych prac, które podziwiać można w największych muzeach etnograficznych w Polsce, m.in. w Krakowie, Warszawie, Toruniu i we Wrocławiu. Dzieła Furgały są również w Muzeum Wojska w Białymstoku, Muzeum Niepodległości w Warszawie, Muzeum Historii Ruchu Ludowego w Warszawie, Muzeum Mazowieckim w Płocku, Muzeum Henryka Sienkiewicza w Woli Okrzejskiej. Wystawiał swoje prace również w innych krajach. Jego pracami szczycą się także prywatni kolekcjonerzy w kraju i za granicą we Włoszech, Rosji, Australii, Francji i Stanach Zjednoczonych. Prezentował swoje prace m.in. w: Ostendzie, Weimarze, Dreźnie, Berlinie, Karl-Marx-Stadt (obecnie Chemnitz), Wandlitz, Steinbach, Budapeszcie, Confoles, Dijon, Getyndze, Bratysławie, Hradec Kralove, Sankt Petersburgu (wtedy jeszcze Leningradzie), Sztokholmie, Tokio i Osace.
Dokonania artystyczne Furgały odkryte zostały przez Ludwika Zimerera - znanego kolekcjonera polskiej sztuki, i włączone do jego kolekcji. Bogaty zbiór, pełen wdzięku i wymownej symboliki, ma Izba Muzealna Ziemi Oławskiej. Artysta, który jeszcze klika lat temu mieszkał w Bełchatowie, u córki Teresy, postanowił podzielić się swoją sztuką również z bełchatowianami. Stąd w 2010 roku część jego wielkiego dorobku wzbogaciła kolekcję sztuki ludowej Muzeum Regionalnego w Bełchatowie. Trafiło tam blisko trzydzieści prac, pochodzących z różnych okresów twórczości, w tym dwa drewniane piastowskie siedziska - stworzone w 1966 roku, pod wpływem obchodów tysiąclecia państwa polskiego. - To właśnie wtedy, jak zacząłem rzeźbić w drewnie, niewykorzystane dotąd pomieszczenie na strychu postanowiłem zamienić na zbiór rzeźbionych opowiadań o przeszłości - wspomina Furgała. - I to nie tylko historycznych, ale także tych własnych, zaczerpniętych z mojego życia.
W 1982 roku wykonał w Getyndze, partnerskim mieście Torunia, monumentalny 3-metrowy pomnik Mikołaja Kopernika. W 1997 podarował Janowi Pawłowi II rzeźbę Chrystusa Frasobliwego. Kolejnym darem była figura Anioła Betlejemskiego, którą artysta wręczył papieżowi w Watykanie w 2002. W twórczości Furgały nie zabrakło prac wykonanych w kamieniu. Orlica z pisklętami w gnieździe, wykonana w 1984 roku dla Domaniowa, pomnik Wincentego Witosa, wykuty w 1986 roku, w Węgrach koło Wrocławia oraz 3-metrowy monument z piaskowca, poświęcony poecie ludowemu Janowi Pockowi, wykonany w 1982 roku w Markuszowie koło Olkusza. Bogatą symbolikę i treść historyczną niosły cykle rzeźbiarskie: "Droga do ojczyzny" i "Nabożeństwo do obozowego chleba". Pamięć z czasów II wojny światowej przywołana została w pracach: "Oświęcim dla dzieci", "Ojciec Kolbe - skąpiec Boży", "Wojenne sieroty" i "Janusz Korczak z dziećmi".
Zdecydowany prym wiodły jednak prace o tematyce sakralnej, wykonane najczęściej w drewnie lipowym. Autor przedstawia w nich tradycyjne motywy sztuki ludowej: Madonnę z Dzieciątkiem, Chrystusa Frasobliwego, Jezusa Nazareńskiego Króla Żydowskiego, Pietę, czy niezliczone świątki, najczęściej w postaci aniołów. Warto wspomnieć, że na specjalne zamówienie jednej z najważniejszych placówek polonijnych na Zachodzie Europy - Muzeum Polskiego w Raperswilu w Szwajcarii, wykonał w drewnie topolowym płaskorzeźbę o tematyce judaistycznej, zatytułowaną "Czytanie Tory".
- Rzeźba w drewnie jest dopełnieniem mojego życia - podkreślał artysta. - Jest też radością i modlitwą, a także podzięką złożoną przyrodzie za to, że powala żyć, daje światło i powietrze. Moje rzeźbienie wynika również z potrzeby zdobienia i jest bezpośrednim odzwierciedleniem własnych upodobań. Nie mogę bez tego żyć. Jestem uzależniony od materiału i dłuta. Muszę tworzyć do końca życia. Mimo sędziwego wieku artysta jest w dobrej formie. Choć już nie rzeźbi, to z zamiłowaniem maluje. W ubiegłym roku w oławskim Ośrodku Kultury można było podziwiać jego prace dotyczące kobiet, a nawiązujące tematycznie do mitologii słowiańskiej i początków państwowości polskiej.
I tworzył. W maju 2014 roku w galerii "Oko" oławskiego Ośrodka Kultury, a zatytułowanej "Anioły-symbole w historii Polski i kulturze światowej", tak mówił na temat zaprezentowanych prac poświęconych aniołom: - Obok modlitwy uwieczniam je zarówno w rzeźbie, jak i malarstwie. Często też uzupełniam napisanym komentarzem. W ten sposób spłacam pewien dług wdzięczności za to, że z wielu dramatycznych dla mnie przeżyć, zwłaszcza wojennych, zdołałem ocaleć. Ufam, że anioły są wśród nas i towarzyszą każdemu człowiekowi. Ponadto przybliżają nas do Boga i ludzi, a nade wszystko chronią od złego.
Napisz komentarz
Komentarze