Przypomnijmy, że 31 lipca prezes Furmaniak ogłosił publicznie, że fundacja otrzymała pozwolenie na prowadzenie prac archeologicznych i sprawdzenie, czy niemieckie depozyty, o których piszemy od paru miesięcy, do dzisiaj pozostają w schowku pod oranżerią (zobacz wizualizację niżej ) niedaleko pałacu Minkowskie.
- Według naszych informacji one tam właśnie się znajdują - zapewnia Roman Furmaniak. - W pozwoleniu wydanym przez wojewódzki urząd ochrony zabytków w Opolu czytajmy, że "celem badań jest potwierdzenie wiarygodności przekazu zawartego w Dzienniku Wojennym o ukryciu w zimie 1945 roku na terenie obiektu gospodarczego pojemników z cenną zawartością".
Dziś, 1 września 2022 o godz.11.00 ruszyła realizacja tego zadania.
- Plan pracy zakłada przede wszystkim zabezpieczenie terenu - mówi Roman Furmaniak. - Potem sprawdzone przez nas będą trzy lokalizacje w dawnej oranżerii. Dwumetrowymi rurami, z których kilka widać, wejdziemy na głębokość około 12 metrów.
Aby rury osiadły na taką głębokość, trzeba będzie użyć specjalnych wibratorów do ich "wbicia" w ziemię. Z wnętrza rur ziemia wydobywana będzie najpierw ręcznie, czyli łopatami, a potem, gdy zacznie się woda, co w tym przypadku może nastąpić już na głębokości pół metra, ziemia z wodą będzie wypompowywana. W ten pracownicy fundacji chcą zejść na odpowiednią głębokość w trzech lokalizacjach. Już dziś część tych rur trafi do ziemi. - Chcielibyśmy, aby było to jak najgłębiej, ale warunki są takie, że nie ma mądrego, który powiedziałby dokładnie, ile nam się dziś uda - mówi Furmaniak.
Przy pracach w oranżerii żaden ciężki sprzęt nie będzie używany - jest to punkt archeologiczny, więc trzeba zachować odpowiednie warunki. Prace rozpoczęły się od miejsca, gdzie zlokalizowano pojemnik, który leży na głębokości około 9 m. Ma on mieć około 1,5 m długości i około 50 cm średnicy.
- To by było spójne z tymi badaniami, które już tu robiliśmy m.in. georadarem, a pokazywały średnice wykopów, robionych w tym miejscu dużo wcześniej - mówi Furmaniak. - Niestety, ładunek się obsuwa ze względu na warstwy ruchome poniżej głębokości 6 metrów, gdzie zaczyna się sypki piasek. Na szczęście może się obsunąć maksymalnie do głębokości około 11 metrów. Tam jest twarde podłoże skaliste, na którym spoczywa warstwa czegoś w rodzaju gliny, co pozwoli nam uszczelnić napływ wody od dołu.
Jak zapowiada Furmaniak, prace mają potrwać do skutku, czyli aż coś wydobędą. Co jakiś czas na facebookowym profilu fundacji będą się pojawiały filmiki relacjonujące postęp prac.
*
Skąd wiadomo o tych depozytach?
Przypomnijmy, że trzy lata temu Roman Furmaniak ujawnił, że w jego posiadaniu jest wyjątkowy Dziennik Wojenny z ostatnich dni II wojny światowej. Oficer o pseudonimie Michaelis, członek bractwa chrześcijańskiego Quedlinburgowie, napisał w nim, że otrzymał rozkaz od Adolfa Hitlera, aby ukryć 260 ciężarówek ze zrabowanymi dziełami sztuki, złotem i biżuterią w 11 różnych miejscach. Zgromadzone w skrytkach kosztowności miały pomóc w budowie IV Rzeszy na zgliszczach państwa rządzonego przez nazistów. Wśród ukrytych przedmiotów miało być co najmniej 47 obrazów, prawdopodobnie skradzionych we Francji, a chodzi o takich artystów jak Botticelli, Rubens, Cézanne, Caravaggio, Monet, Dürer, Rembrandt, czyli najwyższa liga. Wśród dzieł ma być też "polski Rafael", czyli "Portret młodzieńca", który namalował Rafael Santi - obraz ten uznawany jest za najcenniejsze dzieło z polskich muzeów, które zaginęło w czasie II wojny światowej.
Według dziennika Michaelis był oficerem Waffen-SS, uczestniczył w akcji ukrywania dzieł sztuki i kosztowności od jesieni 1944 do marca 1945 roku. Towarzyszyć w tym miał Grundmannowi (profesor, historyk sztuki, konserwator zabytków), na którym spoczywało to zadanie. Michaelis nie tylko brał w tym czynny udział, ale też spisywał miejsca ukrycia złota i dzieł sztuki. Według Fundacji "Śląski Pomost" Dziennik Wojenny do tej pory był w posiadaniu loży chrześcijańskiej w niemieckim mieście Quedlinburg. 10 lat temu został przekazany fundacji.
Jedna ze skrytek ma być na terenie pałacu w Minkowskich (ok.10 km od Biskupic Oławskich). Chodzi o 48 skrzyń ze skarbami ukrytymi przez nazistów. Ustalenie ich lokalizacji udało się po odczytaniu dziennika oraz listu jednego z niemieckich przywódców do kochanki z Minkowskich. Jak głosi jeden z wpisów (z 12 marca 1945), "skrzynie w dobrym stanie przewieziono do pałacu Minkowskie, zakopano w oranżerii i przysypano ziemią z zielonymi, żywymi roślinami".
List do Ingi, pracującej w pałacu, był kolejną wskazówką. Von Stein, niemiecki oficer, który w Minkowskich kierował misją ukrycia skarbu, napisał do niej po jednej z wizyt w pałacu: - Moja droga Inge, wypełnię swoje zadanie z woli Bożej. Niektóre transporty zakończyły się sukcesem. Pozostałe 48 ciężkich skrzyń z Reichsbanku i wszystkie skrzynie rodzinne niniejszym powierzam Tobie. Tylko ty wiesz, gdzie są schowane, niech Bóg pomoże nam wypełnić to zadanie.
Fundacja "Śląski Pomost" roku prac poszukiwawczych na terenie pałacu w Minkowskich dotarła do jednego z depozytów zlokalizowanych pod dawną oranżerią. Ich zdaniem obiekt, na który trafili na sporej głębokości, a który opisują jako metaliczny podłużny pojemnik o średnicy 50 cm i długości 1,3-1,5 metra, zawiera majątek złożony w depozyt przez mieszkańców Breslau w miejscowym Reichbanku w ostatnich dniach II wojny światowej. Miałyby to być sztabki złota, biżuteria i złote monety. Ten pierwszy zlokalizowany ładunek ma zawierać ładunek z pierwszych 18 skrzyń i ważyć około 4,2 tony. Pozostała zawartość 30 skrzyń ukryta ma być w dwóch kolejnych skrytkach, w sumie dając złoto o wadze ponad 10 ton.
Napisz komentarz
Komentarze