"Ocalić od zapomnienia" - historia Oławy lat 60. i 70. ubiegłego wieku na podstawie zdjęć Lesława Mazura
*
Jak wyglądała Oława pod koniec lat sześćdziesiątych i jak się jeździło przez Oławę np. Opola czy do Wrocławia? Chcę cofnąć się w czasie, powspominać te lata i przypomnieć na postawie moich zdjęć, jak to wówczas wyglądało. Samochodów było dużo mniej, były też furmanki, jeszcze na drewnianych kołach okutych stalowymi obręczami. Chcę przybliżyć czytelnikom, jakimi ulicami się jeździło i opisać, że wcale nie jeździło się lepiej niż dziś. Ponieważ temat jest duży chcę, aby przejazd przez Oławę zajął kilka odcinków. Dziś od tablicy "Oława" od strony Brzegu, do tablicy z nazwą miasta od strony Wrocławia jest około 5,50 km , wtedy było pewnie krócej.
*
Wyjeżdżamy z Godzikowic drogą, jest wąska, a nawierzchnia z małej kostki brukowej. Na wysokości dzisiejszej ul. Polnej przejeżdżamy przez tory nieistniejącej dziś linii kolejowej z Oławy do Boreczka. Ta linia miała kilka nazw, ale najbardziej znana nazwa to "kolej buraczana", ponieważ przed wojną została wybudowana przez prywatną spółkę do transportu płodów rolnych. Co prawda był tam ruch pasażerski, który zlikwidowano dopiero na początku lat 50., a całą linię zamknięto na początku lat sześćdziesiątych. Po prawej stronie rozpoczyna się budowa bazy oraz biurowca PKS i osiedla domków jednorodzinnych, a po lewej, do ul. Cichej, jest tylko jeden przedwojenny wielorodzinny budynek mieszkalny. Potem zaczęto po lewej stronie stawiać warsztaty samochodowe. Stacja paliwowa CPN powstała w 1969 roku. Teren po lewej był zawsze zaniedbany. W okolicy cmentarza żydowskiego, a wiec w bezpośrednim sąsiedztwie miasto zamierzało urządzić wysypisko śmieci, ale na szczęście wycofano się z tego zamierzenia. Blisko przejazdu po lewej stronie wybudowano Hotel Robotniczy wraz ze stołówką dla pracowników Przedsiębiorstwa Budowlanego "Północ". Graniczył on z budynkami przy ul. Cichej. Po wybudowaniu nowego hotelu przy ul. 3 Maja obiekty przejęła Spółdzielnia Inwalidów - dziś są one w rękach prywatnych. Po prawej stronie są cztery budynki wielorodzinne, których budowa zaczęła się przed wojną, a dopiero po niej zostały dokończone. Były to pierwsze budynki mieszkalne w Oławie oddane do użytku po wojnie. Za tymi budynkami w głębi jest osiedle wybudowanych przed wojną domków jednorodzinnych - kiedyś mieszkali tu głównie kolejarze.
*
Ulica Opolska kończyła się na przejeździe kolejowym. Była wąska, wyłożona mała kostką brukową, po wojnie nosiła nazwy ul. Roznańska, ul. Pawła Findera, a od 1990 roku stała się ul. Opolską. Przed przejazdem po prawej stronie stoi dziś mocno przebudowany budynek mieszkalny, w którym przez lata był budynek stacji kolej linii z Oławy do Boreczka. Miał on różne nazwy: "Oława Dworzec Mały", "Dworzec Oława Południe".
*
Po prawej stronie obok budynku stacji do Boreczka była waga wozowa. Przez wiele lat na tej wadze ważono furmanki z burakami cukrowymi . Następnie te furmanki wjeżdżały na ul. Opolską i ustawiały się przed przejazdem. Miały koła drewniane ze stalową obręczą, więc na kostce brukowej podskakiwał, co powodowało wysypywanie się ziemi. Ulicę sprzątano dopiero po zakończeniu sezonu buraczanego, można więc sobie wyobrazić, co tam się działo, gdy padał deszcz.
Furmanki skręcały na ul. Różaną. Tam na placu kolejowym były rozładowywane. Potem jechały z powrotem na wagę za tory, aby zważyć pustą furmankę, z tym że gospodarze w czasie drogi powrotnej dokładnie ją sprzątali furmankę z ziemi, aby uzyskać jak najmniejszą wagę, co w konsekwencji dawało większy dochód. Jak widać, gdy przychodził sezon buraczany, przejazd przez ulicę Opolską był bardzo trudny.
*
Dziś narzekamy na przejazd przez tory przy ul. Wiejskiej. Rzeczywiście są tam korki, szczególnie jak nieostrożny lub spieszący się kierowca zablokuje zapory plastikowe, które w tym momencie blokują cały ruch na przejeździe. Wtedy samochodów było mało, za to pociągów było dużo więcej - towarowych nawet 5 razy więcej od osobowych, a jeździły one z szybkością 60 km na godzinę. Całe sterowanie otwieraniem i zamykaniem przejazdu było ręczne. Były procedury o obowiązku powiadomienia telefonicznego o nadjeżdżającym pociągu. Wtedy kolejarz pracujący na nastawni przy pomocy korby i systemu linek zamykał szlabany , zazwyczaj 5-10 minut przed przyjazdem pociągu. Gdy na stacji mijały się pociągi albo przyjeżdżał osobowy, to przejazd był niejednokrotnie zamknięty nawet i 40 minut. Po każdej stronie stało po kilkanaście, kilkadziesiąt samochodów na przemian z furmankami. Jak otworzyli przejazd, to kolumna ruszała wolno, bo furmanki spowalniały cały ruch. Widać to było zwłaszcza w czasie, gdy jechały kolumny autobusów, często z przyczepami, które wiozły pracowników Jelcza do pracy na 6.00 albo na 14.00. Należy przypomnieć, że w tamtych czasach rolnicy mieli też obowiązkowe dostawy płodów rolnych i te dostawy były przyjmowane przez GS na ówczesnej ul. Sikorskiego, z tego powodu w tym rejonie ruch "furmankowy" był bardzo duży.
Według różnych źródeł przejazd kolejowy był zamknięty od 16 do 17 godzin na dobę. Mieszkańcy stali cierpliwie przed przejazdem, bo nie mieli wyjścia.
Zapory szlabanu to były grube stalowe rury. Pod nimi były stalowe sztywne pręty do samej ziemi, na dole połączone poziomym prętem, tak że nie można było przejść. Do barier po dwóch stronach był ustawiony wysoki płot, taki na dwa metry. Na dokładkę bardzo często były tu patrole SOK, czyli Służby Ochrony Kolei, które karały mandatami za jakąkolwiek próbę przejścia pod szlabanem. Mieszkańcy Oławy nazywali tą dzielnicę "Za torami" lub "Za streką" - można było powiedzieć że ta część miasta była oddzielona od pozostałej części. Przez lata idąc do stacji nie mogli wejść na stację przez peron sąsiadujący z przejazdem kolejowym, tylko musieli przejść przez przejazd, a potem ulicą 1 Maja, do ul. Dworcowej i dopiero przez budynek stacyjny wejść na perony.
*
Dopiero w połowie lat 60. na stacji przedłużono tunel pod torami do ul. Cichej. Na osiedlu tym mieszkało ponad 1000 mieszkańców, był eden sklep na ul. Małodworcowej i kiosk z napojami i słodyczami, prowadzony przez pana Wacława Otrębskiego przy samym przejeździe. Mieszkańcy tego osiedla szli po wszystko do miasta - na zakupy, na targ, do szkoły, do kościoła, do administracji, na pocztę, do kina, po gazety itp. Wówczas Oławę reprezentował poseł z Wrocławia, bodajże nazywał się Piasecki, który przed każdymi wyborami obiecywał budowę wiaduktu nad torami, ale nigdy nie dotrzymał słowa. O tym, jak powstał wiadukt, napiszę przy innej okazji.
*
Zaraz za przejazdem w kierunku miasta po prawej stronie były dwa domy - w jednym mieszkała rodzina państwa Laskowskich. To był dom z bardzo dużym podwórkiem. Na nim czasami zatrzymywało się kilka cygańskich wozów mieszkalnych ciągniętych przez dwa konie. Wocy były pomalowane na kolorowo, ozdobione malowanymi kwiatkami. Wieczorami Cyganie palili ognisko, przygotowywali posiłek, potem grali i śpiewali.
Dalej za tymi domami w kierunku miasta był duży ogród ogrodzony siatką i ta siatka była obrośnięta krzewami, tak że nie było widać, co się tam dzieje. Po lewej stronie były Zakłady Komunalne, aż do ulicy Dworcowej, potem zostały przeniesione do nowego obiektu przy ul. 3 Maja. Ten odcinek kończę na skrzyżowaniu ulic Dworcowej, 1 Maja, Różanej i ówczesnej Świerczewskiego, a dziś Sikorskiego.
Cdn.
Opisy zdjęć poniżej widoczne po kliknięciu w nie.
Napisz komentarz
Komentarze