- Staram się odciąć od tego z powodu braku czasu i wielu obowiązków. Bardzo rzadko zaglądam do internetu. Już bardziej czytam jakiś reportaż czy większy tekst. Ja nie jestem na Facebooku, ale z tego, co wiem, w mediach społecznościowych są komentarze pozytywne i są negatywne. Ludzie zawsze będą hejtowali, ciężko się do tego odnosić. Podchodzę do tego w ten sposób, że skoro mamy i tak wiele problemów, nie ma co brać sobie na głowę jeszcze i jakieś komentarze. Ludzie piszą i zawsze będą pisać. Każdy ma prawo do wypowiedzi, choć najczęściej nie zna tej sprawy. Nie chciałbym tego komentować. Może ktoś wie, co naprawdę się zdarzyło tamtej nocy, jeśli tak, to chciałbym, aby zgłosili się do prokuratury, policji i opowiedzieli o tym.
- A nie korci pana czasem, aby odpowiedzieć?
- Staram się podchodzić do tego bardzo chłodno i najlepiej dla mnie, jeżeli mam swoje obowiązki, zajęcia i skupiam się na nich.
- Ucieka pan w pracę?
- Jeżeli by człowiek siedział w domu, myślał cały czas na jeden temat, to by zwariował.
- Po ogłoszeniu wyroku znów były długie i trudne rodzinne rozmowy jak po pierwszym aresztowaniu?
- Nie. Te pierwsze rozmowy na tyle podziałały, że teraz nie było takiej potrzeby. Oczywiście rozmawiamy na ten temat. Mam już na tyle dorosłe dzieci, że one rozumieją naszą sytuację i tego im nie trzeba powtarzać. Była jedna poważna rozmowa i im to wystarczy. W ich ocenie tato jest niewinny, dla żony jestem niewinny, więc... Od żony mam ogromne wsparcie, przecież pan wie. Tutaj nie ma potrzeby sztucznej dyskusji.
- Nie jest sztuczną dyskusja na temat dowodów, jakie pana obciążyły w procesie miłoszyckim. A właściwie o jedynym dowodzie, choć uzyskanym z wielu miejsc, czyli o DNA na rajstopach i sukience Małgosi, które biegły dopasował do pana profilu. Sąd uznał to za ekstremalnie mocny dowód na to, że był pan sprawcą gwałtu i zabójstwa. W początkowej fazie sprawy namieszał pan mocno, próbując tłumaczyć obecność swojego nasienia w rozmaity sposób. Zacytuję: "Dużo dziewczyn kleiło się do mnie...", "Chciały się całować z ochroniarzami", "Może być, że doszło do wytrysku nasienia na nią, może nawet do majtek przeciekło", "Może z powodu tarcia doszedłem", "Raczej nie ściągałem spodni, mogłem je bajerować, te dziewczyny, całować się i mieć wytrysk jak to młody chłopak". Jest tego naprawdę sporo...
- Już w prokuraturze mówiłem, że to policjanci zasugerowali mi takie słowa. Mówili, że jeśli tak powiem, to będę mógł wrócić do domu. To wszystko było manipulacją. Teraz już wiem, że nie wolno ufać w dobre intencje osób, które chcą szybko zakończyć śledztwo. Niestety, dopiero teraz. Człowiek był na tyle zestresowany daną sytuacją, że tylko przytakiwał. Ta sytuacja nauczyła mnie, że każde słowo może zostać zmanipulowane i przeinaczone.
- W pewnym momencie przyznał pan, że sam zaczął wymyślać odpowiedzi, czyli kręcił pan...
- Wiele rzeczy było sugerowane przez prokuraturę i policjantów. Z tych sugestii i mojej nieświadomości stworzyło się takie, jak pan powiedział, kręcenie. Natomiast nigdy w życiu w sposób świadomy nie kręciłem i nie kłamałem.
Cała rozmowa DOSTĘPNA w e-wydaniu TUTAJ
Napisz komentarz
Komentarze