Aby wiedzieć o co chodzi, warto najpierw zaznajomić się ze wspomnianym listem. Znajdziecie go tutaj: https://www.tuolawa.pl/wiadomosci/26892,znow-trzeba-sie-tlumaczyc.
Niżej publikujemy odpowiedź Jacka Mikołajczyka.
Odkąd sięgam pamięcią, ojciec mawiał: przysłowia są mądrością narodów! Sprawa jest oczywista. Jedno z nich mówi o nożycach i stole. Dlatego jako osoba, która od najmłodszych lat chłonęła wszelką wiedzę na temat zbrodni hitlerowskich na ziemiach polskich oraz szeroko pojętej martyrologii narodu polskiego, pragnę podzielić się wiedzą, którą proszę traktować jako sprostowanie do artykułu zatytułowanego: Znów trzeba się tłumaczyć? Zapoznałem się z nim na Waszym portalu w dniu 05.II.2022r. Jestem w pełni świadom celu, w jakim Towarzystwo Przyjaciół Ratowic ustawiło tablicę upamiętniającą istnienie obozu w ich pięknej miejscowości. Pragnę jednak zauważyć, że fakty historyczne były nieco inne.
Sprawa pierwsza, to określenie liter AEL nawiązujących do nazwy obozu. W dotychczas znanej mi pisowni nigdy nie natrafiłem na skrót wyrazu Arbeitslager jako AEL. Każdorazowo skrót tej nazwy to AL. Brzmi to tak, jakbyśmy skrót PKP zapisali PEKAPE. Następną, bardzo istotną sprawą jest fakt, że obóz w Ratowicach nigdy nie był określany mianem obozu pracy w rozumieniu określonym AL. Jego pełna nazwa to: Obóz Pracy Wychowawczej – Arbeitserziehungsleger der Stadtspolizeileitstelle Breslau. Założony w czerwcu 1942, zlikwidowany jesienią 1943. Mieścił się na terenie wsi. W obozie przebywali Polacy oraz przejściowo obywatele polscy pochodzenia żydowskiego. Przeciętnie 300 osób. Przez obóz przeszło około 2 tysięcy osób. Część więźniów pracowała w stoczni nad Odrą, a część w fabryce Kruppa. W obozie zmarło około 160 osób. Miały miejsce egzekucje, 2 osoby powieszono poza obozem.
Druga informacja o obozie w Ratowicach to: W obozie przebywali robotnicy obcokrajowcy. Więźniowie pracowali w firmie „Wayss und Freytag”. Jesienią 1943 więźniów przeniesiono do obozu koncentracyjnego Gross-Rosen.
Nie wykluczam, że informacje te, chociaż występują w kilku niezależnych źródłach, pochodzą z tego samego?
Ratowicki obóz nie mógł powstać w roku 1940. Decyzje o przeniesieniu fabryk Kruppa z Nadrenii na Dolny Śląsk zapadły w roku 1942. Wszystkie obozy, które usytuowane były wokół powstającej fabryki Kruppa Bertha Werke, lokalizowane były od roku 1942.
Tak, czy inaczej powielana informacja o tysiącach ludzi więzionych (w rzeczywistości, przez cały okres funkcjonowania obozu przewinęło się przez niego około 2000 osób), jest przesadzona. Podobnie, tylko z jeszcze większym rozmachem, przesadzona jest informacja, jakoby w przedmiotowym obozie życie straciło kilkanaście tysięcy osób, podczas gdy wiarygodne informacje mówią o około 160 zgonach.
Uważam, że decyzja o ustawieniu tablicy informacyjnej jest słuszna i ogólne zasady oraz cel są właściwe. Jednak apeluję do wszystkich, którzy pragną popełnić takie dzieło, aby zgłębili wiedzę, skonsultowali ją z kompetentnymi osobami i dopiero wówczas udostępnili opinii publicznej. Przekłamania, które mają miejsce w tym przypadku nie powinny mieć miejsca. Proponuję, aby dokonać stosownych poprawek, które będą zawierały stan najbardziej zbliżony do rzeczywistego. Zbliżony, ponieważ dzisiaj nie jest już możliwe znalezieni odpowiedzi na wszystkie nurtujące nas pytania.
Dodaję, że pod koniec lat 70-ch XX w. dane mi było osobiście poznać jednego z więźniów obozu w Ratowicach. Na nazwisko miał Major. Mieszkał w Zagłębiu Dąbrowskim. Był moim wychowawcą w internacie. Któregoś dnia zagadnął: Mikołajczyk, ty pochodzisz z Laskowic. Potwierdziłem. W pobliżu, nad Odrą, jest miejscowość Ratwitz, Ratowice. Ja tam byłem podczas wojny więziony. Opowiedział mi w kilku zdaniach swoją historię. Twierdził, że dostał się tam z łapanki. Podczas pierwszego apelu, ze strony obozowego nadzoru padło pytanie: czy jest ktoś, kto zna język niemiecki? Zgłosiłem się jako jedyny. Zostałem przydzielony do obsługi komendanta obozu. Dzięki temu miałem znacznie lepiej niż pozostali więźniowie. Często, widząc zagłodzone twarze za drutami obozu, podrzucałem im pozostałości pokarmów. Zajmowałem się porządkami w obiektach przeznaczonych dla osób funkcyjnych. Czyściłem buty komendantowi itp. Byłem świadkiem, gdy raz w tygodniu przyjeżdżał samochód ciężarowy, na który ładowane były ciała zmarłych więźniów. Nie wiem dokąd były wywożone? (Dzisiaj wiemy, że do krematorium w Rogoźnicy). Z opowiadań wiem, że więźniowie do pracy chodzili aleją czereśniową. Warunki były bardzo ciężkie. Mówił również, że chętnie by odwiedził to miejsce. Czy mu się to udało? Tego nie wiem? Opowieści tej wysłuchałem z dużą ciekawością. Niestety, będąc nastolatkiem, w tamtych czasach nie byłem w stanie zorganizować przyjazdu tego Pana do Ratowic. Jak wielu, tak i ja nie wiedziałem o co pytać? Dzisiaj bym wiedział, ale nie ma ludzi, do których swoje pytania mógłbym kierować.
Napisane przeze mnie słowa są apelem, aby przekazywane wiadomości wiernie nawiązywały do znanych faktów. Istnienia obozu nikt nie neguje, jednak stosowanie zawyżonych danych, stosowanie domysłów zamiast informacji potwierdzonych nie powinno mieć miejsca. Dbajmy o to, aby przekaz historyczny był wiarygodny i oparty na faktach.
Łączę pozdrowienia
Jacek Mikołajczyk
Napisz komentarz
Komentarze