Według Przemysława Pawłowicza to może być rozbity strop piwnicy (dziś wygląda to absurdalnie, bo to w środku lasu, ale kiedyś na środku wielkiego poligonu). Do czego służyła Niemcom? Nie wiemy. Na pewno nie radzimy, aby tam wchodzić, bo to może być ryzykowne i niebezpieczne. Takich "pułapek" jest tam więcej.
Nie ma wątpliwości, że odsłonięte droga, podobnie jak znane do tej pory i widoczne od dawna prowadziły do stanowiska dział, gdzie podczas II wojny światowej Niemcy przeprowadzali próby strzeleckie dział, produkowanych w Zakładach Kruppa.
O tajemnicach bystrzyckiego lasu wiele razy pisał w "Gazecie Powiatowej" Przemysław Pawłowicz. Oto fragmentu jego tekstu, aby widzieć, z czym mamy do czynienia:
*
Leśny poligon - strzelnica położona w lesie na północ od Bystrzycy, jest związana z produkcją dział w zakładach "Bertha". Każda wyprodukowana armata była poddawana serii testów próbnych, wykonywanych na tej strzelnicy. W 1943 roku wybudowano sieć dróg betonowych, zmodernizowano drogę z zakładów do strzelnicy, ułożono linię kolejki wąskotorowej. Powstał spory leśny zakład, wybudowano biura, baraki mieszkalne, doprowadzono linie energetyczne, powstały magazyny amunicji, wartownie, baseny przeciwpożarowe, stanowiska dział, wielki żelbetowy kulochwyt na trzy stanowiska strzeleckie, dwie piętrowe wieże oraz sieć bunkrów obserwacyjnych.
Leśną strzelnicę zaczęto użytkować w 1943 roku. Wyprodukowane lufy artyleryjskie przywożono w to miejsce i odbywało się strzelanie w dwóch seriach. Pomimo zniszczeń i upływu lat, do dziś można obejrzeć zachowane wyposażenie strzelnicy. Drogi dojazdowe były żelbetowe, przygotowano place manewrowe i system ruchomych suwnic, ułatwiających przeładunek dział. Do strzelań nie przewożono kompletnych armat. W "Bercie" montowano lufę i zespół oporowo-powrotny oraz kołyskę działa. Te elementy transportowano na testy w strzelnicy. Tam umieszczano gotową kołyskę z lufą na łożu armatnim i strzelano do kulochwytu. Używano do tego pustych pocisków, bez zapalników i ładunku, tzw. "korki". Trzy stanowiska strzelania z dział znajdują się w odległości 150 metrów od kulochwytu. Pierwszy cykl prób składał się z czterech, a najwyżej ośmiu strzałów, to pozwalało stwierdzić poprawność wykonania lufy i zamka, ustalić, czy nie występują zagrożenia rozdęcia działa, zaklinowania pocisku.
Po stwierdzeniu, że lufa działa poprawnie, wykonywano serię strzelań na większe odległości. Ustawiano różne kąty prowadzonego ostrzału i przy założonych parametrach przyjmowano telefoniczne (radiowe?) meldunki o zasięgu, szybkości wylotowej pocisku, skupieniu padających pocisków, a także toru lotu. Z założenia prawidłowo wykonana haubica powinna zapewniać dużą dokładność ostrzału (skupienie) i niewielki rozrzut pocisków w celu. Działa spełniające przyjęte parametry ponownie przewożono do fabryki na montaż końcowy.
Część produkcji (np. działa czołgowe) kierowano do innych zakładów, zajmujących się montażem końcowym. Montaż i rozmontowanie haubicy dużego kalibru wymaga zaplecza warsztatowego i zespołu wyszkolonych specjalistów. Z uwagi na wielkość produkcji w "Bercie", było bardzo dużo czynności montażowych, zatem skala pracy również w lesie, obok strzelnicy, musiała być porównywalna. To daje wyobrażenie o liczbie zatrudnionych specjalistów oraz niezbędnym zapleczu warsztatowym. W pobliżu kulochwytu stanowiska strzelania mają rozstaw typowy dla tzw. "ogonów", co potwierdza także strzelanie z typowych podstaw i podwozi haubic. Wielki żelbetowy kulochwyt jest wyposażony w długie, zamknięte również od góry przestrzenie wypełnione piaskiem, w celu zatrzymywania wystrzeliwanych pocisków próbnych. Żelbetowo-piaskowe kulochwyty szybko wypełniały się pociskami, które wykopywano i odwożono do huty. Kulochwyt ponownie napełniano piaskiem i kontynuowano strzelanie. Zachowana betonowa droga prowadzi właśnie do kulochwytu. Ten obiekt jest wciąż dużą budowlą: szerokość 30 metrów, długość 14 m, wysokość 9 m, okna wlotowe (cel) 4 x 3,50 grubość ściany 60 cm. Wokół kulochwytu zachowały się stawy, które są dawnymi wyrobiskami piasku, używanego do budowy i do wypełniania kulochwytu. Strzelanie na dalsze odległości, w kierunku Lubszy, odbywało się z tego samego miejsca, obok stanowisk do strzelania testowego. W czasie prowadzenia ostrzału na dalsze odległości, posterunki zamykały ruch na wszystkich drogach w obrębie lasu i pobliskich wsi.
W styczniu 1945 roku Rosjanie zajęli poligon "Berthawerk" bez zniszczeń, nawet z dużym zasobem uzbrojenia. Według źródeł sowieckich, na strzelnicy znaleziono aż 500 dział. Sowieci zdemontowali i wywieźli wyposażenie zakładów Kruppa w głąb ZSRR. Strzelnica nie była im potrzebna, ale wykorzystano ją jako poligon lotniczy. Już w drugiej połowie lat czterdziestych XX wieku rozpoczęto tu ćwiczebne bombardowanie z lotu nurkowego. Idealnym celem dla samolotów był betonowy kulochwyt. Nawet dzisiaj krajobraz tej okolicy jest niemal księżycowy. Są wielkie leje po wybuchach bomb, betonowe drogi - podniesione i poskręcane, okrągłe kratery. Większość dróg jest zdewastowana, a wokół wciąż straszy znaczna ilość niewybuchów. To właśnie w tym okresie ostatecznie zniszczono pozostałe wyposażenie poligonu, przetrwała tylko niewielka część dróg betonowych. Kulochwyt przetrzymał sowieckie bombardowania, a bezpośrednie trafienie i przebicie stropu jest widoczne na jednym ze stanowisk. Sowieckie bombowce przylatywały tu również z pobliskiego Brzegu i z lotniska w Marcinkowicach.
Więcej można przeczytać tutaj:
Napisz komentarz
Komentarze