Po trzech latach od wybuchu sprawy (2019 rok) w końcu trafił w ręce GEMO - to Grupa Eksploracyjna Miesięcznika Odkrywca.
Na profilu FB Odkrywcy czytamy: - Postaramy się, by dalsze informacje o tym dokumencie były rzeczowe, oparte na rzetelnym tłumaczeniu, niewykluczające żadnej z hipotez i intencji powstania dziennika. Przekażemy je w jednym z najbliższych wydań "Odkrywcy".
Tymczasem na profilu GEMO pierwsze ustalenia:
- W ubiegłym tygodniu otrzymaliśmy zgodę Fundacji Śląski Pomost na wykonanie oględzin i ekspertyzy tzw. "Dziennika wojennego". Przypomnijmy: to dokument, który zawierać ma opisy ukrywania depozytów głównie na terenie Dolnego Śląska w roku 1945. Od momentu pojawienia się w przestrzeni publicznej (marzec 2019) budzi sporo kontrowersji, dzieląc badaczy, pasjonatów i miłośników historii na popcornowych sceptyków i tych widzących nieco dalej ponad horyzont.
Fundacja, w której posiadaniu jest „Dziennik”, umożliwiła nam drobiazgowe przejrzenie dokumentu. Praktycznie w całości, bo z oględzin wyłączone zostały jednak dwie strony (wg słów prezesa Fundacji nie mające związku ze sprawą) oraz kilka słów identyfikujących miejsca złożenia jednego z depozytów. Co do pozostałej części mieliśmy zielone światło na badania.
Prócz "Dziennika" obejrzeliśmy dodatkowo oryginał tzw. "Listu do Ingi", co do którego przedstawiciele Fundacji przywiązują wielką wagę, oraz kartę Dziennika oznaczoną literą "M", która jest oddzielona od „Dziennika” i znana z tego, że podróżuje po Polsce w środku pancernej szyby.
Kilka ustaleń z oględzin:
1) „Dziennik” to pierwotnie zestaw zapisów wykonanych piórem w księdze rachunkowo-handlowej wydanej na początku XX wieku przez firmę "J.C. Koenig & Ebhardt" z Hanoweru. Na kartach znajdują się charakterystyczne znaki wodne wydawnictwa.
2) Księga ma 576 stron numerowanych, przekładki oraz skorowidz - 27 kart literowanych. Większość stron jest pusta - stanowią one ponad 80% zawartości księgi. Brakuje kilkunastu kart numerowanych – zostały odcięte skalpelem lub innym ostrym narzędziem. Fundacja nie ma w swoim posiadaniu oryginałów tych stron.
3) W księdze znajdują się dwa rodzaje zapisków: starsze, pisane piórem, to zapisywane w latach 1906 – 1910 rachunki. Nie mają związku z wpisami o ukrywaniu cennych przedmiotów.
4) Młodsze zapisy, datowane przez autora na 1945 rok, są sporządzone ołówkiem i innym charakterem pisma. To właśnie w nich zawarte są okoliczności ukrywania kilku depozytów. Zaskoczeniem dla wielu może być fakt, iż zapełniają one tylko niewielką część księgi – raptem kilkanaście stron.
Co się kryje w zapisach "ołówkowych"? Jesteśmy w toku odszyfrowania i ponownego tłumaczenia poszczególnych stron a także analizy ich treści. Proces jest trudny, bowiem charakter pisma jest mocno niewyraźny i wiele słów pozostaje praktycznie niemożliwymi do odczytania. Widać jednak, że treść wydaje się w kilku miejscach INNA niż przekazywane przez Fundację informacje.
Np. strona dotycząca skrytki lokalizowanej rzekomo w Minkowskie (gdzie obecnie trwają prace poszukiwawcze) nie zawiera w treści wyraźnego wskazania na tę miejscowość (!). Naszym zdaniem autorowi mogło chodzić... o zupełnie inną lokalizację.
*
Poniżej zdjęcie z poszukiwań w Minkowskich.
Źródło: Autorem zdjęć jest Mariusz Przygoda, a udostępniła je nam Fundacja "Śląski Pomost",
Napisz komentarz
Komentarze