Wcześniej w Bielawie miał zakład przetwórstwa papieru, a w oławskiej papierni zaopatrywał się w surowiec tzw. tambory papieru, czyli wielkie zwoje, bele. W pewnym momencie poprzedni właściciel naszej fabryki kupił zakład w Bardzie i nosił się z zamiarem sprzedaży oławskiego.
- Trochę mnie namówił, że jak kupię, to będę miał swoje tambory, a obawialiśmy się wtedy, że możemy już ich nie mieć, więc zdecydowałem się na kupno oławskiej papierni - mówi Karasiński. - I teraz faktycznie sam robię tambory, i dostarczam rodzinie, bo zakład w Bielawie przejęli syn z córką. Robią z tego ręczniki, rolki papieru toaletowego, takie większe, tzw. jumba. Z mniejszych się wycofaliśmy, bo stały się nieopłacalne. Kiedyś taki szary papier nawet Biedronka sprzedawała, a teraz jest tylko biały i celuloza. Już nie ma tego asortymentu, który my wtedy robiliśmy. Teraz dużo robimy tzw. „zetki” - to krojone ręczniki, najczęściej zielone, które pakujemy w kartony i wysyłamy nawet na eksport do Niemiec, Czech.
Pracuje tu ok. 45 osób. W skali miesiąca oławska fabryka papieru przerabia ok. 500 ton makulatury, którą pozyskuje z różnych źródeł. - Niestety, odpadły nam lokalne punkty skupu, które już nie funkcjonują, ale miejscowe sklepy dostarczają nam trochę makulatury, kupujemy ją też w ZGO Gać, ale nawet z Bełchatowa. Każdy rodzaj makulatury wykorzystujemy. Ważne, aby nie było powłoki foliowej. Produktem końcowym firmy są tzw. tambory papieru, czyli zwoje, i w tej postaci sprzedajemy.
Z tego inne zakłady wycinają „zetki” albo rolki papieru.
W Oławie produkuje się papier biały, szary i zielony. Szarego najwięcej, bo jest najbardziej ekologiczny i tego chcą klienci. Biały papier robi się tylko z wyselekcjonowanej, lepszej makulatury (70% białego papieru), czyli np. kartek papieru biurowego. Do zielonego, aby uzyskać kolor, trzeba dodać niedużą ilość barwnika. Szary jest kolorem naturalnym, wynikającym ze zmieszania makulatury, trafiającej do papierni. Oczywiście biały jest najdroższy, potem jest zielony, a na końcu szary.
Jak to się robi?
Co trzeba zrobić, aby ze starty makulatury powstał papier? Tłumaczy Mieczysław Karasiński:
- Wrzucamy makulaturę na taśmociąg, idzie do hydropulpera, gdzie w wodzie następuje rozdrobnienie tego papieru, który dalej rurami przemieszcza się już w postaci płynnej. Potem pulpa idzie na sortowniki, które wytrącają z niej folię czy inne zanieczyszczenia, których wcześniej nie zauważyliśmy. Są też piaseczniki, wytrącające piesek czy jakieś drobiazgi metalowe, które jeszcze mogą się w pulpie znaleźć. Oczyszczona pulpa idzie rurami na sito - część sita już odwadnia i nieco wysuszony materiał idzie na cylinder. Tam odbywa się suszenie - parowo, bo taką technologię wykorzystuje oławska papiernia - stąd zbudowana była nad Odrą, bo woda jest konieczna w procesie produkcji. Potem wysuszony papier nawijany jest na wielkie rolki. I powstają tambory.
Do suszenia papieru służy węglowy kocioł. Obecny właściciel nosi się z zamiarem przejścia na suszenie gazowe, ale na Zwierzyńcu nie ma nitki.
- PGNiG zapewnia, że w ciągu 2 lat podciągną nam tutaj gaz, wtedy będziemy mogli wprowadzić nową technologię, co przyspieszy pracę maszyny - mówi Karasiński. - No i nie będzie tego zanieczyszczenia ze spalania miału węglowego.
Ekologia?
- Tak, ma dla mnie znaczenie, to jest w tej chwili na topie - mówi właściciel papierni.
- Staramy się wszyscy o to dbać, śmieci segregować i przerabiać. Myślę , że i miastu zależy na tym, abyśmy istnieli. Jest w Oławie jeszcze Jack-Pol, ale oni zajmują się tzw. białą makulaturą, z wyższej półki, a my bierzemy resztę. Uważam więc, że jesteśmy potrzebni.
Właściciel żali się, że mimo powszechnej segregacji odpadów, produkcja papieru z makulatury jest coraz mniej opłacalna: - Obecnie na rynku jest mniej dobrej makulatury, jest też ona coraz droższa (cena poszła 100% w górę), nie zawsze też jest odpowiednio czysta. Dopóki istniały w Oławie skupy makulatury, była lepszej jakości, ktoś o to dbał, a teraz oraz częściej jest wymieszana. Czasem do wyrzucenia jest nawet 25%. Pytany o perspektywy jestem więc ostrożny w patrzeniu w przyszłość, zwłaszcza że to stary poniemiecki zakład, niszowy.
Tekst i fot.: Jerzy Kamiński
Napisz komentarz
Komentarze