Chodzi o śmieci, a w zasadzie to, jak postępują z nimi mieszkańcy. Na ulicy Piłsudskiego zawsze był problem z notorycznym podrzucaniem gabarytów przy pojemnikach na odpady. Zresztą nie tylko tam. Paszyński zarządza największą liczbą budynków w mieście i mówi, że od dawna gabaryty to plaga. Ale na ul. Piłsudskiego był jeszcze inny problem. Nigdy nie było tam wiaty i często śmieci latały po ulicy. Teraz wiata jest i to nie byle jaka, bo kosztowała aż 70 tysięcy złotych. Konserwator zabytków nie zgodził się, aby była wykonana z imitacji cegły, dlatego zarządca musiał zlecić wybudowanie jej z cegły klinkierowej. A to znacznie podniosło koszt. Jednak po tym, co opowiada zarządca, łatwo wywnioskować, że nawet gdyby wiata była ze złota, mieszkańcy i tak śmieciliby dookoła niej. Paszyński chwilę po jej postawieniu liczył, że wreszcie w centrum miasta będzie porządek. Przeliczył się. - Już naprawdę nie wiem, co z tym zrobić - mówi zdenerwowany. - Wiata niewiele pomogła, bo teraz oprócz gabarytów mieszkańcy zostawiają worki ze śmieciami, ale przed wiatą! Jeden zapomni klucza i tak rzuca worek, drugi w ogóle klucza nie ma, bo zdarza się, że właściciele wynajmowanych mieszkań nie przekazali go wynajmującym. To, co się tam dzieje, to jakiś koszmar. A ludzie nie zdają sobie sprawy, że za to zapłacą i to podwójnie!
Oprócz tego, że za takie zachowanie wzrasta stawka za śmieci na każdego mieszkańca bloku (z 34 na 68 złotych!), to jeszcze jest ryzyko mandatu. W pobliżu wiaty jest zamontowana kamera. Paszyński wszystko widzi na bieżąco, a jeśli ktoś zostawia odpady przed wiatą, zdjęcia przekazuje straży miejskiej. Tak jak ostatnio: - Kolejny raz zdarzało się, że przychodził mężczyzna z wózkiem i zostawiał odpady - mówi. - Wszystko się nagrało. Sprawdziliśmy, co było w tych workach. Mnóstwo paragonów, faktury itd. Obok pudełko z warzywami, owocami. Przekazałem sprawę straży miejskiej. Szybko ustalili, że odpady pochodzą ze sklepu, który jest kilka ulic dalej. Właściciel prawdopodobnie płacił temu mężczyźnie, aby zabierał śmieci i podrzucał na ul. Piłsudskiego. Inna sprawa to sami mieszkańcy, którzy wręcz proszą się o kary. Są tylko trzy osoby z pobliskiego bloku, które interweniują, a reszty to nie obchodzi! Nie wiedza, że słono za to zapłacą.
Paszyński dodaje, że firma sprzątająca robi dokumentację i zbiera dowody na to, że mieszkańcy nie przestrzegają ustawy śmieciowej. Jak mówi zarządca, 90 procent mieszkańców zadeklarowało, że segreguje odpady, aby płacić mniej. Większość jednak tego nie robi, a później są kary. - Do pojemnika z napisem BIO wrzucają wszystko - mówi Paszyński i pokazuje "kolekcję" śmietnikowych zdjęć. - Nie ma takiego kontenera, żeby było do niego wrzucone to, co powinno. W papierze jest zawsze plastik i odwrotnie. Państwo nauczyło ludzi czytać, ale co z tego, skoro są... ślepi na napisy. Mieszkańcom się wydaje, że jak nikt nie widzi, co wrzucają i gdzie, to później nie będzie kary. Będzie, bo pracownicy robią zdjęcia tego, co jest w pojemnikach!
Zarządca ZNiB "Wspólnota" wyjaśnia, że wiata na ul. Piłsudskiego jest sprzątana dwa razy w tygodniu - jedno sprzątanie kosztuje 60 złotych, a jeśli są tam rzeczy, które trzeba wywieźć na PSZOK, koszt wzrasta do 160 złotych. Oczywiście ostatecznie płacą za to mieszkańcy, bo później są podwyżki, a wtedy... - Jest szum - mówi Paszyński. - Dzwonią z pretensjami. Ale niestety, jeśli się nie nauczą przestrzegać pewnych zasad i nie będą upominać innych, to będzie tylko gorzej. Kilka miesięcy temu, kiedy gazeta napisała o problemie, to na chwilę się poprawiło, ale... tylko na chwilę. Niedawno na ul. Kasprowicza wszystkim mieszkańcom za niesortowanie śmieci podniesiono opłatę - razy dwa. Cały czas wrzucali do papieru plastik, a do BIO wszystko, tylko nie to, co trzeba... Dotyczy to klatek od 1 do 11. Wszyscy będą tam płacić aż 68 złotych zamiast 34. Proszę policzyć, jaki to jest koszt dla pięcioosobowej rodziny... Ręce mi opadają, gdy oglądam te nagrania z kamer. Znajomy zarządca z innej miejscowości na dwa miesiące wynajął człowieka, który stał przy śmietniku i sprawdzał, co gdzie ludzie wrzucają. Zwracał im uwagę. Upominał itd. Podobno poskutkowało. Zaczynam się zastanawiać, czy tutaj też czegoś takiego nie zrobić. Bo do ludzi nic nie dociera.
Agnieszka Herba [email protected]
Napisz komentarz
Komentarze