- Ile miałeś lat, gdy pierwszy raz wsiadłeś za kółko?
- Nie mam pojęcia. To się działo bardzo szybko. Najpierw na kolanach u taty, potem gdzieś w wieku trzynastu, może czternastu lat, uczyłem się jeździć już samodzielnie. Na zamkniętym terenie, samochodem, który można rozbić, choć nie zawsze pod okiem rodziców. (śmiech)
- Ojciec był kierowcą rajdowym.
- Jeździł troszeczkę w rajdach, ale to nie była żadna ranga mistrzowska. Był pasjonatem motoryzacji, bawił się, nie miał jednak kariery zawodniczej.
- Ale w trakcie jednego z rajdów pokochał zabytkowe auta! Wypadł z trasy i wjechał na czyjąś posesję. Jej właściciel wyśmiewał współczesne samochody, chwaląc się swoim, który rusza po zakręceniu korbą.
- Tak, to prawda. Do niego to przyszło przypadkiem, a u mnie było od zawsze. Bo jak już mówiłem - nie znam życia bez samochodów. Bez starych również. Odkąd pamiętam w ogródku stały zabytki.
- Co takiego mają w sobie te stare auta?
- To nie jest tak, że ja hejtuję nową motoryzację. Pracuję też w nowej motoryzacji. Mamy program "Automaniak", w którym pokazujemy najnowsze samochody i zdobycze technologii. To również mnie fascynuje. Zapewniam cię, że jak wchodzę do fajnego, nowego samochodu to mam szybsze bicie serca. Nie każdego jednak stać, żeby wydać setki tysięcy złotych i kupić fajne auto. A w zabytkowej motoryzacji nie musisz mieć takich pieniędzy. To jest inna motoryzacja. Taka, którą się bardziej czuje. Stare samochody są lżejsze. Jak wrzucasz bieg, to wiesz, że go wrzuciłeś. Nowe samochody, które mnie cieszą, kosztują za dużo. A wejdę do zwykłego starego Fiata i będzie miał on w sobie tyle uroku, że nawet sobie nie wyobrażasz. Nie jestem jednak osobą, która namawia do tego, by przesiąść się na zabytkowe auta. To się mija z celem. Dziś chcemy być wygodni. Mieć samochód, który jest praktyczny, cichy, nic w nim nie szumi, ma klimatyzację, zestaw głośnomówiący i te wszystkie współczesne bajery. To są zdobycze technologii, z których trzeba i warto korzystać. Dziś są też zupełnie inne prędkości na drogach. Ale fajnie jest mieć coś takiego w garażu, żeby raz na jakiś czas się tym przyjechać i poczuć ten oldschoolowy klimat.
- No i historię, którą kilkudziesięcioletnie auto za sobą niesie.
- Dla mnie niesamowicie ważna jest jedna rzecz. Stary samochód to nie jest tylko blacha, silnik, kolor i ten cały mechanizm. To jest przede wszystkim to, o czym mówisz - historia i emocje. Jakiś czas temu miałem okazję kupić Renault 8. Samochód z lat sześćdziesiątych, typowy kanciak, wyglądający trochę jak z kreskówek. Nic pięknego. Jeden z miliona wyprodukowanych wtedy samochodów. Ale... patrzysz na to Renault 8 i wiesz, że ma w sobie coś wyjątkowego. Ten konkretny egzemplarz, o którym mówię, przyprowadziła mi starsza kobieta, która całowała go po reflektorach. Okazało się, że gdy miała sześć lat, to jej tata kupił ten samochód na międzynarodowych targach w Poznaniu. To było w 1968 roku. Przez całe życie ten samochód był z nią. Przez te wszystkie lata o niego dbała i ostatecznie zdecydowała się go pozbyć. Nie powiesz mi, że taki egzemplarz można traktować jak zwykłe auto. To jest już członek rodziny. Kolekcjonersko - jeden z miliona. Ale ma w sobie mnóstwo fajnej pozytywnej energii i historię, która sprawia, że jest wyjątkowy.
Napisz komentarz
Komentarze