- Jak do tej pory obchodziliście tu Wielkanoc? Po polsku czy ukraińsku?
- W zeszłym roku święta były u nas dwa razy. Raz polskie, raz ukraińskie. Mówiłam rodzicom, że logiczniej byłoby obchodzić je tylko raz, ale moja mama Nadia, choć ma mało sił, nadal chodzi do ukraińskiej cerkwi w Jelczu-Laskowicach, więc jednak chce obchodzić dwa razy.
- A w tym roku?
- Nie ma świąt. Jakie święta, gdy jest wojna? Gdy u mnie teraz jest cały czas 24 lutego? Czas się zatrzymał...
(...)
- A jest taki moment, kiedy wyciszasz się?
- Bardzo często.
- I co wtedy?
- Wtedy dużo płaczę. Bywają momenty, że tylko leżę i myślę o tym, czy mogłoby być inaczej. Czy mogło być tak, aby tego, co jest, nie było.
- I?
- Jednak nie mogło być inaczej. Musiała być ta wojna, aby nas jakoś podnieść. Teraz każdy Ukrainiec stara się działać, co nas zmienia na lepsze. Ale tego, co się stało, nigdy w życiu nie wybaczę. Nigdy. Czy będzie to moja dobra znajoma, która jest Rosjanką, czy kto inny, po prostu nienawidzę każdego z nich. Nienawiść już na lata.
- Przerażają mnie takie słowa z ust młodej, mądrej kobiety.
- Powiem więcej. Codziennie zadaję sobie pytanie, czy można jeszcze więcej nienawidzić? To prawda, że zawsze chcę pomóc, że jestem otwarta, przyjacielska, ale teraz mam w sobie tyle nienawiści... To jest normalne. Dlaczego? Dzieci umierają. Matki umierają. Moja babcia, która mnie wychowała, została w Ukrainie, nie widziałam jej trzy lata i mogę jej już nigdy nie zobaczyć...
- Nienawidzisz Putina, jego żołnierzy, czy po prostu Rosjan?
- Całego narodu. Po prostu Ruskich nienawidzę.
- Nie rozdzielasz na tych, którzy atakują was i tych, którzy być może są zastraszeni, boją się zareagować, nie wiedzą...
- Mam znajomą z Rosji, która czasem do mnie pisze. Pytam się jej, czy opowiada innym to, co wie ode mnie o wojnie. Masz taką dużą rodzinę w Rosji, mówię, czy ty im przekazujesz prawdę o tym, kto jest agresorem? Kto kogo najechał? A ona, że nie, bo się boi, a gdy ze mną pisze, to te esemesy zaraz usuwa. Co?! Jak my w 2014 roku wyszliśmy na ulicę, na Majdan, też się baliśmy, było strasznie, ale to zrobiliśmy. Czas na nich. Czas powstać.
- Nie obawiasz się tej wzajemnej nienawiści?
- A jak można inaczej? Można im wybaczyć tyle śmierci? Absolutnie nie. Rosja będzie nam dłużna do końca swojego istnienia. Będzie wypłacać reperacje wojenne, a my odbudujemy Ukrainę.
- Będzie kiedyś koniec tej nienawiści? Może nie wszędzie, ale chociaż po sąsiedzku...
- Muszą minąć lata, może nawet stulecia, żeby ta historia była już tylko w podręczniku. Być może wtedy nie będziemy tego tak strasznie przeżywać. Bo to, co teraz jest, to okropny ból. Chciałabym oczywiście, aby wnuki czy prawnuki mogły traktować to kiedyś tak, jak ja dziś traktuję historię drugiej wojny światowej, ale na to potrzeba czasu...
(...)
- Co cię teraz najbardziej wkurza u Polaków?
- Temat Bandery.
- Że wraca?
- Tak. Wiem, że to niektórych boli. Tak, jest między nami trudna historia i jest jakiś niewielki procent Polaków, którzy właśnie teraz, w czasie wojny, wypominają nam banderowców. To historyczna prawda, ale teraz piszemy nową historię. Wiem, że tamto boli, wiem, że coś siedzi w środku, może gdy będę bardziej dorosła, też taka będę, ale... Z jednej strony to rozumiem, ale z drugiej wkurza, że jakiś mizerny procent Polaków wciąż wraca do historii i patrzy wstecz, zamiast przed siebie, w przyszłość. Na szczęście 99% Polaków to naród o wielkim sercu. Zawsze to mówię, to moja fraza. Przyjechałam tu tyle lat temu i nigdy nie spotkałam Polaka, który by mi nie pomógł. Gdy miałam 17 lat, w Jelczu-Laskowicach dostałam pracę u pana Sabika w barze "Autostop". Dla mnie wtedy to byli wielcy państwo, a ja pracowałam u nich na zmywaku, ale gdy pan Sabik szedł na na śniadanie, to nigdy nie zapomniał o mnie. Nigdy! Lubię ich do dzisiaj, także panią Elę Sabik, czasem tam przyjeżdżam w poszukiwaniu pomocy dla Ukraińców. Po drodze spotykałam dobre osoby. Kocham was, Polaków. Gdy przyjechałam tu, czułam się jak w domu. Teraz wiem, dlaczego. Bo teraz tutaj jest mój dom. Zresztą wielu Ukraińców mówi mi, że są w Polsce w domu. Daliście im to poczucie bezpieczeństwa.
- Część Ukraińców niekoniecznie jednak dobrze się tu czuje, czasem im tu nie pasuje...
- Jest część Ukraińców, którzy się zachowują źle, to prawda. Kiedyś widziałam, jak zachowywali się w autobusie do Wrocławia. Boże, ich zachowanie było fatalne. Nie chcę nikogo obrazić, ale to chyba dotyczy częściej ludzi ze wschodniej Ukrainy. Bo zachód jest bardziej dopasowany do was, do waszej mentalności.
- Mieliśmy w Oławie panią, której nie odpowiadały warunki i chciała osobnego mieszkania...
- To niech sobie wynajmie najdroższy hotel w Warszawie, sama za to zapłaci i tam jedzie. A jak jej nie stać, to niech jedzie z powrotem albo niech siedzi cicho. Miałam tu parę takich poważnych rozmów z Ukraińcami. Jedna pani miała tu męża, dziecko i babcię. Przyjechała, by za darmo tu zamieszkać u kogoś w domu, ale widzę, że jej mąż jeździ taką furą, że mnie długo nie będzie na taką stać. Pojechałam tam z psychologiem Wołodymirem, o którym niedawno pisaliście w gazecie. Pytam jej, dlaczego za darmo mieszka. Zapłać tej pani, mówię, a jak nie chce wziąć, to przekaże nam pieniądze na wyżywienie innych osób, których nie stać. Udało się. Ojciec jej dziecka zapłacił. Kiedyś przyjeżdżam na wieś do pewnej Ukrainki, a ona mówi, że chce wołowinę. Może ona w życiu jej nie widziała, ale mówi, że chce. Pewnie nawet nie odróżni jej od wieprzowiny, ale chce. Serio? - pytam. Gdy przyjechałam, ona akurat wypiła trochę wina, była 22.00 w sobotę. Ja nie mam czasu na wypicie wina, bo pracuję 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, cały czas działam. Skoro miałaś czas wolny i pieniądze na wino, mówię do niej, to będziesz chyba miała na tydzień jedzenia dla swojego dziecka. I nie interesuje mnie, jak to zrobisz, bo ode mnie nie dostaniesz. Ludzie muszą docenić to, co dostają, ale to fakt - nie wszyscy potrafią.
- Czasem widzimy, że nie wszyscy Ukraińcy, którzy tu mieszkają od lat, tak się angażują jak ty. Z czego to się bierze, że wojna nie z wszystkich Ukraińców wyciąga to, co najlepsze?
- Dlatego, że te osoby, które teraz przyjechały, to głównie ludzie ze wschodu Ukrainy. Rozmawiają po rosyjsku. Może gdyby wszyscy mówili po ukraińsku, łatwiej byłoby walczyć, bo przecież wróg rozmawia w tym samym języku, co oni. Proszę ich, uczcie się ukraińskiego, przecież trzeba znać swój język, przecież jesteście Ukraińcami, ale część z nich ma tę rosyjską mentalność.
- Wciąż jest ten wewnętrzny konflikt między wschodem Ukrainy, który ciążył ku Moskwie, a zachodem, który zawsze chciał do Europy?
- Tak. Ci ze wschodu jeździli tam zarabiać i często myślą podobnie. Ale tak naprawdę to nie wiem, skąd się wzięło to, że oni nawet teraz w czasie wojny ten ruski świąt ze sobą wiozą. I nawet to, że przed Ruskimi uciekają, nie zmienia ich zachowania. Na szczęście to jest coraz mniejsza część Ukraińców, a wszystkim mówię, że skoro tutaj przyjeżdżają, to muszą się dostosować do tej mentalności, która jest tutaj, do narodu, który ich gości. Nie róbcie swojego ruskiego świata tutaj, mówię im. Dostosujcie się.
(...)
- Polacy przy wielkanocnym stole dzielą się święconym jajkiem i składają sobie życzenia. Czego życzyłabyś Polakom i Ukraińcom?
- Polakom przede wszystkim podziękowałabym za ich otwartość. A życzyłabym pokoju. Żeby nigdy nie przyszło do was to, co przyszło do nas. Żeby to skończyło się na nas, a nie poszło dalej. A Ukraińcom? Żeby to był ostatni ból, jaki przeżywamy. Ostatnia wojna, ostatnia walka o swój kraj. Aby udało się nam odbudować mocny, naprawdę potężny kraj i żebym jeszcze kiedyś, nawet na starość, mogła wrócić do rodzinnego domu i zamieszkać na swoich terenach. To moje marzenie... Pewnie nie jesteś w stanie tego zrozumieć. Większość nie jest w stanie. Bo ja jestem podzielona na dwa państwa. Połowę życia mam tam, a połowę tu. I żyję na dwa światy. Chcę tu zostać, bo tu już mam wszystko, i chcę pojechać tam, bo tam jednak zostało wszystko.
Całą rozmowę można przeczytać w wydaniu papierowym - dostępnym na terenie powiatu oławskiego lub TUTAJ:
Napisz komentarz
Komentarze